36. Ten Jeden Z Niecnym Planem

63 39 50
                                    

Liam

Od kiedy Denise pojechała do babci Christiny, minęła już godzina, a ja wciąż siedziałem w samochodzie. Usiadłem na podłodze, z tyłu, w miejscu, w którym Jack przespał drogę nad Loe Lake i ściskałem w dłoniach Czerwoną Betty.

— I co ja mam teraz z tobą zrobić? — zapytałem, ale nie odpowiedziała, chociaż naprawdę na to liczyłem. O niewiele przedmiotów w życiu dbałem tak bardzo, jak o nią. Zawsze pilnowałem, by ją odkurzać, regularnie wymieniać struny i nakrywać kocem w zimne noce. A teraz mogłem tylko przesuwać palcami po osmolonym drewnie i uważać, by nie skaleczyć się na złamanym gryfie.

Wciąż siedząc w samochodzie ostrożnie zdjąłem uszkodzone struny. Tylko one utrzymywały Betty w czymś na kształt jednego kawałka, ale musiałem wykonać pierwszy krok. Kiedy skończyłem, dłonie miałem czarne od sadzy, ale właściwie tego nie zauważyłem. Delikatnie zawinąłem Betty z powrotem w koc, w którym wróciła do Doncaster i zaniosłem ją do domu, ułożyłem na łóżku. Oboje potrzebowaliśmy czasu, zanim pojedziemy do szpitala. Jeszcze nie byłem gotowy, żeby usłyszeć diagnozę.

Rozejrzałem się po pokoju, zastanawiając się, co teraz ze sobą zrobić. Nie miałem szkoły, ani pracy, przyjaciele pewnie byli zajęci powrotem do normalności. Też miałem to zrobić?

Zanim zdążyłem podjąć decyzję, zadzwonił telefon, który ten jeden jedyny raz, miałem przy sobie i mogłem odebrać na czas.

— Halo?

— Liam?

Zamarłem, czując mocniejsze uderzenie serca. Zamyślony, skupiony na wszystkim i niczym, nawet nie sprawdziłem, kto dzwonił. A teraz było już za późno, żeby się wycofać.

— Ronnie? — Odchrząknąłem. — Veronica?

— Cześć.

— Coś się stało? — Nie potrafiłem znaleźć powodu, dla którego miałaby do mnie dzwonić. Nasz kontakt osłabł, kiedy wyjechałem, a teraz, kiedy nie byliśmy już razem... tak naprawdę nie miałem jej nic do powiedzenia.

— Nie. Nie do końca. Ja tylko... chciałam porozmawiać.

Mówiła cicho, delikatnie, wręcz czule. Słuchając jej głosu widziałem przed sobą jej wielkie, brązowe oczy.

— O czym?

— To już nie możemy ze sobą rozmawiać? — zapytała.

Zastanowiłem się przez moment.

— Nie to miałem na myśli. Oczywiście, że możemy — zapewniłem ją. W końcu... lubiłem Veronicę. Nie wyszło nam, ale nie wydarzyło się między nami nic, co miałoby nas skreślić jako przyjaciół. — Co u ciebie?

— Nic szczególnego. Jak się bawicie nad morzem?

Uśmiechnąłem się lekko.

— Wiesz, to zabawne, że pytasz. Już wróciliśmy. Chyba można powiedzieć, że bawiliśmy się trochę zbyt dobrze.

— Co? Co się stało?

Westchnąłem.

— Dom się spalił.

— Co?! — krzyknęła, a ja musiałem na moment odsunąć telefon od ucha. — Jak to? Nic ci nie jest? Wszyscy są cali?

— Tak, spokojnie, nie było nas tam wtedy. Nic nam nie jest. — Zerknąłem w stronę łóżka. — Tylko Betty nie ma się najlepiej.

Betty... A, twoja gitara. Dzięki Bogu, że nikt nie ucierpiał.

Zacisnąłem usta. Przecież dopiero co powiedziałem, że Betty ucierpiała.

How Did We End Up Here? ✔Where stories live. Discover now