Rozdział 11

848 49 4
                                    



           Dotarcie na parking nie trwało długo i odbyło się we względnym spokoju. Żaden z poszukujących ich agentów, nie rozpoznał nikogo z ich małej grupki, co Jenna przyjęła ze spokojem ducha. Walka w podwójnej warstwie ubrań zdecydowanie nie brzmiała zachęcająco, kobieta była i tak wystarczająco zgrzana szybkim tempem jaki sobie narzucili. 

W momencie wejścia na halę pełną samochodów Rogers niemal od razu podszedł do granatowego pickup 'a i zaczął coś grzebać przy drzwiach od strony kierowcy. Kobiety ustały obok blondyna i uważnie przyglądały się jego poczynaniom. Żadna się nie odzywała. Nie chciały rozpraszać mężczyzny, jak i były zbyt zdziwione jego poczynaniom. 

Gdy w końcu udało mu się otworzyć pojazd, tak by nie uruchomić alarmu, nakazał wsiąść im do środka. Natasha zajęła miejsce pasażera, Jenna za to rozsiadła się na tylnych siedzeniach. 

Steve nachylił się nad przewodami odkrytymi pod kierownicą i zaczął tam coś majstrować, a gdy ślinik zaryczał gotowy do pracy, Rogers usiadł wygodnie przed kierownicą. Zamknął za sobą drzwi i ruszył pojazdem w kierunku wyjazdu. 

— Mamy jebanego farta, albo ludzie z TARCZY są jednak niewykfalifikowani. Choć nie, diabli wiedzą, czy oni w ogóle mają pojęcie o swojej pracy. — Zadrwiła zielonowłosa i poprawiła się na siedzeniu, tak by ramionami opierać się o oparcia przednich foteli. Podczas gdy Romanoff uśmiechnęła się na drwinę z ust kobiety, Steve skrzywił lekko minę na jej wulgarny język. — Kręciło się ich tam jak os w ulu, a i tak nas nie zbystrzyli. — Pokręciła głową. — Nawet ja nie jestem tak nie spostrzegawcza jak tamci. — Westchnęła.

— Ciesz się, że twojego zielonego łba nie widzieli, wtedy nie mielibyśmy tyle szczęścia — zaczepiła ją Natasha, delikatnie zerkając na koleżankę.

— Nat ty pilnuj swoich rudych kudłów, bo ktoś ci je kiedyś przez przypadek zetnie — Casey zmrużyła oczy udając groźną minę, po czym zdjęła ze swojej głowy czapkę i rozpuściła włosy. — Idź ty w cholerę, mam dość, załatwmy to szybko, od parunastu teraz godzin nie miałam solidnego odpoczynku i czuje, że mój organizm działa na oparach. Padnę wam na pysk jak ta dalej pójdzie. — Opadła ciężko na tylną kanapę i wypuściła ze świstem powietrze. 

— Prześpij się Jenna. Przed nami kawałek drogi. — Zachęcił ją Kapitan zerkając na nią w lusterku.

— Rozkaz Kapitanie — zasalutowała kobieta. Blondyn uśmiechnął się lekko. — Wiesz to rzeczywiście dobry pomysł. 

Casey rozłożyła się na tyle na ile była w stanie na tylnych siedzeniach i przymknęła powieki. Mruknęła zadowolona i pozwoliła sobie odpłynąć w nieświadomość. 

           Samochodem porządnie wstrząsnęło, a zaspana zielonowłosa kobieta uderzyła się z impetem w tylne drzwi. Jęknęła obolała i pomasowała głowę marszcząc brwi.

— Rogers do kurwy nędzy, nie jedziesz z worem kartofli, uważaj — jęknęła niezadowolona i powoli podniosła się do siadu. Spojrzała urażonym wzrokiem na kierowcę i westchnęła.

— Nie musisz przeklinać Jenna — upomniał mężczyzna kręcąc głową. Natasha uśmiechnęła się rozbawiona.

— Muszę i będę, bestialsko mnie obudziłeś. — Wytknęła mu i na dobre wyzbyła się resztek snu z powiek. — Długo spałam? 

— Z półtorej godziny — odpowiedziała Wdowa po spojrzeniu na zegarek.

— Dużo nam zostało?

— Nie wydaje mi się — odpowiedział krótko mężczyzna. Casey pokiwała głową i opadła na siedzenia. Wyjrzała za okno i zapatrzyła się w szybko zmieniający się widok.

ELECTRA┃BUCKY BARNESOnde as histórias ganham vida. Descobre agora