Rozdział dwunasty - Zmiana narracji.

8.8K 283 124
                                    

Zmiana narracji
Przeszłość wyróżnia to, że wydarzenia będące jej częścią już dawno minęły. Czasem pozostawiają po sobie jakiś ślad. Miłe wspomnienie a czasem ranę która leczy się przez wiele lat. Co w wypadku kiedy przeszłość pozostawiła na osobie tak wielkie i silne piętno, że odkąd owa osoba pamięta, nie może się jej pozbyć? Tak było w przypadku pewnego małego chłopca.

— Arte! — Zawołała radosnym głosem mama.

Zamrugałem kilka razy zdając sobie sprawę że wróciła z pracy. Zerwałem swoje malusie ciało z zabrudzonego dywanu i pędem rzuciłem się w stronę kuchni.

— Mama! — Krzyknął lustrując twarz kobiety.

Aurora Soares, była kobietą o pięknym spojrzeniu.
Jej długie włosy od zawsze pachniały soczystym mango. A jej twarz? Wyobraźcie sobie kobietę anioła.
To właśnie była moja mama. Pod jej błękitnymi oczami znajdowały się oznaki przepracowania.
Czarnowłosa pracowała od świtu do ciemnego wieczora. Każdego dnia to samo.
Pomyślicie, gdzie jest tata? Tata już dawno odpuścił sobie stąpanie po świecie żywych. Mój ojciec umarł w służbie wojennej. Jak bohater, niestety nie było mi dane poznać mężczyznę który mnie spłodził.
Mimo tego, mama często o nim opowiadała.
Wieczorami zamiast bajek słyszałem o silnej relacji jaką mieli moi rodzice. Sam takiej zapragnąłem.

— Zobacz co tutaj mam! — Powiedziała ukazując młodszej wersji mnie wszystkie swoje zęby.

— Kredki! — Uśmiechnął się wtulając się w ciało kobiety.

Zakaszlała. — Nic takiego. Prawda?
Wtedy tak myślałem. Byłem mały. Miałem niespełna 5 lat kiedy moja mama upadła na podłogę a jej twarz zabarwiła się na każdy odcień fioletu.
Wyłem i krzyczałem o pomoc. Ale na co?
Mieszkaliśmy w obskurnej kamienicy przepełnionej ludźmi którzy zabraliby zwłoki mojej matki i wycięli z niej narządy.
Dlaczego mały Artemis musiał to oglądać?
Bo chciał. Chciał widzieć jak jego mama odchodzi na jego oczach. Chciał oglądać jej piękną twarz każdego ranka i każdego wieczora. Tak było. Przez cztery dni.
Zanim Artemis nie zemdlał z wycieńczenia.

Tak. Pięciolatek przez cztery dni czuwał nad zwłokami matki licząc że zaraz się obudzi.
To dziecko nie posiadało zielonego pojęcia o śmierci.
Czym była? Czy naprawdę ludzie po śmierci umierali? Może wszyscy zakopują ich zwłoki, a potem oni budzą się w ciemnej trumnie zakopani głęboko pod ziemią i nie mogą się wydostać?
Dobrze. Dosyć o tym co myślał sobie mały Artemis.
Pewnie jesteście ciekawi kto go znalazł?
Ciocia Celine. Wystarczyłby jeden dzień. Jeden wieczór. A dziecko zmarłoby tuż obok swojej matki.

Artemis obudził się w białej sali w której aż dudniło od pisków urządzeń medycznych.

— Boże! — Zerwała się z krzesła czarnowłosa.

Mama. - „Wiedziałem że to tylko długi sen. Że wstanie i mnie przytuli". Tak pomyślał.

— Arte.. — Wymruczała kiedy Artemis się zdziwił.

Ona wcale nie pachniała jak mama. Soczyste mango zastąpiła woń nieznanych mu dotąd feromonów.
Artemis był równie zdziwiony co wściekły, bo właśnie zdał sobie sprawę że kobieta stojąca przed nim to siostra jego mamy. Nie Aurora Soares.

— Co się dzieje? — Zapytała zmieszana kiedy mały Artemis z goryczą skanował twarz kobiety.

— Nie zakopiesz mamy! — Wrzasnął na całą
sale. — Ona jeszcze się obudzi!

Artemis wierzył w to że jego mama była przepracowana. Musiała odespać wiele nieprzespanych godzin. To wszystko.
Wtedy zły Artemis dostrzegł jego.
Mężczyzna wszedł do sali ubrany w garnitur.
Odmienił jego całe życie. Właśnie w tym momencie Artemis poczuł z Henrym niesamowitą więź. Ojca z synem. Tego nigdy nie miał niewiedząc że tego potrzebował.
Henry nie musiał być biologicznym ojcem Artemis'a żeby dobrze się z nim dogadywać.
Henry lubił rysować. Dokładnie tak jak Artemis.
Wiecie kto jeszcze lubił rysować?
Aurora i Connor White.

Bliźnięta które z niejasnego dla Artemis'a powodu były bardzo ważne dla Henre'go.
Artemis z uśmiechem na ustach dokańczał zostawione przez Aurorę prace w przedszkolu.
Henry płacił tysiące aby przedszkolanka bliźniaków co tydzień zabierała ich prace i monitorowała o stanie rodzeństwa.

Aurora jest piękna. — Powiedział malusieńki Artemis.

Chłopiec siedząc na kolanie Henre'go, oglądał serie filmików które zdobył jego ojciec. Nagrania z kamer,
placów zabaw, kawiarni. Wszędzie gdzie było rodzeństwo tam był też Henry i Artemis.
Po śmierci matki właśnie TO zastąpiło mu opowieści o miłości. Sam jej doświadczał. Tak silnie i tak szalenie jak tylko dziecko mogło.

— Pamiętaj o jednym, synu. — Zaczął mówiąc do niego na ucho. — Ciocia Celine nie może się dowiedzieć o niczym.

— Wiem, tato. — Powiedział Artemis dalej wgapiając się w ekran. — Ciocia Celine nie zrozumie że mama bliźniaków była równie piękna co Aurora.
Ja też chciałbym żeby Aurora miała moje dzieci.
Nawet pod przymusem.

Tak było. Aurora i Connor byli owocem gwałtu.
Właśnie dlatego Elizabeth White tak bardzo nienawidziła oczów Aurory.
Właśnie dlatego ona nie zasługiwała na Aurorę.
Właśnie dlatego trzeba było zrobić to wszystko.
Trzeba było pozbyć się jej zanim ona pozbyłaby się
nas. Wiele lat planowania. Jeszcze więcej informacji zbieranych na temat dziewczyny i chłopaka.

Connor: Nie lubi owoców. Ulubiony kolor, niebieski. Popcorn był jego ulubionym posiłkiem.

Aurora: Kocha słodycz i owoce, fiolet był jej ulubionym kolorem. Marzy o zwiedzaniu świata.
W pierwszej klasie złamała rękę. W drugiej klasie, Ryan Thompson podarował jej kwiatek na walentynki. Była to róża.

Ty durniu. Aurora nienawidzi róż.

Wreszcie się udało.
Zobaczyłem ją pierwszy raz.
Nie dałem po sobie poznać.
Tristan był kolejną przeszkodą.
Dlaczego tak trudno nam znaleźć spokój?

Dlaczego nie możesz mnie kochać tak jak ja kocham ciebie?
__________________________________

Hej!
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca książki. Wiem że pewnie wiele z was zdziwi totalny skręt fabuły. Jednak plan na książkę od początku był taki - spokojna wattpadówka która z rozdziału na rozdział zmienia się o 180 stopni.

Dziękuje wam że byliście tutaj od samego początku. Ostatni rozdział będzie najdłuższym rozdziałem i pojawi się na dniach. Potem epilog.

Mam nadzieje że nie jesteście bardzo rozczarowani z końcówki która się zbliża.
Dajcie znać.
Pozdrawiam czytelniczkę której komentarz musiałam usnąć bo przewidziała moje „nieprzewidywalne zakończenie"

ʏᴏᴜʀ  ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ (Część Pierwsza)Where stories live. Discover now