Rozdział 5. Zaproszenie, potwór i kłopoty.

821 25 1
                                    

Gdybym miał wymienić jedną rzecz, w której byłem bardzo dobry, zdecydowanie byłoby to pływanie. Nieważne czy w basenie szkolnym czy oceanie, kochałem to zajęcie i nie wyobrażałem sobie, żeby w przyszłości zaprzestać tej czynności. Pływanie było moją ostoją, moim ukojeniem nerwów.

Dlatego nie rozumiałem, dlaczego zamiast na treningu przepływać kolejną długość basenu, siedziałem na twardym krześle, obserwując konwersujących ze sobą ludzi. Po drugiej stronie długiego stołu siedział Calvin, notując coś, co mówiła do niego Emilie. Oboje wydawali się skupieni, w przeciwieństwie do mnie.

Jedynym powodem, przez który musiałem tutaj być obecny, była plakietka przy mojej koszuli. Evans kazała mi ją przypinać na spotkania samorządu, nawet jeśli wszystkie osoby w pomieszczeniu doskonale wiedziały, kim jestem. A byłem...

- Blake! - usłyszałem z innej części stołu. Podniosłem wzrok na wysokiego bruneta o bujnych loczkach, który wpatrywał się we mnie wyczekująco. Chyba miał na imię Charlie. - Co o tym sądzisz?

... niewyobrażalnie nieuważny i znudzony.

Podniosłem brew, bo nie miałem zielonego pojęcia, o co byłem pytany. Zerknąłem na Lopeza, który widocznie powstrzymywał się od westchnięcia. Chłopak pokiwał lekko głową, żeby mi pomóc.

- Myślę, że to świetny pomysł. Jestem za - odpowiedziałem z uśmiechem, obserwując jak Benson znowu coś notuje w swoim zeszyciku. Bo chyba tak miał na nazwisko.

Trójka osób - Charlie, Emilie i Calvin - wrócili do dyskusji, na co odetchnąłem z ulgą. Usłyszałem cichy, stłumiony chichot z prawej strony, więc obróciłem głowę. Obok mnie siedziała rozbawiona Primrose.

Jej obecność tutaj była wielką zagadką, chociaż podejrzewałem, że to zasługa jej uroku osobistego. Dyrektorka za każdym razem na widok dziewczyny się rozpromieniała i niemal ją ściskała. Mimo to nie wiedziałem, jaki cel był w trzymaniu jej tutaj. Przecież była nową uczennicą i miała małe pojęcie o tej akademii i jej funkcjonowaniu.

Chwyciłem za swój notes, który do tej pory służył jedynie do bazgrania na marginesach. Zapisałem to, co chciałem powiedzieć Rose i podałem jej kartki.

„Wolałbym teraz słuchać docinek trener Scott"

Blondynka szybko przeczytała wiadomość i uśmiechnęła się pod nosem. Wzięła ołówek i coś odpisała. Dyskretnie przesunęła notatnik w moją stronę, obserwując ludzi przy stole. Chciało mi się śmiać, bo zachowywaliśmy się jak dzieci w podstawówce, które nie chciały zostać przyłapane na rozmowie podczas lekcji.

„A myślałam, że wolałbyś gapić się na mnie w stroju kąpielowym"

Spojrzałem na nią, czując jak krew odpływa z mojej twarzy. North wyglądała na bardzo dumną z siebie, co więcej zasłaniała usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Poprawiła rozpuszczone włosy, które opadały na rękawy marynarki. Jak zawsze prezentowała się pięknie i elegancko.

„Mogę się na ciebie gapić nawet tutaj. Każde miejsce i moment jest dobry"

Blondynka nie mogła się powstrzymać od parsknięcia. Jej policzki przybrały uroczego rumieńca, który ostatnio widywałem coraz częściej. Na nieszczęście dziewczyny, jej reakcja przyciągnęła uwagę Evans.

- Primrose, coś nie tak? - zapytała zaniepokojona Emilie. - Nie podoba ci się pomysł na bal jesienny?

Szatynka szybko polubiła Rose, zresztą ze wzajemnością. W Primrose było po prostu coś, co sprawiało, że nie dało się jej nie lubić. Olśniewała swoim urokiem i zaskakiwała nieprzeciętną inteligencją i manierami, przez co zyskiwała coraz więcej grono zafascynowanych nią osób. A na ich czele stałem oczywiście ja.

Moja Zgniła Róża [Zakończone]Where stories live. Discover now