Rozdział 1

919 66 4
                                    

Rozdział 1

Dzieci zaczęły wchodzić do Wielkiej Sali. Harry ledwie się powstrzymywał przed podskakiwaniem na swoim krześle. Wiedział jednak, że musi być spokojny i zachowywać się jak prawdziwy dżentelmen, bo inaczej zostanie odesłany do swojego pokoju, a on naprawdę, ale to naprawdę, chciał zostać. Po pierwsze, siedział obok ojca i zawsze lubił być blisko niego. Sprawiało to, że czuł się bezpieczniejszy niż gdziekolwiek indziej. Po drugie, chciał ponownie zobaczyć Charliego, a ojciec obiecał, że będzie on na kolacji.

To był pierwszy raz, gdy Harry uczestniczył w posiłku w Wielkiej Sali. Miał wcześniej obiady z ojcem, personelem, a nawet z panią Weasley, Ronem i Charliem, ale pomieszczenie było teraz tak zapełnione. I głośne. Pokój był także oświetlony tysiącami jasno płonących świec, które unosiły się nad jego głową w środku nocnego nieba wypełnionego gwiazdami. Na stołach stały lśniące, złote kielichy umieszczone na talerzach. Twarze uczniów świeciły niczym tysiące gwiazd. To było piękne.

I straszne.

Ojciec popatrzył na niego, gdy jego kolana zaczęły się trząść. Położył jeden z wąskich palców na dłoni Harry'ego, którą chłopiec trzymał na stole. 

-Wszystko dobrze, Harry?- zapytał.

Jego głos był spokojny i głęboki, a sposób w jaki powiedział jego imię sprawiał, że Harry chciał się uśmiechnąć. Odkąd pamiętał, ojciec był pierwszą osobą, która kiedykolwiek tak się do niego zwracała. Jakby dbał. Jakby naprawdę chciał wiedzieć, czy Harry dobrze się czuje.

-Tak, proszę pa... tak, ojcze. -

Prawie wszystko popsuł w tej chwili. Robił to czasami, kiedy był zdenerwowany albo się bał, ale ojciec nigdy na niego nie nakrzyczał, gdy popełnił błąd i zwrócił się do niego ,,proszę pana". Czasami wyglądał na rozczarowanego, a Harry nienawidził tego. Sprawiało to zawsze, że czuł się mały i głupi, jakby wciąż zasługiwał na zamknięcie w schowku i nakrzyczenie przez wuja Vernona.

- Możemy odejść, jeśli chcesz - powiedział cicho ojciec. Mogę wysłać Nelli, by poczekała z tobą na dole schodów. Jest tu znacznie więcej osób niż jesteś przyzwyczajony. Harry potrząsnął głową. Nie chciał iść. Chciał zostać. Ale czasami wszystko było po prostu przytłaczające.

-Czuję się dobrze, ojcze - odpowiedział. - Naprawdę.

Brwi ojca zwróciły się ku dołowi, gdy zmarszczył czoło patrząc na niego, ale potem skinął głową i zostawił temat. Stoły prawie się zapełniły, a Harry zobaczył błysk jasnoczerwonych włosów wśród morza nowych twarzy. Usiadł prosto i podniósł rękę, machając lekko. Przy stole po lewej stronie, Charlie uśmiechnął się i odmachał. Harry'ego poczuł ciepłe uczucie ogarniające jego ciało. Oparł się na swoim krześle i zrelaksował się.

— Jesteś teraz szczęśliwy? — zapytał ojciec. Jego wargi drżały. Harry wiedział, że jest to jego odpowiednik uśmiechu. -  Widzisz, nie zapomniał o tobie.

Harry skinął głową. Zadowolony uśmiech widniał na jego twarzy. Jego Charlie wrócił. Może mogliby jutro zagrać w Quidditcha lub eksplodującego durnia. Pokaże mu nowe przejście, które znalazł wraz z Fernem na trzecim piętrze, za posągiem garbatej wiedźmy. Fern nie pozwolił mu wejść do odkrytego wejścia, ale mógł się założyć, że Charlie by poszedł razem z nim. Potem mogliby pójść na herbatę do Hagrida i rozmawiać o smokach. Harry zawsze uwielbiał pomysł smoków, ale dopóki Charlie nie zaczął pytać pół-olbrzyma o wszystko, co o nich wiedział i o to, jak je trenować, nigdy nie pomyślał, że są prawdziwe! Teraz naprawdę chciał zobaczyć jednego na własne oczy, ale ojciec powiedział, że to się Nigdy Nie Stanie.

Whelp II - Gniew Snape'a (Severitus)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ