# I need more answers.

1.9K 195 14
                                    


Nie, nie mogłem znaleźć w tym wszystkim jakiegokolwiek sensu.

Może tak naprawdę wszystko to tylko i wyłącznie przypadek?

Może Chanyeol przypadkiem pojawił się w moim życiu?

'To co kształtuje nasze życie, to pytania,które zadajemy, na które odmawiamy odpowiedzi i których nigdy nie próbujemy zadać.' Bardzo trafne.

Boże? Jakieś odpowiedzi?

Nie uzyskałem żadnych do tego czasu. A ten czas mijał. A z jego upływem zbliżałem się do Chanyeola. Nie byłem w stanie tego powstrzymać. Może nie chciałem? Chłopak był wobec mnie troskliwy. Myślę, że dzięki niemu i jego staraniom moja kostka znacznie szybciej wróciła do pełni sprawności. Pojawiało się coraz więcej pytań, ale na niektóre uzyskiwałem odpowiedzi od samego Park Chanyeola. Drobne szczegóły, nie trudne pytania. Na trudne jeszcze przyjdzie czas. Aktualnie mógłbym powiedzieć, że mam już kilka fragmentów układanki. Jego aparycja stawała się już dla mnie jaśniejsza, łatwiejsza do zrozumienia.
- Baekhyun, czemu nie śpisz?- usłyszałem szept mężczyzny, który zajmował moje myśli. Odwróciłem głowę w jego stronę i w mroku mogłem dostrzec jedynie lekki zarys konturów jego twarzy i błyszczące oczy, które były na wpół przymknięte. Obudziłem go?
- Może ja powinienem zadać to pytanie tobie?- uśmiechnąłem się słabo wiedząc, że on tego nie zauważy.
- Wszystko w porządku?- wyraźnie usłyszałem zmartwienie w jego głosie. Prychnąłem pod nosem, następnie wtuliłem się w niego jak gdyby nigdy nic. Tak, spaliśmy razem. Od jakiegoś czasu. Po prostu pewnego dnia Channie stwierdził, że tak będzie wygodniej. I rzeczywiście było. Taki stan rzeczy utrzymuje się może od dwóch tygodni. Coś koło tego. Przestałem liczyć upływający czas. Czasami orientowałem się jaki jest dzień tygodnia. Miałem wrażenie w pewnych momentach, że czas się zatrzymał. Nie docierały do nas te informacje z zewnątrz i to pewnie przez to. Mieliśmy względny spokój.
- Wydaje mi się, że nie udzieliłeś mi odpowiedzi na pytanie- jego zaspany głos znów rozniósł się w przestrzeni, a ja zacisnąłem delikatnie dłonie na jego plecach. Chłopak spał bez koszulki.
- Wszystko w porządku, wracaj do spania- rzuciłem od niechcenia, a ten wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi owiewając tym samym moją skórę jego rozgrzanym oddechem. Palcami jednej dłoni przeczesałem kosmyki jego kasztanowych włosów po czym ułożyłem się wygodniej by móc oddać się w objęcia Morfeusza.

O dziwo nie zasnąłem tak szybko jak chciałem. Podczas może tej godziny gdy usypiałem zorientowałem się, że z wzejściem słońca nadejdzie dzień gdy będę mógł się znów dowiedzieć czegoś o brunecie. On nigdy nie zadawał mi wszystkich pytań. Wystarczyły mu trzy bądź cztery, a dzięki moim odpowiedziom wiedział znacznie więcej. Ja natomiast zawsze musiałem zostać uciszany, bo chciałem przekroczyć limit. Tamtego dnia nie wiedziałem o co zapytać. Wyjątkowo. Miałem tylko jedno pytanie, które nasunęło mi się w nocy. Miałem przeczucie, że może zaczniemy wkraczać w te trudne pytania, na które odpowiedzi nie były tak oczywiste, a czasami były bolesne.
Podniosłem się do siadu i przeciągnąłem słysząc jak kilka kości mi strzela. Skrzywiłem się by zaraz potem ziewnąć i zwróciłem swój wzrok na leżącego obok chłopaka. Nie spał już. Jego oczy były otwarte, a na ustach plątał się delikatny uśmiech.
- Dzień dobry- zaśmiałem się słysząc jego zachrypnięty głos.
- No dzień dobry. Wyspałeś się? Czy ja w nocy cię obudziłem?- chłopak usiadł z cichym westchnieniem. Po chwili poczochrał mi włosy jeszcze bardziej wprowadzając je w nieład.
- Wiesz, że się wyspałem. Może mnie obudziłeś, a może po prostu sam się przebudzłem?- zapytał, a ja zagryzłem wargę od wewnętrznej strony. Wygramoliłem się z łóżka bez słowa czując na sobie jego spojrzenie. Wiedziałem co zaraz padnie z jego ust.
- Wszystko w porządku? Coś się stało Baek?- spodziewałem się tego. Odwróciłem się w jego stronę, jednak miałem spuszczoną głowę. Potarłem nerwowo dłonią kark i wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- Chanyeol... Ty wcale nie jesteś uzależniony od narkotyków, prawda?- spytałem dość cicho, jednakże na tyle wyraźnie, że nie miałem wątpliwości co do tego czy usłyszał. Chłopak podniósł się z łóżka i chwycił moją drugą dłoń. W tamtym momencie podniosłem głowę by spojrzeć mu w oczy.
- Tak, to prawda. Nie jestem uzależniony od narkotyków. Jak się zorientowałeś?- uniósł brew ku górze jakby naprawdę był tym zainteresowany.
- Już blisko dwa miesiące, jak jesteś w ośrodku. Na pierwszym spotkaniu powiedziałeś, że jesteś uzależniony. Jednak nie wyglądałeś na osobę uzależnioną. Myślałem, że o, może pozory mylą... ale.
- Ale?- uśmiechnął się jakby chcąc dodać mi otuchy.
- Już nie raz widziałeś jakich dostawałem napadów. Wiem, że każdy z tym utrapieniem takie miewa. Nie widziałem abyś ty się z tym użerał, a spędzasz praktycznie cały czas ze mną- wyjaśniłem nie odwracając wzroku od jego oczu.
- Trafna dedukcja- skomentował po czym się zaśmiał cicho.
- Dlaczego więc jesteś tutaj w ośrodku?- zacisnąłem palce na jego dłoni oczekując odpowiedzi.- Oczekuję oczywiście odpowiedzi zgodniej z prawdą.
- Ah, Baek. Północne skrzydło tego budynku...- zaczął, a ja zmarszczyłem brwi.
- To jest oddział zamknięty... psychiatryk- podsumowałem, a wzrok chłopaka stał się jakby smutny. Przytaknął głową, a ja otworzyłem szerzej oczy. O co...?
- Przecież- zacząłem, ale nie dane mi było dokończyć myśli.
- Oni sprawdzają czy ze mną wszystko w porządku. Jeszcze im to trochę zajmie, bo nie ułatwiam im pracy- oznajmił, a moje serce się zatrzymało. Czułem się dziwnie, bo znowu nic nie wiedziałem, nie rozumiałem.
- Kiedy ty...?
- Mam częstsze wizyty z psychologiem niż ty, prawda? Nie chcieli mnie tam zamykać, bo jeżeli wyjdzie, że jestem normalny i nic się nie kryje na moim podłożu psychicznym to byłoby ryzyko, że po prostu w tamtym miejscu rzeczywiście by się ze mną zaczeło coś dziać- odwróciłem wzrok analizując to. I rzeczywiście tak było. Po spotkaniach miewaliśmy wizyty z specjalistami. Spotkania mieliśmy dwa razy w tygodniu zaś Chanyeol chodził do gabinetu częściej. Tylko dlaczego to dalej dla mnie nie ma sensu?- Baekkie?- spojrzałem z powrotem na niego.
- Tak, Channie?- zagryzłem wargę nie mogąc zinterpretować jego wzroku.
- Opowiesz mi o tym?- jego dłoń ujęła mój lewy nadgarstek, a kciuk przejechał po bladych bliznach.- I o tym?- powiódł palcami w górę mojego przedramienia, aż do zgięcia w łokciu i od wewnętrznej strony naznaczył obszar gdzie zazwyczaj wbijałem igłę. Przełknąłem głośno ślinę nie wiedząc jakiej odpowiedzi udzielić.
- Czego chcesz się dowiedzieć? Jak mam ci opowiedzieć?
- Zacznij od początku. Kiedy to się stało? Co cię do tego skłoniło?
- Możemy o tym porozmawiać później, a teraz się ogarnąć jakoś?- poprosiłem wręcz, a brunet na szczęście przytaknął głową i poszedł pierwszy do łazienki. Gdy tylko ja mogłem skorzystać z tego pomieszczenia byłem pewny, że mój współlokator właśnie ćwiczy. Zawsze o poranku to robił. Jak wyszedłem z łazienki ten właśnie szukał jakiegoś podkoszulka tym samym paradując pół nago po pokoju. Do tego już się przyzwyczaiłem. A i nie miałem nic przeciwko, bo ciało miał dobrze zbudowane, więc czy było w tym coś złego? Podczas śniadania zamieniliśmy tylko kilka słów. Poświęciłem momenty tej względnej ciszy na przypomnienie sobie wszystkiego co musiałem powiedzieć. Bolesne wspomnienia uderzyły we mnie z potężną siłą. Choroba matki. Jej śmierć. Wypadek ojca. Wyjazd brata. Życie na własną rękę. Ciągłe imprezy i narkotyki... Powrót brata. Kłótnie z nim, wzajemne obwinianie się. Jeszcze pierdzielone żyletki. Naprawdę to się źle prezentowało. I to wszystko miało miejsce jeszcze w dość krótkim przedziale czasowym. Trzy lata? W ciągu trzech lat straciłem wszystko, stoczyłem się, wszystko runęło. Moje życie przestało mieć sens, ale czy to można było nazwać życiem? Żyłem, jednocześnie nie żyjąc, nie czułem tego, bardziej się poczuwałem za osobę martwą. Nie miałem życia, egzystowałem jedynie rujnując siebie jeszcze bardziej, stałem się zwykłym narkomanem, śmieciem. Wcześniej miałem zadatki na to aby wyjść na ludzi, stać się kimś. Kimś godnym szacunku. Ale to było wcześniej. Zanim wszystko zaczęło się pieprzyć. Może Bóg myślał, że będę na tyle silny, aby to wszystko przetrwać, przezwyciężyć? Nie żeby się jakoś pomylił, skądże. Skończyłem tylko na odwyku, gdzie w oczach większości osób jestem ćpunem z objawami autoagresji. Do czego to wszystko miało prowadzić?
Zaśmiałem się gorzko do moich myśli jednocześnie grzebiąc łyżką w misce z płatkami, których zresztą nawet nie tknąłem.
- Baek? Czemu nie jesz?- dłoń, którą miałem swobodnie położoną na stoliku, zaraz nakryła dłoń Chanyeola. Uniosłem wzrok jednocześnie nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
- Jakoś tak nie jestem głodny- uśmiechnąłem się słabo i odsunąłem od siebie miskę. Poczekałem, aż chłopak dokończy swój posiłek i po krótkiej rozmowie z pielęgniarkami udaliśmy się do naszego pokoju. Wiedziałem, że starszy czeka na moją odpowiedź. Wiedziałem, że chce bym to ja zaczął mówić. Wiedziałem również o tym, że w pewnym momencie się załamię. Osunąłem się po ścianie i popatrzyłem na niego. Chanyeol zaraz usiadł obok mnie, nie wypowiadając jednak żadnego słowa.
- Ćpać zacząłem jakieś trzy lata temu. Wiesz... złe towarzystwo i słabość nie jest dobrym połączeniem. Ktoś słaby nie powinien się za to brać- wyrzuciłem bez ogrudek pierwsze słowa. Chłopak chwycił moją dłoń i co dziwniejsze splotł nasze palce razem. Dziwniejsze dlatego, że wcześniej tego nie robił co nie oznaczało, że było to nieprzyjemne. Odwróciłem głowę w jego stronę i nasze spojrzenia się spotkały.- Ja byłem słaby. Słabszy niż teraz. Dlatego dość szybko się uzależniłem i nie mogłem z tego wyjść, więc brnąłem w to bardziej- dodałem z goryczą. Oczywiście starszy nie mógł nie zapytać o przyczyny, dlatego musiałem mu wszystko opowiedzieć. Od początku. W momencie gdy wspominałem już o drugiej śmierci po moich policzkach popłynęły słone łzy. Chanyeol był pierwszą osobą, która dowiedziała się o tym wszystkim. Blizny na nadgarstku wyjaśniłem zdawkowym stwierdzeniem, że był to kaprys.
- Ostatecznie trafiłem tutaj przez to, że jak byłem w szpitalu to wyszło na jaw to iż jestem uzależniony i teoretycznie za namowami jednej pielęgniarki zgodziłem się na to wszystko- pociągnąłem nosem i wtuliłem się bardziej w bok bruneta, który mnie obejmował, tym samym chłonąc jego ciepło, którego teraz potrzebowałem.
- Nie miałeś łatwo- westchnął gładząc mnie po głowie.
- Channie? A gdzie są twoi rodzice?- zapytałem chcąc przestać mówić o mnie. Poczułem jak jego mięśnie się napieły, a on przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej.
- Nie ma ich. Nie żyją- odpowiedział bez żadnych uczuć.
- Oh, przykro mi. Kiedy to się stało? Oczywiście nie naciskam, jeśli nie chcesz mówić- ułożyłem dłoń na jego torsie i delikatnie po nim wodziłem chcąc go uspokoić. Wiedziałem, że wkroczyłem na drażliwy temat...
- Trzy miesiące temu.- temat, który okazał się być jeszcze świeży. Zagryzłem wargę nie wiedząc co odpowiedzieć. Po chwili jednak nasunęło mi się kolejne pytanie.
- Razem zmarli?- odpowiedziała mi cisza. Przerażony spojrzałem na jego twarz mając nadzieję cokolwiek z niej odczytać. On jednak znowu zamknął swoje emocje za zimnym, pustym spojrzeniem i bladym uśmiechem, który już potrafiłem odróżnić. Był to wymuszony uśmiech, sztuczny. W niektórych momentach, takich jak ten, przerażał mnie.
- Tak. Odeszli razem- spojrzał mi w oczy, a ja się aż wzdrygnąłem.
- Czy to była śmierć naturalna?- spytałem, a chłopak zamyślił się. Odpowiedź, jakiej mi udzielił, wcale nie wyjaśniła mi tego.
- Było już pięć pytań, Baekkie- westchnąłem głośno wbijając wzrok w sufit. No tak, liczył.
- Dlaczego nie możesz mi na to odpowiedzieć?- rzuciłem z wyrzutem, brzmiąc przy tym trochę jak małe dziecko.
- Bo się umawialiśmy na maksymalnie pięć pytań- pociągnął mnie w swoją stronę tak, że w po chwili siedziałem okrakiem na jego udach. Chłopak wygodniej oparł się o ścianę dzięki czemu nasze oczy były prawie na równi. Na moje policzki wpłynął rumieniec spowodowany jego nagłą bliskością. Jedna jego dłoń opierała się na moim biodrze, druga natomiast wsunęła się w moje włosy, a jego palce delikatnie masowały skórę mojej głowy.
- Mówiłem ci już, że wyglądasz pięknie z rumieńcami?- jego głos był zniżony, a w oczach dostrzegłem jakieś iskierki. Przytaknąłem jednak głową utrzymując z nim kontakt wzrokowy.- Mam ostatnie pytanie- oznajmił.
- Jak ono brzmi?
- Pierwszego dnia bałeś się mojej bliskości. W sumie dalej się boisz jak ktoś cię zaskakuje, wrażliwy jesteś na bodźdzce... czym to jest spowodowane?
- Trafiłem do szpitala, bo zostałem pobity. Dość dotkliwie, w sumie miałem dużo szczęścia, że nie skończyło się gorzej- odpowiedziałem, a on zmrużył oczy. Wiedziałem, że chciał zapytać o coś jeszcze, no ale limit. Jego dłoń z moich włosów zsunęła się na mój kark i przyciągnął moją głowę bliżej swojej przez co dzieliło nas może kilka cali przestrzeni.
- Baek?
- Tak?
- Wiesz, że cię lubię, prawda?- uniósł brew, a ja uchyliłem swoje usta lekko zaskoczony.
- Było już pięć pytań...- skwitowałem z lekkim uśmiechem na co ten się zaśmiał. Po chwili moje oczy samoistnie się przymknęły gdy poczułem na swoich ustach, ciepłe i miękkie wargi Yeola. Już nie musiałem wspominać o tym, że policzki mnie wręcz paliły, a serce wybijało swój rytm jak szalone. Nie mogłem jednak pozostać obojętny, dlatego zacząłem odwzajemniać jego pocałunki co wywołało u niego zadowolony pomruk. Obudziło się we mnie jakieś dziwne uczucie. Tak, jakbym dostał to na co od dłuższego czasu bym czekał. A może ja na to czekałem? Może chciałem jego dotyku? Takiego dotyku. Nie mogłem się jednak nad tym zbyd długo skupiać, ponieważ starszy postanowił pogłębić pocałunek. Sapnąłem cicho czując jak jego język wślizguje się do mojej jamy ustnej. Czułem coś dziwnego w brzuchu. Jakby euforie. Czy nie zwą tego tymi przysłowiowymi motylami? Chyba tak. Nasze języki idealnie współgrały zapewniając tym samym nieziemską przyjemność. Nie chciałem by to się kończyło. Ale w końcu nasze usta się rozdzieliły po to by łapczywie wyłapywać powietrze, napełniając płuca tlenem, którego powoli zaczynało nam brakować. Chanyeol oparł swoje czoło na moim i uśmiechnął się zadziornie.
- Idziemy na obiad?- spytał, a ja przytaknąłem głową.
Po spożytym posiłku wyszliśmy na dwór. Pogoda była ładna. Na niebie plątały się białe chmury, przysłaniające od czasu do czasu słońce, które tak bardzo grzało. Ignorowaliśmy innych mieszkańców ośrodka, ktrzy zapraszali nas do jakiejś dyskusji. Tutaj można było praktycznie tylko dyskutować, bądź myśleć. No chyba, że się znalazło przyjaciela czy coś. Mi się to udało. Udaliśmy się z Chanyeolem do miejsca gdzie skręciłem kostkę i chłopak poprosił mnie o to bym zatańczył dla niego. Spotkało się to oczywiście z moim ogólnym protestem, ale po jego dłuższych namowach zgodziłem się. Ostatecznie skończyło się na tym, że tańczyliśmy razem okazując sobie co jakiś czas jakieś drobne czułości. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że nawet jeśli nie chciałem uczuć, to one i tak potrafią się rządzić swoimi prawami. Nasza relacja uległa zmianie co można było bez problemu zauważyć. Ale chciałem tego. Otwarcie mogłem przed sobą przyznać, że czekałem na to. Gdzieś w podświadomości oczekiwałem od niego tego, że wykona pierwszy ruch. I to zrobił łącząc nasze usta po raz pierwszy w pocałunku.
- Chanyeol- zacząłem się z niego śmiać podczas kolacji.
- Co?- ten spojrzał na mnie zdezorientowany marszcząc przy tym brwi co wywołało u mnie jeszcze większe rozbawienie.
- Cały się pobrudziłeś tym sosem...- mruknąłem ścierając palcem resztki sosu z jego brody. Ten chwycił moją rękę i ucałował wierzch mojej dłoni. Nie chciałem go już uświadamiać w tym, że na koszulce miał tego sosu więcej niż na brodzie. Jak tylko wróciliśmy do pokoju zaczęła się bitwa o to kto pierwszy pójdzie do łazienki. Wyjątkowo miałem ochotę na to aby się z nim siłować, choć wiedziałem, że względem siły nie mam co się z nim równać.
- Ha! Wygrałem!- zakrzyknąłem ciesząc się jak dziecko, które dostało ulubioną czekoladę, kiedy tylko jakimś cudem to ja znalazłem się nad nim i siedziałem na jego brzuchu trzymając jego ręce.- Czyli to ja idę się pierwszy myć, Channie- zaświergotałem nachylając się nad nim bardziej by zaraz skraść mu krótkiego całusa. Ten się zaśmiał kręcąc głową na boki.
- Nie wydaje mi się, księżniczko- i ledwo skończył mówić, a już leżałem na ziemi pod nim, z nadgarskami trzymanymi, przez jedną jego rękę, w garści nad moją głową, i z jego ciałem przygniatającym moje. Westchnąłem gardłowo wyginając się w łuk, aby go jakoś z siebie zrzucić, bądź odsunąć ale na nic. Wydąłem dolną wargę niczym niezadowolony szczeniak patrząc mu w oczy, po czym prychnąłem próbując wyszarpnąć ręce, ale bez skutku.
- I co teraz? Powinieneś mnie błagać o to bym cię puścił. Albo gratulować mi tego, że udało mi się ciebie pokonać i dać mi jakąś nagrodę- oznajmił z triumfalnym uśmiechem. Wywróciłem oczami po czym mój wzrok zawiesiłem na jego ustach. On tak jakby wyczytał moje myśli i po chwili nachylił się nade mną.- Albo sam sobie odbiorę tą nagrodę- wyszeptał przy moich wargach, po czym złączył nasze usta w długim, czułym i jednocześnie namiętnym pocałunku. W takich momentach miałem wrażenie, że nasze wargi były idealnie skrojone dla siebie, dopasowane.
- Czyli teraz mogę iść do łazienki?- sapnąłem gdy chłopak się ode mnie minimalnie odsunął.
- Nie. Chodźmy razem- oznajmił najspokojniej w świecie, a ja wytrzeszczyłem oczy.
- Razem?!- pisnąłem i zacząłem się pod nim wiercić. Uwolnił moje nadgarstki i pogładził mnie dłonią po policzku.
- Nie bój się, nie zrobię ci przecież krzywdy. Do niczego dojść nie musi, przecież tylko proponuję wspólny prysznic- zaśmiał się, a ja tylko prychnąłem w odpowiedzi. Oczywiście zgodziłem się i po krótkim czasie byliśmy razem w łazience. I wtedy pojawił się problem...
- Masz zamiar wejść pod prysznic w ubraniach?- zapytał ściągając w między czasie koszulkę, a ja odwróciłem wzrok czerwieniąc się. Wstydziłem się swojego ciała. Nie byłem gruby, oczywiście, ale nie miałem umięśnionego brzucha, tak jak teraz większość mężczyzn. Byłem po prostu płaski i jakoś nie lubiłem tego, ale nie chciało mi się tego zmieniać. Chanyeol nie słysząc ode mnie żadnej odpowiedzi zbliżył się do mnie i nakierował mój wzrok w swoją stronę.- Nie masz się czego wstydzić Baekkie. Jesteśmy tu tylko my- westchnął i delikatnie ściągnął ze mnie koszulkę na co mu pozwoliłem. Przejechał dłonią po mojej klatce piersiowej i brzuchu na co zadrżałem.
- Jesteś piękny- szepnął i pomógł mi się pozbyć reszty części garderoby.
Pod wpływem jego dotyku, gdy oczywiście mnie mył, zacząłem myśleć i analizować. Chciałem dokonać jakiś dedukcji, które pozwoliłyby mi na wysnucie jakichkolwiek wniosków. Informacje o Yeolu, których dowiedziałem się tego dnia sprawiały, że znów miałem mętlik w głowie. No bo oddział psychiatryczny? Kłamstwo z narkotykami? No i temat rodziców, który wydawał mi się coś skrywać przez jego nagłą zmianę nastroju na samo wspomnienie o tym. Znowu przybyło znacznie więcej pytań niż odpowiedzi. Ale i tak wiedziałem, że z każdym zamienionym słowem stawaliśmy się sobie coraz bliżsi, co musiało prowadzić w końcu do uczucia, przed czym nie miałem zamiaru się bronić. Tylko dlaczego to wszystko się działo? Jeżeli to nie był przypadek?
- Chanyeol...- szepnąłem odgarniając z jego czoła mokre kosmyki włosów, by następnie znaczyć jakieś zawiłe wzory dłońmi na jego torsie.
- Słucham?- uśmiechnął się szeroko, a ja westchnąłem.
- Kim ty jesteś?- zapytałem całkiem poważnie. Chłopak wbił wzrok gdzieś w kafelki nade mną zastanawiając się jaką odpowiedzią mnie spławić. Domyślałem się tego.
- Dowiesz się wkrótce. Obiecuję- powiedział po dłuższej chwili i nim zdążyłem wyrazić swoje niezadowolenie taką odpowiedzią, uciszył mnie swoimi ustami. W sumie tak uciszać to mógł mnie zawsze.

'To co kształtuje nasze życie, to pytania,które zadajemy, na które odmawiamy odpowiedzi i których nigdy nie próbujemy zadać.'

Miałem zamiar zadawać więcej pytań. Nawet jeżeli wiedziałem, że odpowiedzi nie uzyskam.

A/N: Oh my gosh. Nie wiem jak się wypowiedzieć odnośnie do tego rozdziału. W sumie w następnym chyba już wyjaśnię ważniejsze kwestie związane z Chanyeolem. Rozdział tak jak zapowiadałam krótszy niż poprzedni. Ogólnie pisany w nocy, przez co takie trochę nie ogarnięte, no ale mam nadzieję, że się spodobał czy coś.
Kocham wszystkich którzy komentują i w ogóle. Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze <3
Love ya.~

Because all stories have happy endsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz