1.23 Pozwól jej odejść

84 6 1
                                    

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ 

Od tygodnia siedzimy z Mattem w domu i próbujemy wszystko sobie w głowach poukładać. Pięć dni temu pochowaliśmy Halie, a nadal czuję jakby to było 2 godziny temu. Nadal nie dociera do mnie, że jej już nie ma, że nigdy nie przytulę jej ani razem się nie pośmiejemy. Ta strata bardzo mnie boli, ale i tak najbardziej boli Matta, w końcu Halie była jego siostrą, ta dwójka zawsze mogła na siebie liczyć. Próbuję pogodzić się z tą stratą, aby wspierać swojego chłopaka, lecz to nie jest takie proste...

Po tygodniu siedzenia w domu postanowiliśmy w końcu udać się do biura Jay'a i zapytać się go czy znaleźli już winowajcę śmierci Halie, my jako strażacy wiemy już, że to nie był samozapłon tylko podpalenie, musimy znaleźć tego sukinsyna. Gdy weszliśmy do budynku policji od razu pokierowaliśmy się do recepcji gdzie siedział jakiś policjant.

- Kapitan Casey i kapitan Hale do detektywa Halstead'a - powiedział Matt, policjant zaczął się śmiać. 

- Strażacy na posterunku, wypoczęci, odżywieni - mówił, jak zaraz się nie przymknie to nie wytrzymam i mu przywalę. 

- Sierżancie - powiedziała jakaś dziewczyna podchodząc do nas i uciszając kolegę - Ofiara z kliniki była jego siostrą - dodała spoglądając na Casey'a, Policjant zamknął się i spojrzał na naszą dwójkę ze smutkiem.

- Mój błąd - powiedział, a my pokiwaliśmy głowami przyjmując jego przeprosiny.

- Detektyw Julia Wolter, zapraszam na górę - powiedziała dziewczyna i po chwili ruszyliśmy za nią na górę. Gdy weszliśmy na drugie piętro skierowaliśmy się do biura gdzie znajdował się Jay i Voight, zapomniałam, że pracuje w tym samym wydziale. Jay podszedł do mnie i przytulił, oddałam uścisk. Następnie mój kuzyn podszedł do Matta i podał mu rękę. 

- Bardzo mi przykro Matt - powiedział Jay, strażak przyjął jego rękę. 

- Dziękuję, co mamy? - zapytał Matt.

- Właśnie skończyłem... - zaczął Voight lecz Matt mu przerwał, nadal jest tutaj dość mocne napięcie. 

- Nie gadam z tobą tylko z Jay'em - powiedział spoglądając na mojego kuzyna. 

- Dostaliśmy raport coronela - zaczął Jay - Halie zginęła od uderzenia w tył głowy, nim jeszcze wybuch pożar - dodał, a my spojrzeliśmy na niego zdziwieni, ktoś chciał zabić Halie, pożar był tylko zasłoną dymną, nagle radio mojego kuzyna się włączyło.

-,, Jeden z patroli zauważył wasze srebrne magnum, West Teilor 1000-300" - powiedziała centrala. 

- To auto odjechało spod kliniki - powiedział Jay spoglądając na naszą dwójkę. Po chwili byliśmy już na miejscu gdzie zobaczyliśmy dwóch związanych typów i policjantów, którzy ich złapali. Była to ta sama para, która pomagała nam najpierw ewakuować ludzi spod zawalonych balkonów a następnie pomogli nam wydostać ludzi z kliniki.

- Dwóch ćpunów z historią napadów z bronią, głównie wokół uniwersytetu - zaczęła policjantka - Podobno wiedzieli, że auto jest poszukiwane, ale kupili je za 500 dolców - do naszej ekipy podszedł Voight, który przyjechał swoim samochodem dopiero teraz - Chcieli je wykorzystać i porzucić - dodała, jeden z złapanych typów zaczął głośno wyć z bólu - Stawiał opór - powiedziała spoglądając na nas. 

- Kopnęła mnie w jaja - powiedział chłopak. 

- Strasznie mi przykro - odpowiedział Jay z sarkazmem. 

- Twierdzą, że nie mają nic wspólnego z kliniką - zaczął policjant - W ich papierach brak podpaleń - dodał. 

- Kto nimi kieruje? - zapytał Jay.

Śmierć nie jest mi straszna / Chicago FireWhere stories live. Discover now