Prolog

394 11 6
                                    

Przed lustrem stanęła ciemnowłosa dziewczyna, lecz mimo wytężonego wzroku nie była w stanie zauważyć swojego odbicia. W oddali dostrzegła małą dziewczynkę, której włosy były kruczoczarne i pełne kołtunów. Na sobie miała fioletową sztruksową sukienkę ogrodniczkę, za dużą o dwa rozmiary, a na nogach rozdarte białe rajstopy. Stała boso z przerażonym wyrazem twarzy. W lewej dłoni trzymała pluszowego misia w kolorze szarym.

Dziewczyna od razu rozpoznała przytulankę, przez co w jej oczach ukazał się nieznajomy błysk. Dawniej maskotka była śnieżnobiała niczym odcień jej skóry, lecz warunki, w jakich żyła, szybko zmieniły barwę futerka u polarnego niedźwiedzia.

Doskonale wiedziała, kto stał przed nią.

Nie kto inny jak Lilith Black.

Jakim zbiegiem okoliczności było nazwisko, a włosy, które zdobiły jej małą główkę. Niestety nazwiska nie mogła wybrać sobie sama, tak jak nie wybrała rodziców, którzy nie powinni nazywać się jej rodzinom. Dzieci nie proszą się na ten świat, tak jak Lilith nie prosiła o tak trudne dzieciństwo, które zmieniło jej ludzkie życie w istne piekło.

Ludzie na ulicy pędząc przed siebie, nie zauważali wychudzonego dziecka, które wyciągało brudną rączkę przed siebie, aby dostać, chociaż malutki kawałeczek suchego chleba. Przecież dziecko nie było sierotą, skoro chodziło po ulicy zamiast w sierocińcu, a wykarmienie należało do obowiązków rodziców lub prawnych opiekunów. Im pieniądze z nieba nie spadły, więc z jakiej racji mieli się dzielić z nieznajomą istotką.

I właśnie takie były smutne realia Hunts Point.

Dzielnica położona na półwyspie w południowym Bronksie, miała metkę najniebezpieczniejszej dzielnicy w Nowym Jorku, ze względu na prostytucję i problemy z narkotykami, które szalały w okolicy. Większość sąsiadek, które były przyszywanymi ciotkami Lilith, pracowało w burdelach lub na ulicy. Zresztą jej matka pochodzenia węgierskiego, o imieniu Lotti, również sprzedawała swoje ciało na ulicy za marne grosze. Uzależniona od heroiny, była wstanie za nią zapłacić własną duszą, jeżeli jeszcze jakową by miała.

Lilith nigdy nie myślała, że skończy tam, gdzie aktualnie stała. Odziana w wyzywającą bieliznę, z koronkową maską na oczach, spoglądała w lustro, oczekując na kolejny występ, w którym największą atrakcją było jej ciało.

Pracowała w elitarnym klubie o nazwie "Soul in Flames", gdzie co wieczór musiała tańczyć przed mężczyznami, wyginając swoje ciało. Za każdym razem zagryzała z całej siły język, aby się nie rozpłakać.

Kiedy ledwo skończyła osiemnaście lat, musiała nakłamać w papierach, aby ją zatrudnili, po tym jak rzuciła szkołę z dnia na dzień. Regulamin wyraźnie miał zapisane, że pracownice musiały mieć ukończone dwadzieścia jeden lat. Nie chciała skończyć na ulicy, więc jedyne co jej pozostało, to kłamstwo w czystej postaci.

Nikt nie miał prawa jej dotknąć. Za każdym razem, gdy wchodziła na scenę, miała w pobliżu ochroniarzy, aby mogli szybko zareagować na nachalnego klienta klubu. Reszta dziewczyn miała wpisany obowiązkowy stosunek z klientem w swoich umowach, lecz nie ona. Obstawiała, że personel domyślał się co do jej wieku, lecz była w błędzie.

Nie była świadoma, że już dawno należała do niego i nikt nie miał prawa zmienić jego woli.

***

Tak jak obiecałam pod koniec tamtego roku, przychodzę do was z nowym opowiadaniem ❤️ Mam nadzieję, że również spodoba wam się tak jak reszta moich książek ❤️
Dziękuję wszystkim za każdą aktywność pod rozdziałami ❤️
ROZDZIAŁ PIERWSZY UDOSTĘPNIĘ 14 LUTEGO W WALENTYNKI 🥰😘

Soul in FlamesOnde histórias criam vida. Descubra agora