Rozdział 3

1.7K 238 87
                                    

Kto gotowy na ciąg dalszy?

Rozdział 3

Harry zacisnął mocno usta, wychodząc z pierwszych zajęć ze Snapem. To było do przewidzenia, że straci punkty i dostanie szlaban, ale jak blisko był, żeby powiedzieć temu wrednemu typowi, że może go cmoknąć poniżej pleców, to wiedział tylko on sam. Miał szczęście, że Snape nie mógł już się dostać do jego głowy, bo jak nic zostałby uziemiony do końca szkoły.

Gość się na niego po prostu uwziął i to tylko dlatego, że Harry był z wyglądu podobny do swojego ojca. Zastanawiał się, czemu Snape miał aż taką obsesję na tym punkcie? Wiedział, że nienawidzili się z jego ojcem, że James Potter w czasach szkolnych był prawdziwą gnidą dla niektórych i było mu wstyd, kiedy o tym myślał, ale on nie był Jamesem. Gdyby byli w mugolskim świecie, zasugerowałby profesorowi konsultację z psychiatrą. Wzdrygnął się na samo wyobrażenie tej rozmowy. Zdecydowanie jeszcze życie, chociaż zagrożone, to było mu miłe.

Tego dnia po obiedzie mieli jeszcze tylko zielarstwo. Harry nie był w tym jakiś świetny, ale u Dursleyów zawsze zajmował się ogrodem. Może to był właśnie powód, dla którego całkiem nieźle odnajdywał się w tym? Potrafił pielęgnować rośliny, nawet jeśli nie za dobrze się na nich znał. W zasadzie nawet to lubił. Pracując w ogrodzie, zawsze miał spokój i odczuwał jakąś taką dziwną równowagę wewnątrz siebie.

– Snape to dupek – powiedział Ron, siadając obok niego. – Jak mógł wlepić ci szlaban na pierwszych zajęciach?

– Naprawdę cię to dziwi? – zapytał Harry, nakładając sobie jedzenie na talerz. – Spodziewałem się, że będzie mnie próbował sprowokować, a ja jak ten kretyn pozwoliłem na to. Po tylu latach powinienem się już domyślać, że będzie chciał mnie upokorzyć na swoich zajęciach. Trudno. Stało się. Odrobię szlaban i tyle – powiedział, zabierając się za posiłek. – Nie mam zamiaru stresować się na zapas.

To było naprawdę dziwne, ale chociaż dał się sprowokować, to teraz czuł się taki spokojny. W myślach usłyszał delikatny śmiech Gai. Ta dziwna kobieta jednak cały czas była przy nim. Poczuł się troszkę tak, jakby miał matkę i uśmiechnął się pod nosem. To było dziwne uczucie i zdawał sobie sprawę, że to kompletny absurd, ale w jakiś sposób był miły. Zawsze zazdrościł Ronowi i Hermionie, że mieli rodziny, na które mogli liczyć. On miał tylko krewnych, którzy najchętniej by się go pozbyli. Powtarzał sobie, że będzie ich widział jeszcze tylko jeden raz, a potem zniknie.

Kiedy na piątym roku rozmawiał z McGonagall, powiedział, że chciałby zostać aurorem. Teraz nie był już tego taki pewien, mimo że mógł kontynuować naukę eliksirów. Wiedział jednak, że plany często się zmieniają, a marzenia z dzieciństwa lubią powracać. Jak tak pomyślał, to nigdy nie miał wielkich wymagań. Chciał mieć własny dom, rodzinę, pracę, może gdzieś pojechać. Zwykłe marzenia, jakich ludzie mają wiele.

Ciotka i wuj nigdy go ze sobą nigdzie nie zabierali. Jego jedyna wycieczka z nimi była raczej przymusowa i nie skończyła się za dobrze, kiedy przypadkiem uwolnił węża z terrarium. Został za to ukarany, ale teraz po latach uznał, że przynajmniej ma co wspominać. W zasadzie chętnie by gdzieś pojechał. Na przykład nad morze, gdzie mógłby poleżeć na piasku, bo z pływaniem było u niego kiepsko. Może to byłaby dobra okazja, żeby się nauczyć?

Uśmiechnął się sam do siebie, idąc za resztą na zajęcia z zielarstwa. W drodze do szklarni jego wzrok padł na rosnącą na błoniach bijącą wierzbę. Miał wrażenie, że w promieniach słońca jej liście zalśniły. Zerknął dyskretnie na swój nadgarstek. Dziwne symbole przez sekundę były widoczne. Naprawdę będzie miał pójść do biblioteki i poszukać czegoś na ten temat.

GajaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt