16. Ten Jeden W Którym Liam Wraca Do Domu

72 54 26
                                    

Liam
Dzień 5

Kiedy w sobotę wieczorem wychodziłem z domu Veroniki, czułem się, jakbym przybiegł znad Loe Lake pieszo. W pierwszej chwili, gdy zatrzasnąłem za sobą drzwi Różowej Kupy, marzyłem tylko o tym, by zamknąć oczy i zasnąć. Może we śnie nigdy bym nie dorósł.

Dałem sobie kilka sekund wytchnienia, zanim wsunąłem kluczyk do stacyjki i ruszyłem przed siebie. Nie mogłem pójść w kimę pod oknem Ronnie, nie mówiąc już o tym, że wcale tego nie chciałem. Przecież istniało miejsce, w którym nikt nie próbował wysłać mnie na studia, wciśniętego w idealnie białą koszulę, w której wyglądałem jak kelner. Albo biznesmen, pewnie o to bardziej chodziło Veronice. Z całą pewnością jednak nie wyglądałem jak Liam.

Z nową energią ruszyłem do domu, czując, jak w mojej głowie kształtuje się plan. Pojechać do siebie, zjeść kolację i jak najszybciej wrócić do przyjaciół. I porozmawiać z mamą. O wszystkim.

Nawet nie zauważyłem, kiedy dotarłem na miejsce. Przekręciłem klucz, gotowy znów głośno się zaanonsować, ale kiedy otworzyłem drzwi, mama stała w przedpokoju. Patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem, trzymając przed sobą nieduży, okrągły tort z dwoma cyfrastymi świeczkami. Nagle zatęskniłem za tortami uginającymi się pod coraz większą ilością świeczek, który zawsze serwowaliśmy sobie nawzajem z paczką. Mimo to ja też się uśmiechnąłem.

— Skąd wiedziałaś? — spytałem, odstawiając torbę z koszulą na podłogę.

— Matczyna intuicja — odparła.

— Usłyszałaś samochód?

Przewróciła oczami.

— Lepiej zdmuchnij świeczki, zanim zamiast tortu będziemy musieli jeść wosk. — Podszedłem do niej, gotowy zrobić to bez namysłu, kiedy znowu się odezwała: — Pomyśl życzenie.

Zamarłem kilka centymetrów od ciasta. Czułem ciepło ognia na policzkach.

Pomyśl życzenie.

Powiedz, czego chcesz.

W końcu zacisnąłem powieki i dmuchnąłem tak mocno, jak potrafiłem, gorączkowo powtarzając sobie jedną myśl.

Nie chcę dłużej patrzeć, jak wszystko wyślizguje mi się z rąk.

To było dziwne życzenie. Właściwie w ogóle nie brzmiało jak jedno z nich. Ale jeśli czegoś w życiu potrzebowałem, a los mógł mi w tym pomóc... to niech to będzie to.

— Wszystkiego najlepszego — powiedziała mama, kiedy otworzyłem oczy. Zaskoczyła mnie ulga, którą poczułem, kiedy zobaczyłem, że obie świeczki zgasły. Może to i lepiej, że to nie moi przyjaciele odpowiadali za ozdobienie tortu. — Zjesz kawałek?

Odprowadziłem ją wzrokiem, kiedy ruszyła do kuchni. Kiedy nie odpowiedziałem przez kilka sekund, spojrzała na mnie zdziwiona.

— Możemy zjeść później.

— Nie o to chodzi — odparłem. — Po prostu... pozostali... — Nie wiedziałem, co właściwie chcę powiedzieć.

— O nie. — Mama stanowczo pokręciła głową. Najwyraźniej ona wiedziała, co chciałem powiedzieć. — Nie pozwolę ci teraz wracać nad Loe Lake. Nie ma mowy.

Zamrugałem.

— Ale...

— Nie. — Mama wpatrywała się we mnie znad tortu, w ręce ściskając wielki nóż. — Już jazda w jedną stronę musiała być męcząca, nie pojedziesz drugi raz tego samego dnia. Zjedz coś, prześpij się. Wrócisz jutro. Przyjaciele zaczekają.

How Did We End Up Here? ✔Where stories live. Discover now