razem? (rozdział 7)

0 0 0
                                    

- O nas? - Pyta. - Ale w jakim sensie o nas?

- Louis, nie udawaj glupiego serio. Nie widzisz co sie ostatnio dzieje?

- No... Sporo sie dzialo.

- Tak. Ale...

Mów.

Dalej.

Kitty mów.

- Przed klotnią... Wiesz... Znaczy. Pamietasz co powiedziales...? - pytam niepewnie.

- Jasne ze tak. Jak moglbym zapomniec?

- No... Fakt. Ale...

- Ale?

Czy to bylo na powaznie? Czemu to powiedziales? Co to wszystko znaczylo?Dlaczego tak randomowo dales mi roze z papieru? Dlaczego mnie pocalowales a potem zyles dalej jakby nic sie nie wydarzylo?

- Boże wiesz jak trudno mi sie teraz rozmawia?

To nie mialo sensu lol.

Chlopak robi zdziwioną mine. Ja rowniez.

- Mam na mysli że, nie umiem nic sensownego powiedziec. W glowie mam milion pytan I zamiast ci je teraz powiedziec to trzymam je w glowie zamkniete jak w szafce na klucz.

- Dlaczego?

Tez chcialabym wiedziec.

- Nie wiem.

- To poprostu otworz tą szafke.

Jak? Nie umiem. To jest zbyt trudne. Nie umiem mowic. A zwlaszcza o takich rzeczach.

- Nie mogę.

- Mozesz. Jesli tylko chcesz to mozesz.

A co jezeli nie chce? A moze chce? Nie wiem.

- Nie wiem jak.

- Poprostu mysl na glos.

Brzmi latwo.

- Pamietasz... Gdy... Gdy... Gdy... Jezu nie moge.

- Mozesz Kitty.

Dobra.

Do trzech razy sztuka.

- Pamietasz gdy sie spotkalismy?

- Tak.

- I pamietasz to wszystko co ty mi powiedziales I to wszystko co ja ci powiedzialam?

- Oczywiscie ze tak.

Dobrze ci idzie.

- Ale nie rozumiem jednego. A w sumie to kilku rzeczy.

- Czego nie rozumiesz?

Lecisz.

- Wszystkiego co zaszlo. Dlaczego... Mnie pocalowales? Powiedziales to wszystko? Dales roze? Dlaczego? - Pytam.

- Bo cie kocham Kitty - oznajmia jakby to bylo oczywiste. Bo chyba jest.

- Tak Louis. Ja ciebie tez. Ale...

- Ale?

- Zyjesz jakby nic sie nie stalo.

Louis tylko wzdycha.

- Wiesz... Dla mnie tez jest to trudne. Bo nigdy mnie nikt nie kochal. Tak na serio. Kochali mnie bo bylem slawny. Albo udawali bo chcieli ze mna byc zeby sie wybic czy cos. I dalej nie dowierzam ze ktos taki jak ty mnie kocha I ze w koncu znalazlem odpowiednia osobe. Ale rowniez nie wiedzialem co mam zrobic. Nie wiedzialem czy ci to pasuje, czy napewno czujesz to samo, czy chcesz tego co ja...

- A czego chcesz?

Cisza.

- Byc z tobą Kitty.

O.

Mój.

Boże.

Co...

Co...?

CO?

Czy mi sie to sni...?

- Kitty?

Boze znowu sie zamyslilam.

Nic nie mowie. On tez nic nie mowi. Stoimy. Ja zaczynam sie szczerzyc jak dziecko gdy dostanie zabawake albo wate cukrową I wbiegam w ramiona chlopaka. Gdy sie od siebie odsuwamy patrze w jego czekoladowe teczowki I go caluje.

Gdy sie od siebie odsuwamy chlopak pyta:

- Kitty czy to znaczy ze...

- Tak Louis - przerywam mu. - Tez chce z tobą byc.

Oboje sie usmiechamy a Louis podnosi mnie I obkreca sie ze mną w kolko. Gdy odstawia mnie na ziemie usmiech nie schodzi mu z twarzy.

- Boze. Kitty nawet nie wiesz jak bardzo szczesliwy teraz jestem. Ja... Ty... Chwila.

Co sie dzieje znowu...?

- Czy to znaczy ze jestesmy...

- Razem? - dokanczam.

- Tak.

- A chcesz? - pytam I oboje parskamy smiechem.

- A moge? - pyta.

- Mozesz. - drocze sie z nim.

- Czyli jestes moją dziewczyną?

- A ty moim chlopakiem?

- Pasuje mi. - mówi zadowolony.

- Mi tez.

Usmiechamy sie I ciagle na siebie patrzymy.

- Kitty?

- Tak?

- Mam juz tyle pomyslow.

- Jakich pomyslow?

- Gdzie cie zabiore na randke na przyklad.

- Ooo. No to dajesz.

- Nie nie kochana. To bedzie czesc niespodzianki.

Nic nie odpowiedzialam tylko udalam obrazoną.

- No aktorka to z ciebie nie bedzie.

- Dzieki za zrujnowanie marzen - powiedzialam sarkastycznie I oboje parsknelismy smiechem.

- Boze Kitty... Tak sie ciesze ze cie mam.

- Ja tez.

- Kocham Cie Kitty.

- Ja ciebie tez kocham Louis.

I znow chlopak sie do mnie zblizyl I zlaczyl nasze usta w pocalunek.

Razem.

Na zawsze razem.










Somewhere only we knowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz