Pięć

1.3K 154 7
                                    

09.07.2014 niedziela

   Kiedy masz nieposprzątane mieszkanie, ciuchy porozrzucane po wszystkich pokojach, a w lodówce świecą pustki — wtedy w odwiedziny przychodzą rodzice. Natomiast, kiedy się napracujesz, dopniesz wszystko na ostatni guzik, spędzasz samotnie dzień albo wieczór.

   Ja to miałem pecha...

   Wyciągnąłem chipsy i szykowałem się do obejrzenia meczu, gdy zadzwonił dzwonek. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Kogo mogło przywiać o tej porze?

   Dochodząc do drzwi, pomyślałem o Tobie, Diano. Ale to byłoby już zbytnio przewidywalne, więc odrzuciłem myśl, że to Ty. Chociaż i tak bardzo bym się ucieszył, widząc Cię.

   Niestety, zobaczyłem tylko swoją straszą siostrę z jej synkiem.

- Jezu, cześć — westchnęła, ładując się do środka. Ukucnęła przed Max'em i zaczęła zdejmować mu bluzę. — Musisz mi pomóc. Wiem, że jest późno, pewnie szedłeś spać i...

- Nie chodzę spać o tej godzinie — wtrąciłem się, a Mandy tylko przewróciła oczami.

- W każdym razie, zostawiam ci Max'a. Sky się rozchorowała i muszę wziąć za nią zastępstwo w szpitalu. Nie mam go, z kim zostawić — popatrzyła ze smutkiem w oczach najpierw na mnie, a potem na chłopczyka, który zaczął przegryzać palca. — Zostaw — upomniała go.

- A twój pożal się Boże facet gdzie się podział? — Podszedłem do Max'a i wziąłem go na ręce. — O, chłopie, ale urosłeś — zaśmiałem się, a on razem ze mną.

- Rozstałam się z nim — szepnęła.

- Wreszcie — mruknąłem pod nosem, idąc do salonu. — Powinnaś była już dawno go zostawić.

- Dobra, daruj sobie. Ja tu jestem starsza, ja mogę upominać — uśmiechnęła się, rzucając na kanapę torbę z rzeczami dla Max'a.

- Taa, chciałoby się siostrzyczko — prychnąłem, a siostrzeniec podał mi kilka zabawek.

- To, jak? Zostaniesz z nim, prawda? — Złożyła ręce, jak do modlitwy, zaciskając usta.

- Pewnie — wzruszyłem ramionami, a Mandy przytuliła mnie na chwilę, przez co się skrzywiłem.

- Ech, ty dalej nie lubisz się przytulać — westchnęła, poprawiając włosy.

- Na pewno nie z tobą — uśmiechnąłem się szeroko, na co siostra trzepnęła mnie w ramię. — Żartowałem. Leć już.

- Dasz sobie radę, tak?

- Tak. Już nie raz się zajmowałem Max'em.

- No wiem, wiem... Pa, kochanie — ucałowała synka.

- Pa, mamo — mruknął cicho, nie odrywając wzroku od zabawki.

- Jakby, co dzwoń — dodała, zatrzymując się przy drzwiach. — Będę rano przed szóstą.

- Jasne. I tak mam dopiero na dziewiątą.

- Co tak późno?

- Nie opłaca się otwierać wcześniej, bo i tak nie ma ludzi. Decyzja szefa.

- No w sumie racja. Dzięki jeszcze raz. Pa — machnęła ręką i wyszła. Spodziewałem się wizyty rodziców, kolejnych pytań, co u mnie, jak sobie radzę, czy znalazłem dziewczynę, a w zamian tego zostałem z moim siostrzeńcem. Spędzanie czasu z Max'em jest zdecydowanie przyjemniejsze. Nie obrażając oczywiście rodziców.

///

- Wygrałem! — Krzyknął zadowolony Max, unosząc wysoko jeden z samochodzików.

- Jesteś mistrzem wyścigów — uśmiechnąłem się, a chłopiec pokiwał głową.

- Wujek? Zjemy coś? — Zapytał, wyjmując z torby kolejne zabawki.

- Na co masz ochotę?

- Ciastka! — Wykrzyknął radośnie.

- Ale tylko kilka, jest późna godzina.

- Nie chce mi się spać — pokręcił głową.

- Nie długo i tak będziesz musiał iść — poszedłem do kuchni i wyciągnąłem z szafki nasze ulubione ciastka. Wracałem do salonu, gdy ktoś zapukał do drzwi. Czyżby Mandy już wróciła? Nie, niemożliwe.

   Otworzyłem drzwi.

- O, Diana — mruknąłem bardziej do siebie, skanując Cię wzrokiem.

- Cześć — powiedziałaś radośnie, podsuwając w moją stronę talerz z dwoma kawałkami ciasta. — Trochę późno, ale prawie pół rodziny mi się dzisiaj zjechało.

- To, jak ci się udało zostawić te dwa kawałki? — Zapytałem zaciekawiony.

- Od samego początku myślałam o tobie, więc ukroiłam, ukryłam i teraz ci je daję w ramach podziękowań — uśmiechnęłaś się szeroko, a ja poczułem się naprawdę wspaniale. Myślałaś o mnie.

- Już daj spokój z podziękowaniami — wziąłem talerz, a wtedy podbiegł do mnie Max, kryjąc się za moimi nogami.

- O — zdziwiłaś się. — To pewnie twój syn, tak?

- Syn? Nie. Siostrzeniec. Muszę się nim zająć do jutra. Może... zostaniesz chwilę z nami?

- Bardzo chętnie — zaśmiałaś się, a ja odetchnęłam z ulgą. Chyba bym się totalnie skompromitował, gdybyś odmówiła.

   Chwilka zmieniła się w długie godziny, jakie spędziliśmy razem z Max'em. Naprawdę świetnie się bawiliśmy. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

   A ciasto smakowało znakomicie.  



Rozdział niesprawdzony. Później poprawię jakieś błędy... Mam nadzieję, że już większość przeczytała ogłoszenie i przeniosła się tutaj. Moglibyście dać znać, że jesteście? Wystarczy gwiazdka :* Dziękuję.

little stupid things // short story Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz