Rozdział 9

3.5K 68 55
                                    

Następnego dnia była niedziela. Tego dnia, miałam bardzo dobry humor, ponieważ bardzo się wyspałam. Za pięć dni miały być moje urodziny, więc tym bardziej się cieszyłam. Oczywiście było mi trochę smutno, że to będą pierwsze urodziny bez mamy i babci.

Moje piętnaste urodziny.

Z jednej strony, cieszyłam się, że spędzę je z moją – aktualnie – najbliższą mi rodziną, a z drugiej, nie do końca byłam przekonana do świętowania ich z samymi mężczyznami.

Wstałam, poszłam do łazienki, wzięłam gorący prysznic i przy okazji umyłam też włosy. Założyłam szlafrok, i papcie z różowymi pomponami. Wysuszywszy włosy, rozczesałam je. Postanowiłam, że zostawię je rozpuszczone.

Poszłam się przebrać. Ubrałam żółty top i czarne jeansy.

Zeszłam na dół do kuchni, by przywitać się z gosposią i zjeść pyszne śniadanie.

Gdy weszłam do pomieszczenia, przy kuchence zastałam naszą pomoc domową. Miała włosy koloru szatynowego upięte w koka, białą koszulkę i ciemne dresy, które były przykryte bordowym fartuszkiem.
Gdy mnie zobaczyła, aż rozbłysły jej oczy.

- Dzień dobry, moje dziecko. – Przywitała się. Miała bardzo piękny, lecz odrobinę piskliwy głos.

- Dzień dobry. – Również się przywitałam i obdarzyłam kobietę uśmiechem, który od samego rana nie schodził mi z twarzy.

Usiadłam na jednym z krzeseł przy wyspie kuchennej i z podziwem wpatrywałam się w naszą gosposię, jak bezproblemowo odnajduje wszystkie potrzebne jej produkty.

Zapewne zna całą tą kuchnię, tak dobrze, jak żaden z obecnych tu chłopców.

- Przygotowałam dziś gofry. Masz ochotę? – Zapytała i postawiła przede mną talerz z piętrzącymi się goframi.

- Tak, dziękuje.

- Nazywam się Eugenie. Miło mi było usłyszeć, że wreszcie zamieszkasz z nami, Hailie.

- Mi również jest bardzo miło panią poznać.

- Drogie dziecko, mów mi po imieniu, proszę.

W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam się rozkoszować smakiem obłędnych gofrów.

- Chcesz bitą śmietanę, lub owoce? – Zapytała Eugenie.

- Nie, dziękuje. Same gofry są wyśmienite.

Zauważyłam, że na twarz kobiety wkradł się mały rumieniec i aż się lekko do mnie uśmiechnęła.

Gdy zjadłam trzy gofry, podziękowałam Eugenie i wyszłam z kuchni. Poszłam do salonu, pooglądać coś na netfixie. Przykryłam się kocem, który znajdował się na oparciu ciemnego fotela i usiadłam na kanapie. Włączyłam Krainę Lodu, której nie miałam okazji jeszcze oglądać.

- Co tam oglądasz Hailie? - Ktoś nagle znalazł się obok mnie na kanapie.

Denerwowało mnie to, że oni wiedzą, jak się nazywam, a ja muszę się dowiadywać ze spotkania z nimi.

- O nieee... Tylko nie to. - Powiedział mój brat, ale w jego głosie wyczułam nitkę rozbawienia.

- Shane? - Zapytałam. Nie poznałam jeszcze tylko Shane’a i Tony’ego. Nie wiedziałam, który to który, bo – tak jak mówił Cam - są bliźniakami, dlatego postanowiłam, że strzelę.

- Tak, to ja. O, a to jest Tony.

Kolejny – na szczęście, już ostatni – brat przyszedł do salonu. Gdy usiadł na kanapie, zobaczyłam, że różnią się jedynie tym, że Tony ma tatuaż na lewej ręce, a Shane ma kolczyka w brwi. Poza tym wyglądali niemal identycznie.

Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz