Rozpoczęcie misji

102 7 13
                                    


Był wieczór, kiedy przemierzałem pogrążony w półmroku korytarz cesarskiego pałacu. Cienie rzucane przez pochodnie na arrasy i marmurowe ściany codziennie robiły na mnie tajemnicze, wręcz mistyczne wrażenie. Ten efekt dodawał powagi miejscu zamieszkania najwybitniejszego przywódcy tego stulecia: syn wiedźmy i przybysza z innego świata - człowieka, nauczony przez Tytana magii znaków, którą był zdolny przewyższyć nawet osoby posługujące się czarami naturalnie, ten który pokazał nam piękno magii mieszanej, łączącej różne dziedziny! Wielki cesarz Belos, najwyższy i jedyny kapłan Tytana...



...a także mój wujek.

Ale cudowna droga magii mieszanej wskazanej Wrzącym Wyspom przez naszego imperatora miała też swoją mroczną stronę - zaroiło się od różnej maści złoczyńców, którzy wierzyli, że łączenie różnych stylów czarów da im bezkarność! Dlatego powołano do życia Cesarski Coven - by ścigać zuchwalców wykorzystujących nauki Belosa do czynienia zła!

Jestem Hunter i jestem synem przyrodniego brata cesarza. Nie jesteśmy spokrewnieni przez jego ojca, więc nie ma we mnie ani jednej kropli ludzkiej krwi, ale mimo to nie mogę posługiwać się naturalną magią. Tak się czasami zdarza. Mam jednak cały zapas eliksirów i artefaktów Cesarskiego Covenu, które pozwalają mi tropić wrogów Belosa jak najpotężniejszemu z magów! Śmierć złu! Ja jestem Złoty Strażnik, najgroźniejszy z podwładnych cesarza!

- Ej, dzieciaku! Sprawa jest! - krzyknęła za mną z drugiego końca korytarza głowa Cesarskiego Covenu Lilith Clawthorne, przez co prawie się przewróciłem. Westchnąłem i wróciłem tym samym korytarzem, który właśnie przeszedłem.

- Co jest Lulu? - zapytałem prowokacyjnym tonem.

- Zaczynasz? - spytała wykrzywiając twarz.

Przezwisko ,,Lulu" używała w stosunku do niej jej siostra Eda, również członek naszego covenu, przy czym Lilith nie cierpiała, gdy nazywał ją tak ktoś inny. Czasami nie mogłem uwierzyć, że ta dwójka to rodzeństwo: Lilith ze swoim przywiązaniem do zasad i ładu kontrastowała z chaotyczną, wciąż łamiącą procedury Edalyn.

- Dobra, dobra, przejdźmy do rzeczy. - odpowiedziałem, bo trochę byłem zmęczony i nie chciałem z nią wszczynać kłótni.

- Cesarz mówi, że mamy natychmiast wyruszyć do Bonesborough. Tam otrzymamy resztę instrukcji.

Cóż, członek cesarskiego covenu musi być zawsze gotowy na wezwanie. Wyszliśmy z pałacu i wsiedliśmy na powietrzny statek, na którym czekała na nas uśmiechnięta Edalyn. Ja próbowałem się przespać w czasie lotu, w czym przeszkadzały mi krzyki ,,Lulu" na jej siostrę, która zachowując się wyjątkowo niedojrzale jak na swój wiek musiała wszędzie wkładać palce i wszystko oglądać narażając nas na kraksę - nic nowego.

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Bonesborough było małym miasteczkiem, na którego obrzeżach wylądowaliśmy. Skierowaliśmy się do lokalnej siedziby Cesarskiego Covenu, gdzie mieliśmy otrzymać dalsze instrukcje.

Lilith przedstawiła nas lokalnemu dowódcy, który nam zasalutował. Kiedy głowa naszego covenu poprosiła o więcej informacji, które miano tu nam przekazać, zdziwił się.

- Pani, nic nie wiemy o żadnych rozkazach od cesarza.

- Jak to nie? - zirytowała się Lilith. - Powiedział mi wyraźnie: ,,Weź Huntera i Edalyn i leć z nimi do Bonesborogh, tam przekazałem już dokumenty i wytyczne waszej nowej misji. Zapoznajcie się z nimi i nie wracajcie póki jej nie wykonacie, choćby to miało trwać lata."

Anti-Owl House: Historia Diabelskiej CzwórkiWhere stories live. Discover now