Rozdział 22

186 17 0
                                    

           Mogła się założyć, że każdym wstrząsnęła ta wieść. Widziała konsternacje na twarzach obu mężczyzn. Rogers wraz z Wilsonem odeszli na parę kroków w tył dyskutując. Musieli się teraz uważnie zastanowić co trzeba było zrobić. Jenna w tym czasie podeszła bliżej Bucky'iego.

— Poczekaj uwolnię cię z tego badziewia. — Powiedziała i obeszła mężczyznę stając za jego plecami, gdyż to właśnie tam znajdowała się wajcha do poruszania górną częścią imadła prasy. Poluźniła ją na tyle by James mógł na spokojnie uwolnić rękę.

— Dzięki — mruknął  gdy stanął już na nogi. Jenna kiwnęła mu głową.

— Nie ma za co — odchrząknęła. Niemal od razu skrzywiła się i pomasowała szyję. Barnes patrzył na nią swoim smętnym wzrokiem. Domyślił się, że to on jest winowajcą.

— Wybacz mi — wskazał na jej szyję. — Nie chciałem, żeby to się tak skończyło.

— Nie masz za co James — wychrypiała. — Wiem, że nic nie mogłeś na to poradzić. — Bruneta poruszyły słowa kobiety. Jak mogła nie mieć mu za złe tego co jej zrobił?

— Bucky. Na imię mam Bucky. — Przedstawił się kobiecie, poprawiając swoją bioniczną rękę. 

— Dobrze, Bucky — uśmiechnęła się. — Jestem Jenna — Przedstawiła się wyciągając rękę do mężczyzny. James choć wpierw niepewnie, ujął jej dłoń i delikatnie ścisnął. — W końcu poznaliśmy się oficjalnie. — Uśmiechnęła się ponownie, a Bucky nagle skojarzył ją z wydarzeń sprzed roku, kiedy to udało mu się wyrwać HYDRZE. Wtedy miała tylko zielone włosy, zaś teraz zrobiła na jasny wręcz gołębi blond.

— Co to za jedni? — Steve w końcu wrócił i nawiązał do ich rozmowy sprzed chwili.

— Elitarny szwadron śmierci. Najskuteczniejszy w dziejach HYDRY, i to zanim podano im serum.

— I co, wszyscy są tacy jak ty? — zapytał Wilson stając obok Kapitana.

— Gorsi. 

— A ten lekarz. Będą go słuchać? — zapytał Steve z rękoma na piersi.

— Powinni. 

— Mówił coś o obalaniu imperium.

— Z nimi może mu się to udać. — Brunet zwiesił znowu głowę w dół dając swoim włosom opaść na twarz. Jenna dziwnym odruchem chciała mu je szybko odgarnąć z czoła. — Znają trzydzieści języków, umieją wtopić się w tło, zinfiltrować, zniszczyć cele żywe i martwe. Obalą rząd w jedną noc zanim się ktoś zorientuje.

— Tydzień temu sprawa byłaby o wiele prostsza — odezwał się Sam obchodząc Kapitana tak by stanąć bliżej wyjścia.

— Wierzysz w to? — zapytała Jenna. Dla niej było to bez różnicy. Sprawy tak czy siak by się skomplikowały. Jak zawsze zresztą. 

— Zadzwonię do Tony'ego.

— Co ty, on ci nie uwierzy.

— A gdyby?

— To i tak ma Protokół na głowie, wiążący mu ręce. 

— Sam ma rację Steve.

— Czyli jesteśmy sami. — Stwierdził blondyn.

— To się jeszcze zobaczy — powiedział Sam. — Znam takiego jednego.

Że niby kogo znasz Wilson? Pomyślała Jenna.

— Jak tak to zbierajmy się. Nie ma czasu do stracenia. — Zdecydowała Jenna.

Ruszyli czwórką do wyjścia. Steve delikatnie wychylił się za główną bramę pustostanu sprawdzając czy droga była wolna. Od razu po ich ucieczce wysłano pościg. Ross przecież nie mógł od tak pozwolić im umknąć mu sprzed nosa.

ELECTRA┃BUCKY BARNESWhere stories live. Discover now