Rozdział 1

2.9K 272 241
                                    

To jest SNARRY! Tradycyjnie uprzedzam na początku, bo nadal się zdarzają zaskoczone ludziki XD

Pomysł na to opowiadanie wpadł mi do głowy w zasadzie niedawno, ale uznałam go za wystarczająco ciekawy, żeby go napisać. Na pewno będzie nieco dziwnie, a do tego nigdy jeszcze nie spotkałam się z takim motywem w żadnym ficzku. Jeśli natknęliście się na coś w tym stylu, dajcie znać.

A teraz bawcie się dobrze^^

Rozdział 1

Harry nie miał pojęcia, co zrobić. Czuł się okropnie. Przez jego głupotę i brawurę zginęła jedyna osoba, która mogła go wyrwać od Dursleyów i której bezwarunkowo na nim zależało. Co z tego, że znał Syriusza tak krótko. Mimo wszystko mężczyzna był jego ojcem chrzestnym, kimś, komu jego rodzice ufali tak bardzo, że w razie potrzeby miał zostać jego opiekunem. A teraz wszystko przepadło i to była jego wina.

Wiedział, że Ron i Hermiona martwią się o niego. Pod koniec roku zapewniał ich, że jakoś sobie radzi, ale tak naprawdę w środku był wrakiem. Był wdzięczny przyjacielowi, że część wakacji mógł spędzić u niego, ale paradoksalnie u Dursleyów mógł zagłuszyć wyrzuty sumienia pracą, a tu nie miał zbyt wiele do roboty. Nadal starał się udawać, że wszystko jest w porządku, ale pani Weasley zapewniła go, że ma prawo przeżywać żałobę.

W połowie sierpnia coś jednak zaczęło się z nim dziać. Coś dziwnego, czego nie rozumiał i dlatego wolał o tym nie mówić. Zaczął słyszeć, jakiś szepczący głos. Na początku myślał, że się przesłyszał i nawet spytał Rona, czy też to słyszał.

– Ale co? – spytał rudzielec.

– Pewnie mi się wydawało – odparł w końcu Harry, wzruszając ramionami. Bo jak inaczej miał to wtedy wytłumaczyć?

Teraz jednak szepty przybierały na sile i zdarzały się coraz częściej. Zacząć nawet myśleć, że oszalał, ale przypomniał sobie, że już kiedyś słyszał głos, którego nikt inny nie słyszał. Zaczął więc nasłuchiwać uważniej, chcąc znaleźć źródło tego głosu.

Był nawet moment, kiedy myślał, że może Dumbledore rzucił na niego jakieś zaklęcie, kiedy widział się z nim ostatnio. W końcu to on zabrał go z domu wujostwa, a potem poprosił o przysługę. Miałby dość czasu, żeby zrobić, ale doszedł do wniosku, że popada w paranoję. Po co dyrektor miałby coś na niego rzucać? Harry już i tak zdemolował mu pół gabinetu w szale po śmierci Syriusza. Stary czarodziej przeprosił go wtedy za swoje zachowanie i wyjaśnił motywy swojego postępowania, ale co z tego? Żal, który rozlewał się w Harrym niczym trucizna, sprawił, że nie potrafił tak po prostu wybaczyć.

Potem miał dość czasu na przemyślenie słów dyrektora i powoli żal zamieniał się w pustkę. Był moment, że wszystko stało się mu obojętne. Już nie czuł wściekłości na dyrektora za traktowanie go, jakby był niewidzialny, na Gryfonów i innych uczniów, którzy mieli go za wariata, nie czuł nawet złości na Snape'a, który zamiast uczyć go obrony umysłu, znęcał się nad nim. Teraz to już nie miało żadnego znaczenia. W końcu Snape nienawidził go od początku szkoły. Nienawidził też Syriusza i teraz pewnie świętował w najlepsze, że nigdy więcej go nie zobaczy. Wiedział, że powinien ponownie poczuć wściekłość na tego dupka, ale nie potrafił. Wszystko mu zobojętniało. I właśnie wtedy zaczął słyszeć te dziwne szepty.

Ten głos nie mówił nic złego. W zasadzie Harry nawet go nie rozumiał. To było tak, jakby słuchał kogoś przez zamknięte drzwi i nie dobiegał z jednego miejsca. Słyszał go wokół siebie. Zorientował się, kiedy próbował znaleźć to konkretne miejsce i nie potrafił. Nie wiedział, ile czasu upłynęło, zanim zaczął wyłapywać pojedyncze słowa.

GajaWhere stories live. Discover now