PIĘKNE USTA ADRIENA AGRESTE'A

686 32 112
                                    

Jeśli jest tu jakiś miłośnik filmów o zombie, to zapewne spodobałby mu sie poranny wygląd Marinette. Dziewczyna nie mogła zasnąć przez całą noc, wciaż rozpamietując pewne... wydarzenie.

Skutki tego odczuła już w momencie, w którym zdała sobie sprawę z tego, że przecież miała tego dnia szkolną wycieczkę. Nie uśmiechało jej się spanie w samolocie. Nie bała się lotów, ale o wiele bardziej wołała spędzać czas z przyjaciółmi, czy podziwiać widoki za oknem, niż odpływać do krainy latających krów.

Jęknęła cierpiętniczo, a następnie udała się do kuchni, aby z premedytacją wypić dwa kubki czarnej kawy. Tamta bomba kofeinowa raczej nie wpływała korzystnie na jej organizm, ale przynajmniej dawała szanse na wytrzymanie podróży.

Niestety nawet wtedy, gdy zmywała naczynia po swoim bogatym w energię śniadaniu, w jej głowie wciąż odtwarzała się scena z zeszłego wieczora.

Już miała coś powiedzieć, lecz chłopak położył palec na jej ustach. Kiedy sie uspokoiła, złapał za jej rozpalone policzki i złączył ich usta.

Potrząsnęła głową, majac chyba nadzieję, że tamto ochydne wspomnienie wyleci jej przez ucho. Sabine, która właśnie weszła do kuchni, spojrzała na nią lekko zmartwiona.

- Wszystko okej, skarbie? - spytała, ściągając brwi. - Na pewno dobrze się czujesz?

Początkowo granatowowłosa nawet jej nie usłyszała, gdyż skupiała się na teksturze warg chłopaka, którą wciąż pamiętały jej usta...

Nigdy wcześniej tak się nie czuła.

- Marinette? Masz gorączkę?

- Co? - dziewczyna ocknęła się z transu dopiero wtedy, gdy poczuła dłoń matki na własnym czole.

- Jesteś cała rozpalona... Nie lepiej, żebyś została w domu?

- Nie! - od razu zaprotestowała. - Nie ma takiej opcji! Nic mi nie jest! Ja po prostu... Eee... Boję się latać.

- Przecież zawsze to lubiłaś.

- Wiem, ale... Naoglądałam się zbyt wielu odcinków Katastrofy w przestworzach.

- Oj, Marinette - zaśmiała sie kobieta. - Mówiłam ci, żebyś z głową dobierała sobie rozrywkę na dane dni.

No co ty nie powiesz? - przyszło na myśl fiołkowookiej. Po chwili przeszedł ją dreszcz. Czy naprawdę zaliczyła tamten czysto służbowy, ustawiony pocałunek do rozrywki?

***

Na lotnisku tłoczyli się ludzie różnych narodowosci. Jedni żegnali się, ocierając łzy i tak już uwalonymi tuszem do rzęs rękawami swoich koszulek, inni tulili się płacząc ze szczęścia wywołanego spotkaniem dawno nie widzianej osoby, zaś jeszcze inni czekali na swoich bliskich z ogromnymi plakatami typu: Witamy w domu, Mary Sue!

Adrien sam nie dowierzał swojemu szczęściu. Totalnie nie spodziewał się tego, ze jego ojciec puści go na tamten wyjazd. A jednak właśnie kroczył przez wnętrze ogromnego budynku portu lotniczego Paryż-Roissy-Charles de Gaulle.

W oddali zauważył swoje przyjaciółkę. Na sam widok Marinette uśmiechnął się pod nosem, gdyż od razu przypomniała mu się Kropeczka.

A wraz z nią ich pocałunek, przez który nie mógł zasnąć. Wciąż czuł jej miękkie, różowe wargi na swoich, które jeszcze dzien wcześniej faktycznie tam się znajdowały, pełniąc funkcję jakiegoś portalu do raju.

Are You My Lady? ~ Miraculous Where stories live. Discover now