004

56 9 1
                                    

Radosna atmosfera udzielała się wszystkim obecnym, ten moment był magiczny .
Chciałbym żeby moja rodzina była chociaż trochę jak ta Carla.
Naprawdę cieszyłam się, że mimo apokalipsy zombie udało mi się na trafić na takich cudownych ludzi , lepszych sobie nie mogłam wymarzyć.

Ten wieczór mógł trwać wiecznie, lecz tą chwilę przerwał daryl wypowiadając słowa, które chwilę później rozpętały ogień.

-Gdzie do cholery jasnej jest mój brat?-Spytał z frustracją w głosie.
Rick puścił syna i głośno westchnął.

-Zanim ci to powiem prosił bym cię o zachowanie spokoju.

-Nie żyje?-Przerwał mu Daryl.

-To nie do końca tak... -mężczyzna nie wiedział jak to dobrać w słowa.

-Przypiąłem go kajdankami do dachu!-Wtrącił się t-dog bardzo zakłopotany.

Daryl chciał się na niego rzucić ale Rick go powstrzymał.

-Słuchaj on stanowił dla nas nie bezpieczeństo chciał zabić T-Doga!-Odparł rick oschłym głosem.

-Kim ty kurwa jesteś żeby mówić mi czy mój brat jest niebezpieczny czy nie .

-Rick Grimes-Oznajmił.

-Rick Grimes?-Po tych słowach mężczyzna rzucił się na Ricka ale Shane mu przerwał.

-Uspokój się nie wiadomo czy nie żyje-Shane próbował uspokoić mężczyzn.

-Nie wiadomo ?-Prychnął Daryl.

-Zostawiliście go na dachu przypiętego a po za tym tak ciężko było wam go odpiąć ?-Powiedział na jednym wdechu.

-Próbowałem przysięgam ale ... kluczyki wpadły do studzięki-Powiedział t-dog z głową spuszczaoną w dół.

-Ale zabezpieczyłem drzwi sztywni nie powinny się przez nie przedrzeć .

Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko wziął kusze i poszedł do lasu Shane próbował go powstrzymać jednak z marnym skutkiem.

Minął jakiś czas i każdy wrócił do swoich zajęć ja z uśmiechem w patrzywakam się w Lori Ricka i Carla było to najsłodszą rzeczą jaką dziś zobaczyłam .

Po chwili rick coś powiedział Carlowi poklepał go po głowie i poszedł sobie , Carl chwilę błądził wzrokiem ale wkońcu zatrzymał się na mojej osobie pokiwałam mu a on zaczął iść w moja stronę.

Gdy usiadł obok poprostu się do niego przytuliłam.

-Carl tak się cieszę!-Powiedziałam szczerze na co on się uśmiechnął.

-Musisz poznać mojego tatę Mad napewno cię polubi .

-Jasne ! Mam taką nadzieję-Bardzo chciałam poznać się bliżej z rodzicami Carla wyglądają na kochanych ludzi.

-Napewno cię polubi skoro ja cię lubię!-Powiedział entuzjastycznie.

Chwilę jeszcze pośmiałam się z młodym grimsem po czym moja mama zawołała nas na kolację.

Carl poklepał mnie po plecach po czym już po chwili byliśmy przy ognisku .

Wzasadzie była to obiado kolacja no ale cóż wszyscy usiedliśmy na kłodach i piękach tylko Sophia I jej rodzice rozpaplli małe ognisko obok nas .

Przystaplismy do smażenia ryb Shane podał trzy ryby Ed'owi a następnie rozdał każdemu przy naszym ognisku .

Morales rozmawiał z żoną I dziećmi ,Lori przytulała się do Ricka, Jim rozmawiał z jacuqi , Moja mama rozmawiała z Dalem, Andrea i Amy śmiały się do siebie na wzajem , Shane i T-Dog poprostu pusto patrzyli się w ogień, a ja miałam głowę opartą na ramieniu Carla.

-Ed umowa była taka że ogień ma być minimalny, chcesz zwabić nam tu całą gromade sztywnych?-Zaczął rick na co ed wzruszył ramionami.

-Okej w takim razie Carol wyjmij to-Powiedział obojetnie rick spojrzał sie na niego z pogardą.

Carol siłowała się z pieńkiem nie mogłam na to patrzeć i po chwili zapytałam.

-Pomóc pani ?-Naprawdę nie mogłam patrzeć na kobietę która robi wszystko kiedy jej mąż zrobił by to z łatwością.

-Nie trzeba słońce dziękuję że pytasz-Powiedziala finalnie wyjmując pieniek.

To jak Ed traktuje żonę strasznie mnie irytuje Carol jest Bardzo dobrą kobietą i nie zasłużyła sobie na takie traktowanie .

-Hej dzieciaki i ty Dale!-Pojdzicie że mną na chwilę chce wam coś pokazać.

Frustracja zamieniła się w ciekawość byłam bardzo ciekawa co ta chce nam pokazać ja Carl I dzieci Moralesa szybko poszliśmy za kobietą Sophia też chciała ale ed jej stanowczo zabronił.

Kobieta zaprowadziła nas do kampera gdy wszyscy się zatrzymaliśmy zaczęła wyciągać coś z kieszeni.

-Wzasadzie to nic takiego ... Wybaczie że odciągnęłam was od ogniska , Amy ma jutro urodziny chciałabym żebyście doradzili mi czy mogę jej dać ten naszyjnik .

Po chwili wyjęła z kieszeni Bardzo ładny naszyjnik gdy tylko na niego spojrzałam iskierka w oku mi się zaświeciła ciocia kate miała podobny.

-Wiesz gdybys mi taki dała sam bym nie pogardził-Powiedział starszy mężczyzna powodując uśmiech na twarzy wszystkich.

-Jest naprawdę ładny!- Powiedziała Dziewczynka.

-Dziękuję wam bardzo to dużo dla mnie znaczy wracajmy do reszty-Oznajmiła kobieta.

-Jutro musimy cofnąć się po Merla nie możemy go tam zostawić-Powiedział rick.

-Do reszty ci odbiło?-Spytał Shane.

-Chcesz jechać tam na własną śmierć jestes aż takim skończonym idiota ?

-Przestańcie!-Nakazla im Lori.

-Carl Madison idźcie już spać-Kazała nam mama nie chciałam się z nią klucic a tym bardziej wysłuchiwać klutni Ricka I Shana więc wykonałam polecenie .

Szłam obok Carla w ciszy rozstawiając się przy naszych namiotach .

-Dobranoc Mad !-Powiedział z uśmiechem.

-Dobranoc miłych snów-Odpowiedziałam z tym samym wyrazem twarzy .

I tak zakonczyl się kolejny dzień apokalipsy zombie.

Cześć! To znowu ja rozdział miał się pojawić już 2 miesiące temu za co strasznieee przepraszam ale naprawdę dużo się u mnie działo.

Wracam już regularnie rozdziały co tydzień w niedziele!!!

Dobranoc ❤

I love you-carl grimesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz