Rozdział czternasty - „Kocham cie ale nie zawsze."

8.7K 274 76
                                    

— Pofarbowałem włosy na czarno w trakcie twojej nostalgii. — Zaczął próbując coś z siebie
wydusić. — Tylko po to żeby okazało się że mama jest dobrą postacią w tym tureckim serialu?

Cały Connor.
Zawsze gdy wszystko się jebie, mój bliźniak rzuca żartami. Connor mało kiedy pokazuje że coś go boli.
Po śmierci Elizabeth codziennie się upijał. Bawił w najlepsze, tylko żeby o wszystkim zapomnieć.
Teraz kiedy dowiedział się o tych wszystkich rzeczach, dalej sobie z tego żartuje.
Nie mogę go winić. Kiedy byłam młodsza również starałam się wypierać prawdziwie znaczenie problemu za wszelką cenę. To u nas rodzinne.

— Rozmawiałaś z Artemisem. — Powiedział Kevin zwracając się do mnie. — Jak poszło?

Niesamowicie.
Czy całowanie się z wrogiem zapewni nam zwycięstwo? Zacisnęłam dłoń na szklance truskawkowego shake'a i wbiłam wzrok w ulice.

— Hmm.. — Wymruczałam zastanawiając się nad odpowiedzią. — Cóż.. Będę zacieśniać z nim więzy.
Będąc blisko niego złapie do mnie zaufanie.
Porozmawiam z nim kiedy będzie dobry moment.

Kevin kiwnął głową.

— Dobrze. — Powiedział. — Artemis jest kluczowy w naszym całym planie. To on będzie mógł pogrążyć Henre'go na tyle doszczętnie aby nie ujrzał już więcej światła dziennego.

— Myślisz że to zrobi? — Zapytał
Connor. — Rozumiem to uwielbienie do Rory, ale Henry go wychował. Jakie są szanse na to że porzuci własnego ojca i pomoże nam?

Cisza.

— Ogromne. — Powiedział Kevin. — Artemis nie ma z Henrym tak dobrych relacji jak kiedyś.

Zastanawiające.
Wtedy przed oczami miałam ich wczorajszą rozmowę. Rozmowę w której wrzeszczał na Henre'go za to że nieumyślnie doprowadził mnie do dokumentów.

— Jak to możliwe że Moore nie wie że jesteś bratem tego całego..No. Świadka? — Rzekł Connor zaciekawiony.

— Mam lipne dokumenty. — Rzucił ramionami.

— Co? — Zmarszczyłam brwi w
niedowierzaniu. — Jak masz na imię?

— Kevin. Jednak nazwisko to Blazer nie Smith.

Oh.
Kiwnęłam głową zdając sobie sprawę że mój napój się kończy. Zmrużyłam oczy aby następnie przenieść wzrok na wibrujący telefon.
Henry.

— Henry dzwoni. — Rzuciłam szybko czując jak mój żołądek robi fikołka.

— Odbierz! — Odpowiedział szybko mężczyzna.

Kiwnęłam głową łapiąc za komórkę.
Kiedy moje trzęsące się palce dotknęły przycisk który łączył mnie z moim ojcem, przyłożyłam telefon do ucha.

— Witaj Auroro. Jak się czujesz? — Zapytał głos w słuchawce.

Uśmiechnęłam się sama do siebie nie potrafiąc odpowiedzieć na pytanie. Pałałam do tego człowieka ogromną nienawiścią. Nie potrafiłam go słuchać, zabił Elizabeth i przez wiele lat katował tą kobietę.
Fakt tego że nie byłam przekonana co do tego wszystkiego, i dalej trzymałam się tego że właśnie śniłam. Przemawiał na stronę mężczyzny. Gdybym myślała trzeźwo zaczęłabym wykrzywiać mu jakim jest potworem.
Jednak tego nie zrobiłam.
Czułam się jak w amoku.

Musiałam być silna. Przestać płakać i trzymać emocje na wodzy. Tylko w ten sposób to wszystko mogło zadziałać.

Tuzin przerażających informacji które dotarły do mnie w ciągu ostatnich dwóch dni, był przerażający.

ʏᴏᴜʀ  ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ (Część Pierwsza)Where stories live. Discover now