15.

1.7K 96 40
                                    

JAYDEN

Kiedy się obudziłem, w pierwszej chwili nie wiedziałem, gdzie jestem. Głowa pulsowała mi niemiłosiernym bólem, tak samo jak każdy, nawet najmniejszy mięsień w ciele. Powoli podniosłem się do siadu i pomasowałem skronie, przypominając sobie wczorajszą noc. I kiedy tak się stało, szeroko otworzyłem oczy, z przerażeniem rozglądając się.

– Spokojnie, nikt cię nie porwał. Jesteś u mnie. – Usłyszałem głos za sobą.

Odwróciłem się, dostrzegając Reevę. Wycierała ręce w jakąś szmatkę i właśnie do mnie szła. Ubrana w krótkie szorty i luźną koszulkę, odsłaniającą jedno ramię. Włosy spięte w kok i okulary.

Kurwa.

Nawet nie musiałem patrzeć w dół, żeby wiedzieć, co się dzieje. Czym prędzej porwałem poduszkę i położyłem ją sobie na kolana, po czym przybrałem najbardziej naturalny wyraz twarzy, na jaki było mnie teraz stać. Choć policzki paliły mnie żywym ogniem.

– Jak się czujesz? – zapytała tym swoim słodkim głosikiem, lekkim jak chmurka.

– W porządku – odparłem bez namysłu.

– Tak? Bo wczoraj nie wyglądałeś najlepiej. – Zmartwiła się. – Nie chciałam odwozić cię do domu, ale pomyślałam, że możesz mieć problemy u rodziców, a Rex dalej był na imprezie, więc do niego też nie mogłam cię odwieźć... Więc zabrałam cię do siebie. – Krzywo się uśmiechnęła.

Kolejne wspomnienia uderzyły we mnie z taką siłą, że ponownie rozbolała mnie głowa, o której na chwilę zapomniałem.

Impreza, alkohol...

Kurwa.

– Reeva, przepraszam – wykrztusiłem.

Nigdy, przenigdy nie daruję sobie tego, że doprowadziłem się do takiego stanu z alkoholem, że musiała zabrać mnie do siebie. Co za idiota ze mnie.

– Nic się nie stało... – zaczęła, ale jej przerwałem.

– Ja taki nie jestem, słowo. Nie piję alkoholu, a już tym bardziej nie upijam się i nie trzeba się mną zajmować. Nie wiem, co się wczoraj stało i dlaczego tak skończyłem. Przepraszam.

Alkohol zawsze kojarzył mi się z ojcem, więc już dawno temu postanowiłem sobie, że nie pójdę w jego ślady i nie będę pić. A przynajmniej nie tak dużo i często, jak on.

Spuściłem wzrok i widząc moje dłonie, trzecie wspomnienie do mnie powróciło.

Kurwa.

Wstałem i podszedłem do lustra, które wisiało niedaleko. Na szczęście nie wyglądałem bardzo źle, ale kilka ran i siniaków znów szpeciło moją twarz. Westchnąłem, zmęczony tym widokiem. Ale przynajmniej Daniel oberwał znacznie mocniej. Należało mu się za to, co wygadywał o Abigail.

– Reeva, posłuchaj – odezwałem się w końcu, wracając do dziewczyny. – Nie chcę, żebyś myślała, że jestem agresywny albo nad sobą nie panuję.

Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć, ile razy w życiu się biłem.

– Więc dlaczego ciągle się z kimś bijesz? – zapytała cicho.

– Trenuję boks, przecież wiesz...

– Nie oszukuj mnie – wtrąciła z żalem. – Widziałam, jak się wczoraj biłeś, nie przypominało to boksu.

The ReverseWhere stories live. Discover now