12.

58 8 30
                                    

*** Alex ***


Choć proponowałem, Mo wolała wrócić na noc do mieszkania brata. Wieczór potoczył się o wiele lepiej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Na początku siostra Rydera była trochę skrępowana, ale z czasem rozluźniła się i pokazała swoją prawdziwą twarz. Jej charakter był zupełnie inny, a jednocześnie w jakiś sposób byli do siebie podobni. Było coś takiego w ich sposobie mówienia, gestykulacji, choć Mo była w tym wszystkim bardziej ekspresyjna i otwarta.

Kiedy myjemy naczynia, nagle zaczynam mówić. Wcześniej bałem się tej chwili, a kiedy ona w końcu nadeszła, jedyne co czuję, to spokój.

- To stało się jak miałem piętnaście lat. Pożar wybuchł w nocy, rodzice już spali, a ja grałem na konsoli w piwnicy. Wiesz, rodzice zrobili mi tam taki pokój gier, żebym mógł zapraszać znajomych. Doszło do jakiegoś zwarcia w instalacji i kiedy się zorientowałem, nie mogłem się już wydostać – mówię, metodycznie i powoli myjąc kolejne talerze. Ryder zamiera na moment i kątem oka widzę jego zdziwioną twarz. Zaraz wraca do wycierania naczyń, nie przerywa mi, tylko słucha. - Część schodów się zawaliła i utknąłem. Nie pamiętam, co się działo potem. Było strasznie gorąco, bolało, a kiedy się ocknąłem, wszędzie była woda. Pamiętam tylko urywki, strach i ból. Kiedy mnie wyciągnęli, wszędzie było mnóstwo ludzi. Wiele twarzy, głosów. Wtedy nabawiłem się tego strachu przed tłumami. – To było tak dziwne. Przetwarzane w głowie wspomnienia wcześniej bolały, a teraz... teraz były tylko wspomnieniami. – Wiele miesięcy spędziłem w szpitalu z rozległymi oparzeniami, a kiedy z niego wyszedłem... wszystko było inaczej. Czułem się inaczej, wyglądałem inaczej. To eskalowało z czasem, zacząłem się izolować od ludzi, nawet wmawiałem sobie, że pożar był moją winą, bo nie poszedłem spać wtedy, kiedy mi kazano.

- Dokończę to jutro, choć do pokoju - Ryder odkłada ścierkę i podchodzi do mnie, obejmując mnie od tyłu. Uśmiecham się pod nosem i spełniam jego prośbę. Płuczę ręce, wycieram je ręcznikiem i odwracam się do niego, zarzucając mu ramiona na szyję. Nie muszę nic mówić. Podnosi mnie i zanosi do pokoju.

- Zacząłem też siebie nienawidzić, a jednocześnie w tym wszystkim szukałem jakiejś akceptacji – kontynuuję, kiedy siedzimy już na kanapie, a właściwie to Ryder na niej siedzi ze mną na kolanach. - Chciałem, żeby ktoś powiedział mi, że moja twarz nie jest potworna, że to nie była moja wina, że można mnie kochać. W takich chwilach rzadko trafia się od razu na właściwą osobę. Ja za bardzo tego pragnąłem i to mnie zaślepiało. Jak miałem siedemnaście lat poznałem Matta. Wiesz, to był taki typ buntowniczego chłopaka i ja chyba byłem dla niego takim rodzajem buntu. Przeciwko rodzicom albo czemuś innemu. Za bardzo chciałem czyjejś miłości, by mieć szacunek do siebie. Robiłem wtedy wiele rzeczy, z których nie jestem dumny. A kiedy okazało się, że z jego strony to nie była miłość, poszukałem kogoś nowego i zacząłem starać się bardziej, bo znów wmówiłem sobie, że to była moja wina. Aż moja mama zachorowała na raka. Miałem 22 lata i to mnie otrzeźwiło. Zamiast spędzać całe dnie w jakichś melinach, zajmowałem się nią i po raz pierwszy od wielu lat naprawdę czułem się kochany. Oczywiście to wszystko nie znikło, narastało gdzieś w środku. Nie mogłem patrzeć na siebie w lustrze, bałem się wychodzić z domu gdzie indziej niż do pracy czy do sklepu. Wciąż i wciąż rozpamiętywałem tamten czas, gdy za kłamstwa o miłości dawałem robić ze sobą prawie wszystko.

Czuję, jak ciało Rydera drży, a serce w jego piersi wali jak oszalałe. A mimo tego, obejmujące mnie ramiona nadal są ciepłe, nadal dają poczucie bezpieczeństwa i pewność, że moje słowa niczego nie zmienią. Choć się nie odzywa, ja to wiem. Dziwne, prawda? Nie musi mi wciąż powtarzać, jak bardzo mnie kocha, bo wystarczy już sama jego obecność, spojrzenie, gesty...

Twoja twarz nie jest obca | Boys Love ✅Where stories live. Discover now