Rozdział 34

244 16 60
                                    

OBÓZ KLANU BŁYSKAWICY...

Słońce było już dosyć wysoko. Wszyscy już wstali. Jedynie w legowisku wojowników, było słychać czyjeś ciche chrapanie. Ciemno-szary kocur leżał na plecach z łapami do góry i cicho pomrukiwał. Widocznie śniło mu się coś naprawdę miłego, gdyż co jakiś czas uśmiechał się przez sen.

Jednak po pewnej chwili zaczął się przebudzać. Otworzył oczy i rozejrzał się zaspany. Widząc, że wszyscy już wstali i tylko on leży i śpi, poczuł się dosyć głupio. Szybko się podniósł i zaczął przywracać swoje roztrzepane futro do ładu. Zdążył zauważyć, że w legowisku wojowników nie było jego partnerki. Wczoraj mówiła, że miała iść na polowanie z jego siostrą, Migoczącą Łapą i Halnym. Ale trochę się niepokoił. Zwłaszcza, że poranne słońce było coraz bardziej zasłaniały ciemne, gęste chmury burzowe.

Po chwili kocur skończył pielęgnację. Wstał, przeciągnął się i ruszył do wyjścia.

Od razu zauważył zgromadzone koty. Podbiegł do nich.

-Wstałeś nareszcie!- warknęła dziwnie zestresowana Niebieski Kwiat.

-Co się stało i gdzie jest...- kocur nie dokończył, kiedy nagle z legowiska medyka, pod którym wszyscy byli zgromadzeni, wyszła medyczka. Wydawała się być przygnębiona i tak, jakby miała lada moment się rozpłakać.

-Wilcze Serce, Niebieski Kwiecie i Morska Bryzo chodźcie do mnie- miauknęła, a w jej oczach czaiły się łzy.

Ciemno-szary spojrzał zdezorientowany to na medyczkę, to na siostrę. Widząc jak jego siostra idzie, ruszył za nią, próbując się przy tym wywiedzieć, co się dzieje. Ale szarobłękitna kotka milczała jak skała.

Kiedy byli wewnątrz, ciemno-szary kocur zamarł. Na posłaniu medyka leżała ledwo żywa jego matka. Była cała zakrwawiona. Brzuch miała rozcięty w kilku miejscach, jednak silny opatrunek z pajęczyn jeszcze jakoś wytrzymywał.

-M-mamo- miauknął zachrypniętym głosem. Położył uszy po sobie i usiłował zrozumieć, co się wydarzyło. Ale nic rozsądnego nie przychodziło mu do głowy.

Niebieski Kwiat już płakała. Jedynie zastępczyni stała z boku, nie rozumiejąc dlaczego została zawołana.

-Moje dzieci. - miała bardzo słaby głos, ale jednak mimo tego cichuteńko mruczała.- z-zawsze was kochałam i s-starałam się być dobrą matką. Być może nie zawsze d-dostawaliście to, co i-inne kociaki, ale...

-Mamo, nie mów tak. - miauknął Wilcze Serce i zbliżył się do rodzicielki- Kochałaś nas i dałaś nam wszystko, co potrzebowaliśmy. Zawsze nas wspierałaś i byłaś, kiedy tego potrzebowaliśmy. Uczyłaś nas wartości oraz wykształciłaś nas, na takich jakimi obecnie jesteśmy.

-Wilcze Serce ma rację. -miauknęła po chwili Niebieski Kwiat, stykając się głową z srebrną kotką.

-A-ale n-nie zrobiłam, tego co powinnam zrobić w twoim przypadku, Morsko. Ja...- zastępczyni zdziwiona zbliżyła się do umierającej.

-Ale czego?

-Nie walczyłam o ciebie, bo uznałam, że przywódca ma rację, odbierając mi ciebie spod opieki.

-Ja dalej nie rozumiem- miauknęła.

-Morska Bryzo, jesteś moją córką. - calico była zdezorientowana. Jednak po jej policzkach tylko spłynęło kilka łez. -Jest mi głupio, że...

Wojownicy: Mgła 2Where stories live. Discover now