Rozdział 1. Syrena.

1.8K 40 0
                                    

Rok później...

Całe życie unikałem konsekwencji.

Nie ważne czy chodziło o uderzenie kolegi z piaskownicy łopatką, czy jakieś poważniejsze przewinienie, za które lądowałem w gabinecie dyrekcji. Reprymenda ze strony mojej matki i ostrzegawcze spojrzenie ojca były jedynym, co mnie spotykało. Może dlatego cenę za swoje nieodpowiedzialne zachowania płaciłem w inny sposób.

Przemyłem twarz lodowatą wodą i sięgnąłem po omacku po ręcznik. Kręciło mi się w głowie, a ciało nadal drżało. Usilnie starałem przypomnieć sobie, co pojawiło się w koszmarach dzisiejszej nocy. Zbyt krótkiej, żeby dać mi spokojny sen.

Spojrzałem w lustro i westchnąłem głęboko. Przeczesałem rozczochrane włosy dłonią, starając się je jakoś ułożyć. Pod oczami miałem lekkie cienie, podkreślając moje zmęczenie.

Ostatni dzień wakacji zapowiadał się słonecznie, zresztą tak samo jak reszta lata, która już minęła. Już jutro miałem zacząć ostatni rok liceum, napisać egzaminy i wynieść się z tego przeklętego miasteczka gdzieś daleko na studia.

Odepchnąłem się od umywalki i wyszedłem z łazienki. Zahaczyłem o sypialnie, z której wziąłem zapakowaną wcześniej torbę i szybko zbiegłem po schodach. Raptownie zwolniłem tempo i po cichu sięgnąłem po czerwone, lekko znoszone Jordany.

To nie tak, że nie chciałem zostać przyłapany na wyjściu z domu. Zwyczajnie próbowałem uniknąć wszelkich kłótni czy ostrej wymiany zdań. Już miałem nacisnąć klamkę od drzwi wejściowych, gdy z kuchni usłyszałem cierpki, damski głos.

- Asher! Proszę, pozwól do nas!

Was, czyli nie tylko ona czekała na mnie jak sęp na padlinę.

Zacisnąłem szczękę, zmieniając kierunek, w którym zmierzałem. Ostrożnie wkroczyłem do przestronnej kuchni, umeblowanej białymi meblami i drewnianymi dodatkami. Lubiłem tu przebywać i przygotowywać dla siebie posiłki, ale nie, gdy oni również tu byli.

Przy podłużnym stole siedziała dwójka ludzi. Bliżej mnie znajdowała się wysoka i szczupła kobieta. Miała założoną nogę na nogę, a krzesło na którym siedziała, było lekko odsunięte od blatu i skierowane w moją stronę. Farbowana szatynka miała kościstą twarz, a jej lodowate tęczówki skanowały mnie uważnie

Królowa lodu, inaczej Tamara Blake potrafiła zmrozić swoim błękitnym spojrzeniem każdego, kto nie wkradł się w jej ścisłe łaski.

Naprzeciwko niej siedział równie wysoki mężczyzna. Biała koszula opinała jego szerokie barki, a krawat w barwie truskawkowego blondu podbijał kolor jego szarych oczu. W przeciwieństwie do mojej matki, on zdawał się mnie nie dostrzegać. Inną opcją było idealne wypracowanie przez niego umiejętności ignorowania mojej obecności. W każdym razie czterdziestodziewięciolatek niewzruszony wpatrywał się w ekran otwartego przed nim służbowego laptopa.

- Gdzie się wybierasz? – moja matka zapytała podejrzliwie, odkładając filiżankę kawy. Zawsze piła czarną, ale bez fusów. Klasyk w naszym domu.

- Jadę na plażę – odparłem niewzruszony, starając się utrzymać jej spojrzenie.

- Z kim? – dopytywała, jak to ona miała w zwyczaju. Tamara musiała wiedzieć wszystko o wszystkich, a w szczególności, jeśli chodziło o mnie.

- Ze znajomymi – uciąłem krótko, mając nadzieję, że to wystarczy.

- Jakimi?

Tym razem odezwał się mój ojciec. Spojrzałem z zaskoczeniem na mężczyznę, który zaciskał usta w wąską linię. Powstrzymując się przed przewróceniem oczami kolejny raz, oparłem się o kuchenny blat. Czyli jeszcze chwile sobie tu postoję.

Moja Zgniła Róża [Zakończone]Where stories live. Discover now