002

78 15 7
                                    

W czasie jazdy zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, jechałam z moim nowo poznanym kolegą ! Cóż nie miałam pojęcia gdzie jedziemy jednak nie miało to znaczenia grunt, że byliśmy wszyscy razem, Ba mieliśmy nawet nowych ludzi ! Z przemyśleń wyrwał mnie niebieskooki Chłopak
-Chcesz zagrać w uno?-powiedział z dosyć szyderczym uśmiechem.
-Jasne.-Powiedziałam starając się zrobić podobną minę.
Jednak słysząc po chwili śmiech Chłopaka już wiedziałam że mi coś nie wyszło.
-Tylko ostrzegam nie masz ze mną żadnych szans-Powiedział bardzo pewny siebie na co prychnęłam śmiechem.
-A zakład że wygram?-Powiedziałam również pewnym siebie tonem.
-Dobra, bo i tak nie wygrasz. Kto pierwszy, będzie mógł przeczytać ten komiks-Powiedział wyjmując wspomniany przedmiot z plecaka.
-Zgoda-Odpowiedziałam mu dosyć szybko i bez emocji.
-Zgoda-Powtórzył za mną.
Zaczęliśmy rozgrywkę, miałam nawet okej karty 2 zmiany koloru, bloki no i oczywiście poprostu kolorowe karty z cyferkami.
Carl wyłożył niebieską dziewiątkę. Cholera większość moich kart to czerwone.
- Zmieniam kolor na czerwony-Powiedziałam wyjmując wspomniany przedmiot.
Chłopak nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie z pogardą.
Resztę rundy śmialiśmy się lub wkurzaliśmy się na siebie jednocześnie.
-UNO!- Krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam
- Ale jakim cudem jak ja mam jeszcze 4 karty-
Powiedział wystawiając karte. O jak miło, pomyślałam wyciągając swoją ostatnią kartę .
-I PO UNIE-Krzyknęłam jeszcze głośniej.

-Widzisz Carl Grimes to ty nie masz z mną żadnych szans-Powiedziałam z tym samym uśmiechem co on na początku.
-A teraz poproszę moją wygraną. Ten nic nie powiedział tylko zbliżył się do mnie i zaczął łaskotać.
-Przestań !!-Mówiłam jednocześnie się śmiejąc.
-Widzisz Madison Roberts obawiam się że nie przestanę-Powiedział śmiejąc się ze mnie.
-Przestań albo zaraz poznasz smak mojej pieści, mówię śmiertelnie poważnie .
Chłopak przestał, patrzył na mnie ledwo powstrzymując śmiech. Nie minęło 5 sekund, a wybuchł śmiechem ponownie. Nie mogłam patrzeć na to obojętnie, a pozatym coś we mnie chciało i zmusiło mnie do tego aby również się śmiać.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




Minęły może z 2 godziny? Sama nie wiem wygłupiałam się trochę z Carlem.

Przerwała nam Lori mówiąc że znalezli jakieś miejsce i idą zobaczyć czy jest bezpieczne.
-Mamo możemy iść z wami ?-Powiedział z iskierką nadzieji w oczach.
- Nie, jesteście za mali. Pozatym będziemy rozmawiać tam na tematy dla dorosłych.
Carl na to wywrócił oczami, gdy Lori wyszła wstałam i schyliłam się przy oknie zaczynając kręcić "dźwignią" by je otworzyć.
- Co robisz ?-Zapytał nieco dziwnie na mnie patrząc.
-Chyba nie myślisz że będę siedzieć tu bezczynie, nie wiedząc co się wokół nas dzieje.

-Idziesz do mnie czy nie ?-Chłopak na to jedynie skinął głową i potrzedł to mnie. Zaczęliśmy realizować mój misterny plan.
Za oknem było już ciemno. Na dworze była moja matka, mama Carla, Shane i bracia dixon. Reszta widoczne siedziała w swoich autach i czekała na dalsze polecenia reszty. Z takiej odległości nie było za dużo słychać, lecz zobaczyłam że Shane rozmawia z jakiś nowym mężczyzną, który był Koreańczykiem .
-Też go Widzisz?- Powiedział chłopak na co skinęłam głową.
-To niesamowite, że z ludźmi których widzimy pierwszy raz na oczy będziemy teraz jeść posiłki, spać, mieszkać i razem walczyć o przetrwanie. Nic na to nie zareagowałam, bo sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Nie mieściło mi się w głowie życie w jakim teraz mi przystało żyć.
-Masz rację, cała ta sytuacja jest jakaś dziwna. Tydzień temu martwiłam się matemtyką, a teraz muszę martwić się tym, żeby chodzący umarlak nie zagryzł na śmierć mnie i moich bliskich. Rozmowę przerwał nam Shane.
-Ej dzieciaki ładnie to tak podglądać i podsłuchiwać?-Powiedział dosyć rozbawiony.
-Wracajcie tam na koniec auta. Na co Carl wytknął mu język i przewrócił oczami. Shane dosyć rozbawiony tą sytuacją nic nie odpowiedział i wrócił do reszty grupy.
Nic nie mogliśmy już poradzic że nasz plan podsłuchiwania poszedł na marne ale chociaż udało się podglądać! Sama zaśmiałam się z tego w myślach usiadłam obok Carla na naszym wcześniejszym miejscu i zaczęliśmy rozmawiać.

-Myślisz że sobie poradzimy że faktycznie znajdziemy miejsce w którym będziemy bezpieczni?-Zapytałam podzielając się moimi zmartwieniami.

- Wiem że sobie poradzimy, a bezpieczne nie jest nigdzie ale wiem że damy radę. Miałam nadzieję że ma rację.
- Co ty na pytanie za pytanie czyli ty zadajesz mi pytanie, ja odpowiadam i na odwrót . Zapytał uśmiechając się.
-Zgoda. I tak nie mamy nic innego do robienia, a to świetny pomysł żeby lepiej się poznać.
- Ja zacznę. Powiedział niebieskooki.

- Jaki jest Twój ulubiony kolor?
- Zielony. Powiedziałam myśląc o wspomnianym kolorze.
- To też mój ulubiony kolor. Powiedział uśmiechając się.
Pytania szły dosyć spokojnie, typu psy czy koty kiedy nagle chłopak zapytał.

- Jeśli poczujesz się nie komfortowo z tym pytaniem nie musisz na nie odpowiadać ale pytam z czystej ciekawości co się stało z twoim tatą?-Powiedział nieco zakłopotany.
- Jak mam być szczera to nie mam pojęcia-Powiedziałam z bólem w głosie.
- A co z twoim ?-Powiedziałam szybko zmieniając temat.
-Chwilę przed apokalipsą został postrzelony i zapadł w śpiączkę Shane wrócił po niego ale nic nie dało się już zrobić-Powiedział po czym jedna łza bez władnie skapła po jego twarzy. Nie miałam pojęcia co powiedzieć więc poprostu okryłam Chłopaka ramiem . Przerwała nam Lori, która wyraźnie zmieszała się na ten widok.

-Dzieci jest już późno kończymy rozkładać namioty, Madison zmkaj do twojej mamy pobawicie się z Carlem jutro. Powiedziała wciąż patrząc na syna.

-Dobranoc . Powiedziałam poklepując Chłopaka po plecach.

-Dobranoc. Odpowiedział starając się uśmiechnąć lecz zamiast uśmiechu wyszedł mu jakiś grymas.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Gdy tylko weszłam do namiotu i zobaczyłam minę matki wiedziałam że nie jest dobrze.

-Madison co ty sobie wyobrażasz? Odparła Z irytują w głosie.
-Shane mi powiedział, że próbowałaś podglądać I podsłuchiwać.
-Ale to była tylko zabawa nikt nie jest za to zły. Cóż to nie pierwszy raz kiedy muszę przeprowadzać taką konwencję.
-Nie obchodzi mnie to, ja jestem zachowuj się jak zwykle tylko wstyd mi przynosisz, a teraz do spania, bo jutro czeka nas dużo pracy . Wcale jakoś nie zdziwiło mnie to, że Matka jak zwykle ma o wszytko problem. Faktycznie jutro czeka nas dzień pełen pracy, no cóż Dobranoc samej sobie życzę. Haha.

Hejka czy jest 1:45 a ja właśnie skończyłam 2 rozdział być może ?
No cóż kochanie dziękuję za nowe wyświetlenia buziaczki przesyłam miłego dnia lub Nocy mam duża wene więc zaraz biorę się za 3 rozdział

I love you-carl grimesWhere stories live. Discover now