Rozdział 7

970 61 4
                                    

           Prędkość jaką osiągnęło uszkodzone znacznie auto była zaskakująca, jednak jak najbardziej ciesząca zielonowłosą kobietę. Przez rozbitą szybę słyszała szum aut i huk wiatru. Ostre skręty w jakie wpadał pędzący pojazd, rzucały Jenną po tylnych siedzeniach i nawet złapanie się uchwytu przy dachu pojazdu niewiele dawało. Stres jaki czuła przyprawiał ją o skręty żołądka, a jej niedojedzone w domu tosty niebezpiecznie przypominały o swojej obecności w jej przełyku. Nie był to najlepszy sposób na spędzanie dnia wolnego i w tej chwili żałowała, że pracowała w TARCZY. Była prawie pewna, że w zwykłej policji nikt nie chciałby jej tak często wykańczać jak w pracy jako agent tajnej organizacji pozarządowej. Kobieta zaparła się mocniej o siedzenie przy kolejnym ostrym manewrze jakie wykonało auto. Zamknęła mocno oczy i odetchnęła głęboko. Jeszcze żyła. Jeszcze. Casey przygryzła mocno dolną wargę. Jeżeli to przeżyję w jakiś cudowny sposób to będzie cud. 

Agentka zebrała się w sobie i powoli obejrzała się za siebie, by spojrzeć na tylna szybę samochodu. Pojazdy ich ścigające wyłapała niemal od razu. Wstrząsnęła rękoma jakby chciała pozbyć się z nich jakiegoś brudu, a na koniec mocno zacisnęła dłonie w pięść. Sięgnęła za plecy po swój pistolet, odbezpieczyła broń i przyłożyła ją do czoła lufą do góry, na szybko licząc do dziesięciu. Otworzyła okno obok siebie, od razu zagłębiając się w szumie pędzących aut. Wychyliła się na tyle na ile była w stanie i upewniła się, że nie wyleci przy kolejnym skręcie, po czym wystawiła ręce przed siebie, oddając kilka strzałów w wrogie pojazdy. W  tej chwili dziękowała sobie w duchu za zabranie pistoletu.

Kobieta celowała w opony, podejrzewając iż oddawanie strzałów w maskę i przednią szybę dużo im nie da, a jedyne co, to straci naboje. 

Jak pierwsze próby nie dały oczekiwanych rezultatów, tak kolejne trzy przebiły przednie koła sprawiając, że ścigający ich radiowóz skręcił gwałtownie tracąc przyczepność z jezdnią. Samochód przekoziołkował parę razy, końcowo leżąc na dachu, blokując drogę innym. Jenna westchnęła i schowała się z powrotem do pojazdu. Fury jak mogła usłyszeć również nie próżnował, likwidując inny pojazd zajeżdżający ich od prawej strony. Casey oparła się o przednie siedzenia, tak by na spokojnie móc patrzeć na drogę przed nimi jak i na swojego szefa. Na chwilę mieli spokój. Tamtym zajmie trochę czasu zanim przebiją się przez stworzony rozbitymi autami korek, a oni w tym czasie będą mieć czas na spokojne ulotnienie się. 

— Przysięgam oni nie byli po mnie. Wszystko płaciłam regularnie — jęknęła obolała odchylając głowę do tyłu. Wszystko ją piekielnie bolało, począwszy od paznokci stóp, kończąc na włosach na głowie. — Fury? — Jenna spojrzała na szefa, ten jednak siedział cicho, zapatrzony przed siebie. Jego wzrok, co zdecydowanie nie pocieszyło kobiety, był z lekka przerażony. — Co jest... — zapytała, podążając za jego spojrzeniem, niemal od razu tego żałując. — Wy se żarty nieśmieszne robicie... — sapnęła z niedowierzaniem. Przecież dopiero co umknęliśmy jeżdżącej śmierci, miejcie litość!

Człowiek stojący po środku jezdni nie mógł być zwykłym przypadkowym przechodniem. Nie z wyrzutnikiem min w ręku. Nie w stroju bojowym i masce zasłaniającej całą twarz. Mężczyzna wycelował w samochód, od razu strzelając w ich stronę średnich rozmiarów dyskiem. 

           Wybuch jaki przewrócił auto, ogłuszył na moment Jennę i Nicka odbierając im jasne postrzeganie rzeczywistości. Oboje poobijani leżeli w pojeździe nie będąc w stanie ruszyć choćby palcem. 

— Casey dalej rusz się — usłyszała po chwili niemrawy głos Fury'ego, który już zaczął powoli szukać czegoś po wywróconym do góry nogami pojeździe. Zielonowłosa zmarszczyła brwi, rozejrzała się po wnętrzu zniszczonego samochodu i poprawiła się, tak by być w miarę dogodnej pozycji. Kobieta wyjrzała przez szparę po szybie i niemal od razu przeszły ją nieprzyjemne dreszcze. Facet w masce powoli się do nich zbliżał.

ELECTRA┃BUCKY BARNESWhere stories live. Discover now