2.11 Rzucone w twarz

64 5 0
                                    

3 dni po wypadku

Pov. Isabella

Gdy otworzyłam oczy pierwsze co zobaczyłam to biały sufit, rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam różnego rodzaju monitory do których byłam podłączona, czyli jestem w szpitalu... CHWILA CO? Czemu jestem w szpitalu? Nic nie pamiętam. Chciałam ruszyć prawą ręką lecz poczułam na niej ciężar, spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam śpiącego Matta, którego głowa leżała na mojej ręce, delikatnie poruszyłam ręką, a strażak momentalnie się ocknął.

- Nie śpię mamo - powiedział zaspany.

- Możesz iść dalej spać tylko nie na mojej ręce - powiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie, uśmiechnęła się. Matt patrzył się tylko na mnie i dopiero po chwili się poruszył, dotarło do niego, że się obudziłam.

- Izi!! - krzyknął szczęśliwy i szybko zamknął mnie w mocnym uścisku, delikatnie oddałam uścisk ponieważ trochę bolało mnie całe ciało - Jak dobrze, że się obudziłaś słońce. Myślałem, że cię straciłem - dodał całując mnie w czoło i siadając na krześle, włożył moją rękę pomiędzy swoje dłonie.

- Nigdy mnie nie stracisz, zawsze będę przy tobie - odpowiedziałam - Matt? - zapytałam.

- Tak myszko? - odparł.

- Co się wydarzyło, że wylądowałam w szpitalu? Nie wiele pamiętam - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Gasiliśmy pożar w budynku wielorodzinnym, rozdzieliliśmy się - zaczął Matt opowiadając co się wydarzyło - Poszłaś z Hermanem na ostatnie piętro gdzie zobaczyliście kobietę, która prosiła o uratowanie swojej córeczki, która była w kołysce. Herman miał po nią pójść, lecz ty go wyprzedziłaś i pobiegłaś do pokoju ratując dziewczynkę. Gdy byłaś już przy wyjściu sufit się zawalił i belka z niego spadła na ciebie, osłoniłaś dziewczynkę swoim ciałem aby nic się jej nie stało lecz niestety ty dość mocno oberwałaś. W karetce się zatrzymałaś i przeszłaś operację, miałaś krwiaka w głowie. Strasznie bałem się o ciebie, nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że mogę cię stracić, to wszystko moja wina, to ja powinienem iść na to piętro, a nie ty - dodał i widziałam, że po jego policzku słynęła łza. Mimo bólu usiadłam na łóżku i podniosłam głowę strażaka tak, żeby na mnie spojrzał.

- Matt, to nie twoja wina, taka jest nasza praca - odpowiedziałam wycierając łzę z policzka mojego chłopaka - Nic mi nie jest, zawsze będę przy tobie, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo - dodałam z uśmiechem, na co chłopak delikatnie się zaśmiał.

6 tygodnie później

Wreszcie po sześciu tygodniach siedzenia na dupie w domu lekarz dopuścił mnie do pracy tak, że w końcu mogłam wrócić do mojej ukochanej remizy. Z tego co dowiedziałam się od Matta to Gaby poszła na szkolenie do Akademii, gdzie Severide wykładał również jakieś zajęcia. Matt złapał mnie za rękę i weszliśmy do remizy gdzie przy wozach stała cała ekipa wozu 81, squadu 3, komendant Boden oraz Shay.

- Witaj w domu Izi! - krzyknęli wszyscy i zaczęli bić brawa, po moim policzku poleciała łza, a Matt uśmiechnął się do mnie i objął w pasie.

- Dziękuję wam bardzo, strasznie za wami tęskniłam - odpowiedziałam a wszyscy (oprócz Bodena, który się uśmiechnął) rzucili się na mnie, zrobiliśmy wielkiego grupowego misia. Gdy odsunęli się ode mnie, podszedł do mnie komendant.

- Witaj na pokładzie Hale - powiedział szef i o dziwo również mnie przytulił.

- Dzięki szefie - odpowiedziałam. Wszyscy ruszyli do sali konferencyjnej na odprawę, natomiast ja udałam się do szatni aby zostawić torbę. Gdy podeszłam do szafki i wzięłam zamek w rękę obraz mi się zamazał, a ja zapomniałam jaki miałam kod, dostałam jakiegoś zaćmienia.

Śmierć nie jest mi straszna / Chicago FireWhere stories live. Discover now