Rozdział pierwszy

13 0 0
                                    

Lucas poczuł na twarzy chłodny powiew wiatru, który rozwiewał jego czarne włosy. Oparł się na łokciach o parapet, obserwując ulicę i przechodzących wzdłuż niej ludzi. Odetchnął. Uwielbiał przesiadywać przy oknie i patrzeć na okolicę. To zawsze go relaksowało z jakiegoś powodu. W jego głowie kłębiła się masa myśli. To był ich przedostatni rok nauki. Zaraz skończą szkołę i zaczną dorosłe życie. Wszystko miało się zmienić. A on najbardziej obawiał się jednego: utraty kontaktu z rudowłosą dziewczyną o nazwisku Potter. Przyjaźń z Rachel była dla niego niezwykle ważna. Co i tak było niełatwe ze względu na  ich ojców. Chłopak obawiał się, że ich drogi nieodwracalnie się rozejdą po zakończeniu nauki. Każde z ich pójdzie w swoją stronę i będzie żyło własnym życiem. Choć może wcale nie będzie tak źle?

-Lucas! Gdzie ty jesteś? Zaraz spóźnimy się na pociąg!- usłyszał wołanie z dołu swojej siostry bliźniaczki. Faktycznie powinni już wychodzić. Prędko zamknął okno i przekręcił klamkę. Następnie przeszedł wzdłuż przedpokoju i zszedł w dół po wąskich, drewnianych schodach.  W ślad za nim zbiegły ich dwa koty. Przy drzwiach wejściowych czekali już jego matka, siostra i młodszy brat. Na jego widok Emily skrzyżowała ręce na piersi.

-Co ci zajęło tyle czasu?- zapytała swojego brata. 

Lucas wzruszył ramionami.

-Zamyśliłem się - odparł.

Emily wypuściła powietrze i pokręciła głową.

-Przez to twoje bujanie w obłokach, kiedyś rzeczywiście nie zdążymy na pociąg i co wtedy?- mruknęła z dezaprobatą. 

Lucas zamierzał jej coś na to odpowiedzieć, ale przerwała im matka mówiąc, że powinni już wychodzić. Wsiedli do samochodu, Lucas z przodu, a jego rodzeństwo z tyłu. Jechali w milczeniu, jak to zwykle bywa podczas jazdy. Lucas opierał się ręką o szybę i obserwował mijane po drodze miejsca.  Droga na stację minęła ich dosyć szybko. Gdy wysiedli z auta okazało się, że zaczął kropić deszcz. Ale mieli parę kroków do budynku, więc nie przeszkadzało im to jakoś szczególnie. Oczywiście, kiedy weszli na odpowiedni peron znaleźli się w samym środku tłumu uczniów i ich rodziców. Minęli kilkoro pierwszoroczniaków i zatrzymali się na uboczu. Emily rozejrzała się dookoła.

-Będziemy musieli znaleźć szybko przedział, nim wszystko zajmą - stwierdziła dziewczyna, zwracając się do pozostałych członków rodziny.

Vivianne, ich matka, pokiwała głową.  Następnie przytuliła czule każde ze swoich dzieci, szczególnie najmłodszego syna. Wiedziała jednak, że w tym wieku nie mają oni zbytnio ochoty na publiczne czułości, więc pożegnanie było stosunkowo krótkie. 

-Uważajcie na siebie - poleciła im kobieta. - I opiekujcie się  bratem - dodała, zerkając na bliźnięta.

-Mamo, ja mam trzynaście lat!- oburzył się Marcus.

Vivianne uśmiechnęła się z politowanie i zaraz zostawiła swoje dzieci same. Troje rodzeństwa ruszyło w kierunku pociągu. 

-Słuchaj, zostawiam Marcusa z tobą. Pójdę znaleźć dziewczyny - oznajmiła Emily. 

-Czyli cały obowiązek spada na mnie?- prychnął nieco żartobliwie chłopak. 

-Nie, po prostu wątpię aby Marcus chciał słuchać grupy plotkujących dziewczyn. Zanudziłby się z nami - odparł jego siostra i wystawiła mu język. A potem zniknęła w tłumie uczniów. 

-Łatwa wymówka - mruknął Lucas. - Wolisz zostać ze mną, czy znaleźć przedział z jakimiś swoimi rówieśnikami?- spojrzał na brata.

-Z tobą - odparł Marcus. 

Kręte ścieżki losuWhere stories live. Discover now