Jedenaście

1K 114 2
                                    

Kobiet nigdy nikt nie zrozumie. Ja siebie nie potrafię :-) Dopiero, co zawiesiłam, a już mi wpadł nowy pomysł i napisałam rozdział. Ruszam z tym dalej, jest dobrze. Podziękowania dla pewnej osóbki, która też mnie mocno zmotywowała ♥



17.07.2014 poniedziałek

   Doszedłem do siebie, czułem się już znacznie lepiej, ale dla pewności zostałem jeszcze w domu. Szef na szczęście zrozumiał. Obiecałem, że we wtorek już na pewno będę.

   Poznałem nawet pewną dziewczynę – Joy. Jest świetna, błyskotliwa i dowcipna. Do tego bardzo ładna. Tylko nie myśl Diana, że robię to byś była zazdrosna. O, na pewno nie! Po prostu... z Tobą nigdy nic nie wiadomo. Podobałaś mi się strasznie, może i dalej tak jest, los sprawił, że zamieszkaliśmy obok siebie, ale los także sprawił, że ja jestem wolny, a Ty zajęta przez jakiegoś brutala, którego kochasz i któremu dajesz kolejną szansę, nie widząc, jaki jest wobec innych. Nie lubię takich zawirowań. Wolę, jak wszystko jest uporządkowane. Tylko, między nami ciągle jakiś bałagan...

   Oglądałem telewizję, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Ledwo otworzyłem, do mieszkania wpadła Mandy, dysząc ciężko.

- Twój telefon działa? – Zapytała, a ja zmarszczyłem brwi.

- Tak – odpowiedziałem powoli.

- To, dlaczego do jasnej cholery, nie odbierasz, jak do ciebie dzwonię?! – Wydarła się, a ja zatrzasnąłem drzwi.

- Jezu, nie wiem. Może się rozładował. Co się dzieje? Coś z Max'em?

- Nie, mały dobrze się trzyma – westchnęła i ruszyła do kuchni. – Ale pierdzielnik. Dylan, na Boga!

- Mandy, mów, o co chodzi, a nie mi inspekcję w domu robisz! – Podniosłem głos, ale co się dziwić. Byłem zdenerwowany i nie wiedziałem, o co biega. Czy coś poważnego, czy nie.

- Dzwonił tata. Mama znowu jest w szpitalu. Złamała nogę. Będzie jeździła na rehabilitację.

- Co? Czemu do mnie nie zadzwonili?

- Nie chcieli cię martwić, bo wiesz... masz pracę, swoje życie.

- To moi rodzice! No, ale mów...

- Potrzebna jest im pomoc. Albo zajęcie się gospodarstwem i domem albo zawożenie mamy na rehabilitację. Wiesz, że bym pojechała, ale nie dość, że to kawałek drogi, to mam jeszcze ze sobą Max'a. No i praca. Więc pomyślałam... że ty mógłbyś się na jakiś czas wprowadzić do rodziców. Musiałbyś tylko wcześniej wyjeżdżać do pracy, ale tak... dałbyś radę zająć się gospodarstwem. Masz samochód.

- Nie no tak... - podrapałem się po karku. – Pojadę. Muszę pomóc rodzicom. Dobrze, że do mnie przyszłaś.

- Rodzice prosili mnie o dyskrecję, ale no... do kogo innego mogłabym pójść, jak nie do swojego niestety ukochanego braciszka? – Uśmiechnęła się i przytuliła do mnie.

- Ja ci dam niestety – dźgnąłem ją lekko w żebro, na co pisnęła.

- Dziękuję, jesteś wielki. Jak tylko będę miała czas, to też będę przyjeżdżać, ale póki, co... nie wyrobię się.

- Nie musisz się tłumaczyć, rozumiem siostra – kiwnąłem głową.

- Dobra, to ja dam znać rodzicom – ruszyła do drzwi. – A! Posprzątaj ten bałagan, co? – Dodała ciszej.

- Jasne, leć już!

- Dzięki, pa!

   Z uśmiechem na ustach, zamknąłem drzwi. Był to nagły zwrot w moim życiu, ale nie mogłem zostawić rodziców na lodzie. Należała im się choćby taka drobna pomoc za to, co dla mnie zrobili. No i wiedziałem, że będzie to dobra okazja by oderwać się, choć na chwilę od problemów. Przemyśleć wszystko. Zastanowić się.

   Wróciłem do salonu i zadzwoniłem do rodziców. Ustaliliśmy wszystko. W środę mogę śmiało przyjeżdżać.        

little stupid things // short story Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz