Rozdział II

188 6 22
                                    

Dźwięk budzika obudził Amili. Dziewczyna zerknęła na zegar:

W pół do szóstej... – mamrotała pod nosem.

Dziewczyna o godzinie siódmej zaczynała pierwsze swoje zajęcia w bloku C. Na samą myśl           o tym, że musiała dwie godziny cierpieć na matematyce, nie miała ochoty wstać z łóżka. Zamiast energii czuła się ospała i przygnębiona. Zebrała w sobie siłę, aby wyjść z łóżka i zrobiła kilka kroków do łazienki. W jej głowie pojawiło się wiele wymówek: ,,Źle się czuję", ,,Może odpuszczę sobie dziś?". Poczuła się jeszcze gorzej, gdy już stała pod szafą i myślała co założyć na siebie. Jednak nawet myśl o tym, że musi się ubrać, była dla dziewczyny zbyt przytłaczająca. Amili poczuła się rozczarowana swoją postawą. Dziewczyna próbowała przekonać samą siebie, że wszystko jest w porządku, nie mogła sobie pozwolić na zaległości w szkole, jednak wciąż czuła ogromny lęk. Jak zawsze wybrała swoje ulubione czarne dresy, ubrała czarne skarpetki       i wygodne tenisówki. W międzyczasie spakowała się do szkoły, lecz zatrzymał ją dzwoniący telefon.

- Hej Am, gdzie jesteś? – Liam praktycznie codziennie dzwonił do dziewczyny sprawdzić, czy, aby na pewno wstała i nie spóźni się do szkoły.

- Wstałam Li, możesz przestać mnie niańczyć? – odparła Amili, znów wylewając swoją złość na przyjaciela.

- Przypominam Tobie, gdyby nie ja, to byś dawno nie żyła, ponieważ Pani Madison, już dawno by Cię zamordowała, za te twoje spóźnienia i nieobecności w szkole. - Chłopak miał racje, wiele razy ratował dziewczynę przed spóźnieniami lub prosił profesorów, by wpisali Amili obecność na zajęciach, żeby dziewczyna nie wyleciała ze szkoły.

- Dzięki za przypomnienie, zaraz wychodzę na tramwaj, bądź miły i powiedz babce od majcy, że spóźnię się.

- Znowu? – Chłopak wydawał się bardzo wkurzony.

- Muszę spotkać się z Tony, ma czekać przed szkołą na mnie.

- Amili miałaś to świństwo rzucić. – Gdyby Liam był obok dziewczyny, zamordowałby ją bez wahania.

- Rzucę, kiedyś...

- Już to widzę, Am staczasz się, proszę rzuć to gówno. Zrozum, że to nie pomaga, tylko pogarsza twój stan. – przyjaciel się martwił, było to widać, lecz dziewczyna nie robiła sobie nic z tego.          

- Dobra Li, będę piętnaście po, muszę jakoś dodać sobie sił, przed matematyką.

- Dobrze, twoja wola. – rozłączył się wkurzony.

                                                                                                   ***

Amili była już po spotkaniu z Tony, nadal zastanawiała się, czy powinna iść na lekcje, ponieważ zauważyła swój stan, który nie do końca się jej podobał. Miała bladą twarz, oczy były napuchnięte i tak zaczerwienione, że aż wydawać się mogło, że w środku jest krew. O źrenicach nie ma co mówić, ponieważ były bardzo rozszerzone. Mimo złego samopoczucia i wyglądu, postanowiła iść na zajęcia. Blok C znajdował się prawie po drugiej stronie szkoły, więc musiała zrobić okrążenie, by trafić na salę matematyczną. Gdy już dotarła na lekcje, była siódma czterdzieści, więc zostało dziesięć minut by pierwsza lekcja dobiegła końca.

Jezus, ile mi to wszystko zajęło, że minęła już pierwsza godzina? – zirytowanym tonem powiedziała dziewczyna sama do siebie.

Zerknęła w telefon, a tam dwie nieprzeczytane wiadomości:

Słodka TajemnicaWhere stories live. Discover now