kaszel

553 16 0
                                    

Obudziłam się z mocnym kaszlem w moim łóżku. Zrobiło mi się zimno z jakiegoś powodu. W moim pokoju było otwarte okno. Podeszłam opatulona kocem do okna żeby je zamknąć. Zamknęłam i położyłam się do łóżka. Dziwne, nadal mi było zimno i jeszcze bardziej. Wstałam i poszłam do łazienki się ubierać w mundurek. Ubrałam się i wyszłam do kuchni. Nastałam Tonego jak robił sobie coś do jedzenia. Usiadłam na krześle pół przytomna. Nawet się nie zorientowałam jak ktoś coś mówił.

- Halo młoda?- powiedział Tony.

- Eh.. A tak, no co tam?- powiedziałam i zakaszlałam.

- Ty się dobrze czujesz?- powiedział.

- A.. no.. tak! Nie przejmuj się mną haha..- powiedziałam i schowałam głowę w ręce.

- nie wydaje mi się.- powiedział.

- Haaahaa. Idę do pokoju po plecak!- powiedziałam i wybiegłam po plecak. Kucnęłam żeby zobaczyć czy mam wszystkie książki i zaczęłam bardzo mocno kaszleć. To nie było tak że to o tak malutki kaszelek. Tylko to był jakiś atak mokrego kaszlu. Ktoś wszedł mi do pokoju.

- Widze że coś nie gra.- powiedział Tony.

- Nooo cooś tyyyy!!- powiedziałam i wstałam.

- Jakby się coś nie działo to byś nie zapomniała że jest niedziela i nie ma szkoły.- powiedział a mnie zatkało. Ojć.

- Aaaa. No to by wszystko wyjaśniało. Nooo too ide się przejść papaaa.- powiedziałam i wyleciałam z pokoju. Poszłam do biura Vincenta i zapukałam. Usłyszałam zaproszenie więc weszłam.

- Tak Tola?- powiedział Vince.

-Jaaa idee się przejść paa.- powiedziałam i dostałam kolejny raz atak kaszlu.- To nic takiegooo!!

- Wyjaśnij mi czemu jesteś w mundurku?- powiedział Vince.

- Emm no booo.. szykuje się na jutro do szkoły iii... chce być na jutro przygotowanaaaa... paaa.-powiedziałam i wyleciałam z gabinetu. Zobaczyłam tylko Vincenta twarz, mroźną ale też trochę przejęcia. Ja wyskoczyłam z domu jak opętana dosłownie. Postanowiłam że pójdę do lasu. Dostałam kolejnego ataku kaszlu. Co jest ze mną nie tak!? Usiadłam opierając się jakiegoś drzewa. Wzdychałam tak przez dłuższy czas. Postanowiłam sprawdzić telefon bo ktoś mi coś napisał.

~~~~~~~~~~~~~~~

Tonuś..
Gdzie ty do cholery wyszłaś!?

Nie martw się!! Jestem w lesie haha.

Tonuś..

Opętano cię do huja!? Od samego rana zachowujesz się dziwnie!

Ja się super bawię! Nie przeszkadzaj mi.

Tonuś..
Ta fajnie. Wracaj natychmiast do domu! Myśle że chora jesteś!

No jasne! Znaczy nieee. Znaczy wracam ale nie jestem chora Tony!

Tonuś..
Wracaj!!

~~~~~~~~~~~~~~~

Postanowiłam wrócić bo już sie każdy prół. Byłam przed willą, aż usłyszałam kogoś bieg. To był Shane.

- Gdzie ty byłaś!?- powiedział przytulając mnie.

- Jaa? Ja.. ja byłam w lesie na spacerze! Paa ide do pokoju.- Powiedziałam i szybko pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Postanowiłam się przebrać w coś wygodnego. Poszłam do łazienki się przebrać. Przebrałam się i upuściłam skarpetkę na podłogę. Kucnęłam i miałam już ją wziąść ale znalazłam wagę.. postanowiłam dla otuchy się zważyć. Zobaczyłam na użądzeniu 50 kg. Oh trochę dużo. Schowałam wagę i wyszłam. Położyłam się na łóżko i opatuliłam się szczelnie kocem. Dostałam kolejny raz ataku kaszlu.

- Malutka wszystko dobrze?- usłyszałam głos za drzwiami.

-Ta..- powiedziałam tylko tyle bo zaczęłam się dusić i nie mogłam wypowiedzieć ani słowa. Wstałam i pobiegłam do drzwi. Wybiegłam ze swojego pokoju, pobiegłam w stronę tarasu, udało mi się złapać oddech.

~~~~~~~~

Słowa : 5 2 2 <333

Rodzina Monet| Moje marzeniaWhere stories live. Discover now