2. Pierwsze spotkanie część I

497 27 27
                                    

Wstałem wcześnie. Była około 8 rano, a ja nie umiałem zasnąć.

Stwierdziłem, że nie ma co marnować czasu na leżenie w łóżku i zwiedzę okolice, by zaproponować chłopką jajkąś restauracje na śniadanie.

Umyłem się i ubrałem przy okazji wypakowując wszystkie rzeczy z walizki.

Gdy byłem już gotowy. Wyszłem z pokoju i opuszczając hotel przywitałem się z recepcjonistka.

Pogoda dziś była idealna na wyjście. Nie padało, a słońce przyjemnie przegrzewało i dawało złudne uczucie ciepła.

Szedłem długimi ulicami Liverpoolu, patrząc na otaczającą mnie przyrodę i architekturę. Nie daleko naszego hotelu znajdowała się arena na której miała być organizowana Eurowizja.

Była ogromna, złożona z dwóch części, oszklona i otoczona wodą. Robiła wrażenie. Przed nią postawiono druga scenę. Mniejsza na niej pewnie miały być dzisiejsze próby zanim arena będzie całkowicie gotowa.

Stanęłam przed budynkiem i patrzyłem jak budowlańcy uwijają się jak mrówki, by do wieczora skończyć budowę małej sceny.

Gdy chciałem już odejść coś przykuło moja uwagę, a raczej ktoś. Stał na balkonie w samych bokserkach i białej bluzce i krzyczał coś nagrywając filmik telefonem.

Stałem tam i patrzyłem na niego zachipnotycowany. Byłem bardzo zaintrygowany tym widokiem, do momentu aż chłopak o ciemnych włosach i niecodziennym uczesaniu zginął w mroku swojego pokoju.

Obudziłem się z transu trochę zszokowany, ale po chwili potrząsnęłam głową i poszedłem dalej w poszukiwaniu restauracji.

Po znalezieniu odpowiedniego celu, wróciłem do hotelu i zaczęłem pukać w drzwi od pokojów moich towarzyszy. Zgarnąłem ekipę i poszliśmy do największego śpiocha.

-Puknij się w łeb- Powiedział zaspany Jan otwierając drzwi, w które przed chwilą mocno waliłem wygrywając rytm piosenki "Solo".

Razem z reszta zespołu weszliśmy do jego pokoju i rozsiedliśmy się na jego łóżku.

- Byłem rano się przejść i obczaiłem nieźle miejsce na śniadanie. Dosłownie na przeciwko naszej sceny. Wydaje mi się, że jest ono zaraz koło hotelu, w którym znajduje się reszta uczestników. Może kogoś spotkamy.

-Nudzi ci się, co nie? Czy po prostu nie masz z kim spać, że tak wcześnie wstajesz?- Zapytał Jan.

- Dobrze, że ty masz z kim- popatrzyłem na Jure.

-Niestety Jure nie chce się skusić na moje flirty- powiedział ciemnowłosy uderzając mnie poduszką w głowę. Ja odrzuciłem ją w kierunku Krisa i tak oto rozpętałem wojnę.

Nagle gdzieś w środku bitwy Jan przemówił - Dobra chłopaki, ja się idę myć i wychodzimy.

-Mogę iść z tobą?- Zapytał Jure. Zapadła cisza.

- Gejostwo się szerzy! - powiedział wcześniej milczący Nace po czym zaczął dla żartu naparzać Jure.

Jan wykorzystał okazję. Wziął ręcznik leżący na krześle i uciekł do łazienki.

Gdy już wszyscy byli zwarci i gotowi poszliśmy do restauracji, którą wcześniej upatrzyłem.

Restauracja była bardzo przyjemna, nowoczesna, ale miała w sobie coś co do niej przyciągało.

Zajęliśmy miejsca przy jednym z najbliższych stołów, a kelner przyniósł nam karty z menu.

Gdy kelner odchodził, uśmiechnęłam się do niego, a moje oko zatrzymało się tym samym mężczyźnie, którego widziałem rano.

- Bardzo ciekawy zbieg okoliczności- pomyślałem.

- Jakaś ładna laska?- Siedzący obok mnie Kris szturchnął moje ramię.

- Co?- zapytałem patrząc się na przyjaciela.

- Na kogo tak patrzysz?- zapytał powtórnie.

- Na nikogo- zasłoniłem twarz menu.

Kris zaczął się rozglądać, w kierunku w którym wcześniej patrzyłem.

- Czemu oni zawsze robić mi wstyd?- pomyślałem po czym zdzieliłem rudego blondyna kartą w głowę.

- Bojan, miałeś rację- powiedział szeptem Kris, wspasujac w stronę czarnowłosego chlopaka- Tam są reprezentantka Norwegi. Masz gust bracie.

Aleksandra, bo tak chyba miała na imię, siedziała stolik za ubranym w czarna cekinową bluzę mężczyzną.

Chłopacy z zespołu coś mówili między sobą, ale ja ich nie słuchałem. Intrygował mnie sposób bycia nieznajomego. Po krótkiej chwili chłopak już prawie odwrócił się w moje stronę i prawię spodałem jego jasno niebieski wzrok na swojej drodze, ale stanął przede mną kelner.

- Co podać?- zapytał trzymać notes w ręku.

Każdy z chłopaków zamówił swoje, a ja patrzyłem z pustką w menu i nie wiedziałem co wybrać, gdy przyszła moja kolej spanikowałem i powiedziałem - To co Nace- wskazałem na kolegę po mojej drugiej stronie.

- Dobrze, dziękuję- kelner odszedł, a chłopcy z mojej kapeli popatrzyli na mnie dziwnym wyrokiem.

- Co?- zapytałem zdezorientowany.

- Wiesz co zamówiłem?- Nace wskazał na pozycję 32 w karcie, a przeczytałem.

- Makaron z owocami morza. Kto je takie rzeczy!?

- My?- zaśmiał się Nace.

- Widzę, że ktoś nie może przestać myśleć o reprezentantce Norwegii- zażartował Kris szturchając mnie ramieniem.

Zaczęłem nerwowo pocierać czoło.

Nie odzywałem się do nich idiotów przez cały posiłek czasami zerkając w stronę błękitnookiego mężczyzny, który również delektował się swoim posiłkiem oraz cały czas pisał coś na telefonie.

Gdy skończyliśmy jeść, Kris wpaść na jakże genialny pomysł. Wstał od stołu i podszedł do Norweszki i się przestawił po czym zaprosił ją do naszego stołu.

Gdy przechodziła obok ciemnowłosego, on oderwał wzrok od telefonu, popatrzył się w kierunku jej pleców, a potem jego wzrok skierował się w moim kierunku, i gdy zobaczył, że się na niego patrzę, uśmiechnął się pokazują swoje białe zęby. Moje konciki ust mimowolnie się podniosły. Pesząc się trochę wróciłem myślami do mojego stolika.

Kris oddał dziewczynie swoje miejsce, a sam siedział na połowie krzesła z Nace.

- A to jest Bojan- powiedział Jan, wskazując na mnie.

- Hej- wystawiłem rękę w jej kierunki, by się przywitać.

- Hej, Aleksandra- przytuliła mnie.

Gadaliśmy przez chwilę, ale nie byłem za bardzo zainteresowany rozmową, słyszałem tylko fragmenty ich konwersacji.

-Kocham wasz utwór, chociaż nic nie rozumiem - żartowała Aleksandra.

- To tak jak my- wtórowali jej chłopcy.

Bez zainteresowania grzebałem widelcem w talerzu, próbować ominąć ośmiornice,która znajdowała się pomiędzy makaronem.

W końcu rozmowa się skończyła. Dziewczyna podziękowała nam za "przygarniecie", pomachała na pożegnanie i poszła. W tym momencie zobaczyłem kontem oka, że mężczyzny też już nie było.

- Od kiedy ty jesteś taki aspołeczny, mój drogi?- Obiął mnie ramieniem Kris, gdy już wychodziliśmy.

- Od kiedy bawisz się w swatkę- powiedziałem pół żartem, pół przedźniając.

Kris zaczął czochrać mnie po włosach. Nagle zza pleców wyłonił się Jure i Jan, którzy puścili na maksymalniej głośności piosenkę "Queen of the King" i zaczęli śpiewać. Dołączyłem się no nich i tak oto wróciliśmy do hotelu.

If I was your boyfriend, never let you goWo Geschichten leben. Entdecke jetzt