8.

53 10 14
                                    

- Nie chcę iść jutro do pracy – wzdycham ciężko. Jest niedzielny wieczór, który spędzamy dla odmiany w moim mieszkaniu, grając na konsoli w jakąś bijatykę.

- Nie marudź, pójdziesz, zrobisz swoje i wrócisz – zbywa mnie Alex, z zapamiętaniem stosując kolejną kombinację ataków. Do tej pory wydawało mi się, że jestem w tym całkiem dobry, zawsze ogrywałem Mo i Ray'a. Tymczasem mój nowy przeciwnik okazał się być na zupełnie innym poziomie. Jego szczupłe palce z prędkością światła uderzały w odpowiednie klawisze na padzie, przez co jego postać wyprowadzała bezbłędne ataki.

- Łatwo ci mówić. Czy ty kiedykolwiek pracowałeś nie w domu?

- Jasne! I to w tylu miejscach, że tobie się nawet nie śniło, chłopczyku. – Swoje protekcjonalne słowa kwituje spektakularnym, miażdżącym zwycięstwem.

- Mhm, już ci wierzę – burczę odkładając pada. Sięgam po butelkę z piwem, chyba już trzecią, w nadziei, że może ta w końcu da mi trochę pocieszenia, skoro Alex się nawet ku temu nie kwapi.

- Niech pomyślę... - Idzie za moim przykładem i też bierze swoje piwo, dając sobie czas na zastanowienie się. –Jak skończyłem osiemnaście, pracowałem w rzeźni przez jakiś rok albo półtora – zaczął wyliczać. - Po rzeźni załapałem się dzikim fartem do pracy w miejskiej bibliotece, a później chyba było jeszcze sprzątanie w hotelu. Albo to było przed biblioteką? Trochę się pogubiłem.

- Wow, ale w sumie, co ja się dziwię. W twoim wieku wypada mieć bogate CV. – Nie umiem się oprzeć, by się z nim lekko nie podrażnić.

- To prawda, młodzieńcze – podchwytuje od razu, przyjmując poważny wyraz twarzy i udając, że podkręca nieistniejącego wąsa. – Dlatego słuchaj starszych i idź jutro do pracy. – Po chwili namysłu dodaje jeszcze, z już zupełnie inną miną – bądź dobrym szczeniaczkiem, co?

Jemu zdecydowanie za bardzo spodobało się nazywanie mnie szczeniaczkiem, ale o dziwo, zupełnie mi to nie przeszkadza.

- Powinieneś chyba wiedzieć, jak się szkoli psy. System nagród, mówi ci to coś? – Odkładam butelkę i kładę się z głową na jego udach. Oplatam rękoma jego brzuch, wtulając twarz w materiał jego bluzy. – Pójdę do pracy, jeśli dostanę coś w nagrodę.

Alex wybucha śmiechem, a jego brzuch aż wibruje. Po chwili czuję jego palce wplecione w moje włosy.

- Ależ dostaniesz nagrodę. W końcu szef wypłaca ci pensję, prawda?

- To oszustwo...

Nie muszę już na niego patrzeć, by wychwytywać uśmiech w jego głosie. Uwielbiam, gdy się uśmiecha, uwielbiam jego uśmiech, jego dotyk. To zaledwie kilka dni, a ja już jestem nim całkowicie zauroczony. Te dni mojego krótkiego urlopu spędziliśmy razem w jego domu. Dokończyłem łazienkę, pomogłem mu z malowaniem ścian w korytarzu, a nawet dostąpiłem zaszczytu uczestniczenia w procesie zbijania ram i naciągania na nie płótna.

Dużo rozmawialiśmy i po raz pierwszy w swoim życiu mogę powiedzieć, że czuję się swobodnie w czyimś towarzystwie. Jednak typowo dla mnie, im lepiej się przy nim czuję, tym większy niepokój to we mnie budzi. Moje obawy nie mogły zniknąć z dnia na dzień, nie mogłem w żaden sposób zyskać pewności, że kiedy mrugnę i znów na niego spojrzę, jego twarz nadal będzie znajoma.

Alex zdaje się łatwo wyłapywać moje zmiany nastroju, więc przez jakiś czas nic więcej nie mówi. Pozwala mi tak leżeć, obejmować się i jedyne co robi, to bawi się moimi włosami.

- Ryder...? – Kiedy w końcu się odzywa, głos ma trochę poważniejszy, ale nadal miękki.

- Hm?

Twoja twarz nie jest obca | Boys Love ✅Where stories live. Discover now