5.

91 11 23
                                    


- Tak jak pisałem, nadal doprowadzam ten dom do stanu używalności, więc nie oczekuj zbyt wiele – mówi, kiedy dochodzimy do bramki. Kiwam głową i wchodzę za nim na teren posesji, a potem przez frontowe drzwi. W środku pachnie kwiatami i farbami, trochę kurzem, starym drewnem, środkami czystości i czymś przyjemnym, choć bliżej nieokreślonym.

Alex prowadzi mnie do pomieszczenia obok pracowni.

- To aktualnie mój salon, sypialnia i pokój rekreacyjny w jednym – śmieje się cicho, nieco zażenowany. Rozglądam się wokół. Pokój jest duży i mocno zagracony. Stoją tu dwie, zupełnie niepasujące do siebie kanapy, na puchatym, zielonym dywanie ustawiono stolik z ciemnego drewna, jego rogi poplamione są farbą. Kilka fioletowych poduszek wala się po podłodze. Białe regały pełne są książek i mniejszych tomików, w których rozpoznaję mangi. Duża, przeszklona szafa jest uchylona, dostrzegam wewnątrz niedbale ułożone kolorowe ubrania. Jednak najbardziej absorbującym elementem wnętrza jest jedna ze ścian. Pokrywa ją zaczęte malowidło. Na razie nie widać, co będzie ostatecznie przedstawiało. Są tylko nakładające się na siebie kolory.

Widzę w tym pokoju Alexa. Nie wiem skąd takie odczucie, bo przecież tak właściwie go nie znam. Lekki bałagan, mnóstwo kolorów i ciepło.

- Przytulnie tutaj – odzywam się w końcu, bo chyba wypadałoby coś powiedzieć.

- Starałem się trochę posprzątać...

- Nie przeszkadza mi bałagan.

- Nie wiem czemu, mam wrażenie, że jesteś pedantem.

- Trochę jestem, ale nie musisz się tym przejmować. – Odkładam swoją torbę na podłogę, a potem podnoszę do góry pakunek z jedzeniem. – Coś musimy z tym zrobić.

- Och, zapomniałem o tym – podchodzi bliżej. Zauważam, że zdążył już zdjąć czapkę. Jego jasne włosy są w nieładzie. – Co mam stąd wziąć?

- Co chcesz – wzruszam ramionami. – Szczerze mówiąc jadłem dzisiaj tylko śniadanie.

Zabiera ode mnie torbę i zagląda do środka.

- Twoja mama bardzo o ciebie dba.

- Chyba uważa, że nie radzę sobie mieszkając samemu – parskam cichym, podszytym goryczą śmiechem. Sam nie wiem, dlaczego tak reaguję na jego słowa, dlaczego to uporczywe, dręczące mnie od lat wrażenie, znów powraca. – Pomóc ci z tym? – pytam, chcąc odwrócić uwagę od mojego głupiego zachowania. Alex, który przez kilka poprzednich sekund uważnie przypatrywał się mojej twarzy, kiwa głową.

- Uprzedzam, kuchnia nie wygląda najlepiej... - ostrzega mnie.

- Obiecuję, że jakoś to zniosę!

- Dobra, dobra. – Wychodzi z pokoju i kieruje się w stronę drzwi bliżej schodów na piętro. Kiedy zapala światło widzę, że wcale nie żartował. Kuchnia jest iście prowizoryczna. Mała lodówka, kilka szafek, z których większość nie ma nawet drzwiczek, wolno wiszący zlew i kuchenka pamiętająca z pewnością ubiegły wiek. Stoi tu jeszcze stół, o dziwo wyglądający na nowy. – Mówiłem... - wzdycha cicho, odkładając torbę na blat. Mimo naprawdę starych i wysłużonych sprzętów, wszystko jest czyste. Alex wydaje się zawstydzony.

- Co mówiłeś? – Postanawiam zagrać tego bardziej zdecydowanego i jakby nigdy nic sięgam po naczynie żaroodporne wypatrzone w jednej z szafek. – Najlepiej wstawić zapiekankę do piekarnika.

- Mhm... - zgadza się ze mną i zaczyna toczyć walkę z kuchenką. Wymierza jej kilka ciosów, chwilę szarpie się z drzwiczkami, ale w końcu udaje mu się uruchomić piekarnik, do którego wstawiam wyjętą już zapiekankę. – Naprawdę nie przeszkadza ci to? – Zatacza ręką półokrąg wokół siebie, chcąc jeszcze dobitniej pokazać, o czym mówi.

Twoja twarz nie jest obca | Boys Love ✅Where stories live. Discover now