Rozdział XXXII

187 4 4
                                    

•Nie zapomnijcie o gwiazdce⭐•

Pov Aaron:

Staliśmy w basenie i się dusiliśmy. Nie umiałem powstrzymać śmiechu. Z resztą tak samo, jak resztą. To, z jaką powagą Leo stał, patrząc się na nas było nie do opisania. Przez te kilka miesięcy nigdy, nie miał tak poważnej miny. Nawet kiedy dostaliśmy opierdol od dyrektora, za palenie na terenie szkoły razem z Dylanem i Nick'iem, sam nie umiał wytrzymać ze śmiechu.

W końcu udało mi się powstrzymać śmiech, kiedy Tess, która stała obok mnie, zaczęła się kierować do wyjścia z basenu. Przez krótka chwilę, ją obserwowałem, ale w końcu się odezwałem.

-Słońce, gdzie się wybierasz? - Wbiłem w nią wzrok,dalej się uśmiechając. - Nie dokończyliśmy gry, jeszcze dwie rundy.

-Idę do toalety, zaraz wrócę. - powiedziała zdezorientowana. Nasze spojrzenia się spotkały na krótką chwilę, a potem skierowała się do wyjścia z pomieszczenia.

Każdy inny by powiedział, że to normalne. Każdy inny kto jej nie zna. Miała obojętny wyraz twarzy, a zarazem, jakby ktoś przyłapał ją na gorącym uczynku. Pierwszy raz widziałem tą minę. Miałem wrażenie, że powinienem iść za nią, kurwa ale prywatności trochę.

-Dobra nie wytrzymam z wami idę się napić. - powiedział znudzony Leo.

-E e e jak pić to razem! - krzyknął oburzony Nick.

Dylan z Jake'iem zaczęli coś pierdolić, a Noma z Clare. Wszyscy skierowaliśmy się do kuchni. Usiadłem na barowym krześle przy blacie. Jake z Dylanem zrobili to samo, a znowu Leo z Nick'iem zajęli się przyrządzaniem drinków dla dziewczyn i nam po szotach. Dziwczyny podeszły do głośnika i puściły Lane Del Rey. Kiedy Nick już zbliżał butelkę z czystą do czwartego kieliszka powiedziałem:

-Dzięki, ja nie chce. - Nick spojrzał na mnie zdezorientowany.

-Jesteś pewny?

-Tsa. - odpowiedziałem obojętnie.

Nie miałem ochoty pić nic mocnego. Głowa zaczynała mnie boleć. Poza tym, kiedy już widziałem, że butelkę trzyma Nick, nie chciałem skończyć następnego dnia do godziny czternastej w łóżku. On umiaru nie zna. W zasadzie Dylan z Leo też nie zbyt. W pewnym momencie przyszedł Xavier. Kompletnie o nim zapomniałem. Nie wychyla się, może dlatego. Jego brat sekunde później namówił go na whisky z colą. Czyli kolejny do kolekcji o nazwie: "hlanie"

Kiedy po dwudziestu minutach, moi kumple byli po czterech szotach, albo w sumie pięciu... Nie mam pojęcia po ilu, dziewczyny dokańczały drinki, a ja byłem w połowie piwa, Tess dalej nie było. W końcu bez najmniejszego słowa skierowałem się do łazienki na parterze. Była pusta. Uznałem, że może poszła do naszej u góry. Więc skierowałem się na schody. Po pięciu sekundach byłem już przy drzwiach naszej sypialni. Złapałem za klamkę i pociągłem.

Widok, który tam zobaczyłem zostanie mi w pamięci do końca życia. Na podłodze leżała Tess. Była nieprzytomna. Dłoń miała ze krwi, a obok niej była rozbita szklanka.

Kiedy tylko ją zobaczyłem, dosłownie upadłem na kolana.

-Tess! - podniosłem ton i nią potrząsłem.

Nic

-Obudź się! - poklepałem ją delikatny po policzku. Poczułem łzy pod powiekami.

Nic.

Nie wiedziałem co robić. Przyjrzałem się ranie na dłoni. Była dość głęboka, a to miejsce jest mocno ukrwione. Nachyliłem się nad nią i na szczęście poczułem oddech. Kamień spadł mi z serca.

Chłopak z naprzeciwkaWhere stories live. Discover now