ŁADNE KOLCZYKI

605 30 60
                                    

Marsylia to wielkie, piękne miasto położone na południowym wschodzie Francji. Słynie ono z zabytkowej architektury, malowniczych plaż oraz sporych protów morskich.

To tam właśnie wylądował samolot, którym lecieli uczniowie gimnazjum. Każdego z nich, bez wyjątku, uderzyło gorące powietrze, które buchnęło im na twarz, po wyjściu z maszyny.

Marinette odebrawszy swoją walizkę, rozprostowała kości, przeciągając się. Po tamtej niespodziewanej rozmowie o jej alter ego, zaczęła trochę unikać blondyna.

A co jeśli on się domyśla? - zastanawiała się. - A co jeżeli już wie...?

Poza tamtą sprawą jej głowę wciąż zaprzątał owy niechciany pocałunek z towarzyszem walki. Nadal czuła jego wargi na swoich, wciąż robiło jej się gorąco na samo wspomnienie tamtego uczucia...

I ten moment, w którym uciszył ją palcem. O Boże... Ewidentnie coś jej padło na łeb, bo nie powinna aż tak tego rozpamiętywać. Było, minęło - powtarzała w głowie jak mantrę, byleby tylko wymazać wspomnienie, które jakby na złość uczepiło się jej głowy jak rzep psiego ogona.

Męczyła się z tym wszystkim, tocząc mentalny bój, gdy obok swojej najlepszej przyjaciółki szła w kierunku hotelu. Zazdrościła jej, choć nie uważała wykorzystywania chłopaka za dobrą rzecz, gdyż miała już dość taszczenia swojego bagażu. Do tego co chwila jakiś kamyczek wpadał pod kółko walizki, przez co ta albo podskakiwała, albo gwałtownie się zatrzymała, szarpiąc dziewczyną.

Nie umknęło to uwadze Adriena, który niczym prawdziwy książę (którym tak właściwie to teoretycznie był, patrząc na pochodzenie jego matki z rodziny królewskiej) na białym koniu, pospieszył jej na ratunek.

- Mogę? - zapytał, wskazując na jej przeładowany Bóg wie czym bagaż.

- Nie - odparła bez większego namysłu, skazując się na dalszą męczarnię. - Masz swój.

- No to poniosę dwa - stwierdził. - Widzę, że się męczysz, Marinette.

- Ja?! - udała wielce oburzoną, co nie wyszło tak, jak chciała, gdyż zmęczenie połączone z upałem odbierało jej jakiekolwiek umiejętności aktorskie. - Ja tam się nie męczę. Umie...

Alya zatkała usta przyjacióki dłonią. Bardzo zirytowała ją bezmyślność Dupain-Cheng, która ewidentnie nie zauważała tego, iż Agreste w końcu zaczął się nią interesować.

- Weź jej walizki - zwróciła się do chłopaka. - Przez ten upał nie wie co mówi. Mam nadzieję, że nie dostanie udaru...

- Musi wystawić język - do rozmowy wtrącił się Nino, usłuszawszy zdanie totalnie wyrwane z kontekstu. Gdy zobaczył spojrzenie, posłane mu spod grubo oprawionych, czarnych okularów jego dziewczyny, wyjaśnił: - No co? Na edukacji do bezpieczeństwa uczyli, że tak się rozpoznać udar.

- Ale nie słoneczny, durniu - mulatka ostwntacyjnie walnęła się z otwartej dłoni w czoło. - Z resztą nie wtrącaj się, dorośli gadają.

Ostatecznie skończyło się na tym, że zadowolona z siebie Cesaire wraz z obrażoną Marinette zostały całkowicie odciążone, zaś ich iście rycerscy przyjaciele męczyli się targając wszystkie rzeczy.

Załadowali to wszystko do autokaru, którym udali się tuż pod sam hotel.

Radisson Blu Hotel, Marseille Vieux Port prezentował się bajecznie. Od wszystkiego biło luksusem na kilometr, co sprawiło, że większość uczniów poczuła się nieco nieswojo. Gdyby nie dofinansowanie od burmistrza, którego córka nie miała zamiaru spać w "ruderze" i potrzebowała dogodnych warunków do wegetacji, większość z nich nie mogłaby sobie na ten wyjazd pozwolić.

Are You My Lady? ~ Miraculous Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz