# You are like a mystery.

2.1K 176 8
                                    


Nie wiem jak długo zajeło mi rozmyślanie o tym, jak bardzo mój postępek był nieodpowiedni. Nie wiem ile mojego wspóllokatora nie było w pokoju. Wydawało mi się, że całą wieczność. Łóżko jednak nie chciało mnie pochłonąć, ani pozwolić na schowanie się w nim jakoś skutecznie dlatego wstałem z niego i zacząłem chodzić poddenerwowany po pokoju. Spodziewałem się jak będzie wyglądać jego wejście tutaj. Zapewne naskoczy na mnie, pobije, a później wezwie pielęgniarki i powie, że się przewróciłem. Zdarzały się takie przypadki w ośrodku, jak ktoś na sadyste trafił. A kto wie czy on sadystą nie był? Przecież do cholery nic o nim nie wiedziałem. Dobra, Baek, spokojnie. Począłem się uspokajać, bo zbyt bardzo się denerwowałem. Zagryzłem w pewnym momencie wargę czując ból głowy. Gdyby nie to, że byłem na odwyku, pomyślałbym, że to zwykła migrena, ale jednak w moim przypadku świadczyło to o tym, że dziś znów będę miał mocniejszą fale głodu. Gdy jednak zacząłem myśleć o owym utrapieniu do pokoju wpadł mój współlokator. Zamknął dość głośno za sobą drzwi i wbił we mnie swój przenikliwy wzrok. Przez dłuższą chwilę po prostu utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, jednak ja ledwo to wytrzymywałem. To spojrzenie było palące, emanowało emocjami, które były dla mnie obce, ale wiedziałem, że są one pokroju złości, rozczarowania i opanowania. Czułem jak atmosfera w pokoju gęstnieje, staje się niebywale ciężka do zniesienia. Chciałem już się odezwać, uchyliłem nawet wargi, ale żaden dźwięk ich nie opuścił. Chłopak postąpił kilka stanowczych kroków w moją stronę, a ja miałem wrażenie, że jego twarz staje się obojętna tak jak i wzrok. Tak jakby się blokował przede mną. Oczywiście jak ten się tylko zbliżył, ja odsunąłem się na tyle ile było to możliwe, dopóki ściana nie uniemożliwiła mi dalszej ucieczki, bo była to pewnego rodzaju ucieczka, nie ukrywam. Znowu byłem przyparty przez niego do ściany. Znowu nie miałem drogi ucieczki. Pieprzone deja vu.
- Byun Baekhyun- jego głos był chłodny, poczułem jak dreszcze przechodzą wzdłuż mojego kręgosłupa. Spuściłem wzrok zastanawiając się, skąd ten zna moje nazwisko. Przedstawiałem mu się w pełni czy coś? Pamięć aż tak mnie chyba nie zawodzi.- Do cholery jasnej, mówiłem ci coś chyba. Jestem człowiekiem spokojnym, dopóki ktoś nie stara się uporczywie wejść w moje życie z butami, bądź nie stara się obnażyć mnie z tajemnic, lub informacji, których wiedzieć nie musi, bo nie zna mnie wystarczająco długo, ale ty to, kurwa, robisz- chwycił w palce mój podbródek unosząc jednocześnie moją głowę do góry bym nawiązał z nim kontakt wzrokowy, mimo iż tego w tym momencie tak bardzo nie chciałem.- Ostrzegałem cię, ale ze względu na to, że w pewnym sensie mi intrygujesz dam ci jeszcze jedną szanse. Ale zaznaczam z góry. Nie próbuj się niczego dowiedzieć od personelu o mnie- wypowiadając ostatnie zdanie jego głos stał się surowy, jakby to już nie był nawet rozkaz, a groźba.- Zaszkodzisz i sobie, i nie potrzebnie tym biednym kobietom- uśmiechnął się. Ten uśmiech nie wróżył nic dobrego, na pewno nie świadczył o tym, że chłopak był zadowolony. Nachylił się nad moim uchem na co zadrżałem, bo jego osoba zdecydowanie była zbyt blisko mojej.
- Jesteś bystrym chłopakiem. Pomyśl. Dlaczego mogłaby mnie tu przywieźć policja? Jacy ludzie trafiają w ręce policji? Dalej uważasz, że warto się interesować takim śmieciem jak ja?- wysyczał mi do ucha i gdy już miałem nadzieję, że się odsunie ten nie zrobił tego. Zamiast tego przyssał się do mojej skóry tuż za uchem co wyrwało z mojego gardła nienaturalny pisk. Zacząłem się szamotać, ale wtem jego dłonie jakoś szybko mnie obezwładniły i nie miałem jak go odepchnąć, dopóki ten nie dokończył swojego dzieła jakim był czerwony, krwisty ślad na mojej skórze. Westchnąłem głośno zdezorientowany gdy ten się odsunął wreszcie i przestał naruszać moją przestrzeń osobistą.
- J-ja nie chciałem aby to tak wyszło, okey?- z moich ust wydobyły się słowa, które nie miały paść w przestrzeń. Byłem zbyt roztrzęsiony, by mój mózg nadążał nad sytuacją, a jeszcze od tego głowa zaczęła mnie bardziej boleć.- Przepraszam, po prostu- dodałem szybko, nim ten zdążył to jakkolwiek skomentować. Pokłoniłem mu się nisko w geście skruchy, a później schowałem się w łazience. Nie poszedłem na obiad ani na kolacje. Za to Chanyeola jak wyszedłem z łazienki nie było już do wieczora. Pewnie wyszedł na obiad i poszedł szukać nowych znajomych. Ale dzięki temu mogłem spokojnie przemyśleć sytuację, która dalej dla mnie jasna nie była. Może stwierdzenie, że jestem bystry było nadużyciem, bo za cholerę nie mogłem nic wymyślić. Gdy poddałem się na tej płaszczyźnie to zacząłem analizować jego zachowanie, to jaki tembr głosu towarzyszy mu gdy jest zdenerwowany, to jak jego usta drgają w jak mniemam niekontrolowanym tiku nerwowym, o którym może nie ma nawet pojęcia, o tym że jego oczy płoną, są przepełnione złością i opanowaniem, co powinno się wykluczać, ale jednocześnie są puste, jakgdyby on sam nadawał te emocje i były one zwykłą grą aktorską uniemożliwiającą jakikolwiek kontakt  z osobą o godności Park Chanyeol. Moje myśli płynnie się układały w jakieś wzory, ale nie mogłem z nich rozpoznać żadnego kształtu. Może były bezkształtne i nic nieznaczące. Po paru godzinach leżenia gdy zbliżał się wieczór zacząłem odczuwać ogólną niemoc i chęć sięgnięcia chociaż po jedną dawkę narkotyków, jakichkolwiek. Nie miałem jak z tym walczyć, ale równocześnie nie miałem jak zaspokoić głodu mojego umysłu, potrzeby, której chciałem się pozbyć. Było to nadwyraz bolesne. Z moich oczu zaczęły toczyć się łzy wyznaczając sobie ścieżki na moich policzkach, które schowałem w kołdrze, w której się dokładnie zakopałem tak by świat mnie nie widział. W pewnym momencie uznałem, że jeżli uda mi się zasnąć to może przetrwam te katusze. Jednak było to trudniejsze do zrealizowania niźli by się wydawać mogło. Ale o dziwo, udało mi się po pewnym czasie. Udało mi się zanim mój współlokator wrócił do pokoju.
Obudziłem się nim słońce wzeszło. Czułem się jakbym nie spał ani trochę. Byłem wykończony, słaby, a ból głowy dalej dawał mi się we znaki. Jęknąłem zrozpaczony układając się wygodniej na łóżku. Jak myślałem, że już wracam do normalności to znowu to musiało wrócić. Przechyliłem głowę i jakoś tak mój wzrok spoczął na śpiącej sylwetce Chanyeola. To był dopiero czwarty dzień jak ten był w ośrodku, a już namieszał w moim życiu. Namieszał, bo ja się praktycznie o to prosiłem. Może rzeczywiście za wcześnie bym mógł się o nim czegokolwiek dowiedzieć. Sam przez pierwszy tydzień w tym miejscu nie odzywałem się do nikogo. Przyłożyłem palce do miejsca za uchem gdzie wiedziałem, że mam ślad, który zostawił po sobie mój współlokator. Nie rozumiałem dlaczego mi się to tak spodobało... Prychnąłem pod nosem dochodząc do wniosku, że dam mu dzisiaj spokój i będę schodził mu z drogi. Tak też robiłem. Po śniadaniu spożytym w całkowitej ciszy poszedłem na dwór. Pogoda była znośna więc mogłem się cieszyć z tego powodu. Znalazłem w ogrodzie jakieś miejsce gdzie nikt się nie zaszywał. Stwierdziłem, że będzie to dobre miejsce do ćwiczeń i tam też tańczyłem i czasami nawet śpiewałem. Tak, to trwało przynajmniej dwa tygodnie jak między mną, a Chanyeolem nie było żadnej wymiany zdań. Pomijam oczywiście krótkie "dobranoc", "dzień dobry", czy tam "smacznego". Myślałem, że przez ten czas ostudzi się we mnie ten zapał by dowiedzieć się koniecznie czegoś o nim. Jednak myliłem się. Nie wiedziałem czemu interesowała mnie tak bardzo jego osoba. Po prostu chciałem o nim coś wiedzieć, a milczenie między nami sprawiało, że czułem się po prostu z tym źle.
Mruknąłem niezadowolony wyrywając źdźbła trawy z trawnika by następnie bawić się nimi przez chwilę w palcach, a później wyrzucać. Pochwyciłem jakiś kamień i odrzuciłem go gdzieś w bok. Nie wiedziałem co z sobą zrobić. Nawet myśleć mi się zbytnio nie chciało więc doszedłem do wniosku, że jeszcze raz przetańcze nową choreografię. Podniosłem się niechętnie i wkładając słuchawki do uszu pozwoliłem by muzyka przepełniła mnie i wydostała się na zewnątrz za pośrednictwem moich ruchów. Miałem to szczęście, że w 'parku', którym zwykliśmy nazywać ten ogromny ogród przy ośrodku było wiele miejsc, gdzie można było pozwolić sobie na chwilę samotności i nie ryzykowało się tym, że inni cię zobaczą.
Nie wiem jak, nie wiem w którym momencie, źle wykonałem krok co poskutkowało moim upadkiem na ziemię. Wyrwałem słuchawki z uszu i wcisnąłem je do kieszeni klnąc siarczyście pod nosem w miarę cicho, by jednak ktoś ze ścieżki, która była niedaleko nie usłyszał mnie. Chociaż i tak do tej części ogrodu raczej nikt się nie zapuszczał. Woleli siedzieć tam gdzie było słońce, a tutaj było mnóstwo cienia przez ogromne, stare drzewa, których było tu dość sporo. Próbując wstać zorientowałem się, że mój upadek nie zaowocował tylko i wyłącznie pobrudzeniem ciuchów. Od mojej lewej kostki rozchodziły się mocne fale bólu, co uniemożliwało mi podniesienie się do pionu, przynajmniej na tą chwilę. Położyłem się, bezradnie wbijając wzrok w korony drzew, a z moich uchylonych ust wydobywały się ciągle jęki bólu wraz z przekleństwami, na wszystko co choć trochę się do tego upadku przyczyniło, chociaż w gruncie rzeczy wiedziałem, że jedynym winnym jestem ja. Leżałem może jakieś piętnaście minut prawie płacząc, dopóki nie pojawił się mój wybawiciel, którym oczywiście był Chanyeol. Przedarł się przez krzaki i jego wzrok od razu spoczął na mnie. Chwilę później już się nade mną nachylał pytając co się stało.
- Co cię boli?- spytał przeczesując palcami moje włosy, na co zagryzłem dolną wargę przyglądając mu się uważnie.
- Kostka, matko, umieram- wyjęczałem w końcu, zwijając się w kłębek na tej ziemi. Ból zamiast ustępywać, z minuty na minutę stawał się coraz bardziej nieznośny, mocniejszy. A jak jeszcze poruszyłem tą nogą w nieodpowiedni sposób i uraziłem bolące miejsce to myślałem, że dosłownie umieram. Wiedziałem, że to na pewno skręcenie.
- Spokojnie, Baek- powiedział cicho Chanyeol, a jego duże ręce zaraz znalazły się pod moim ciałem i w następnym momencie byłem przez niego trzymany niczym panna młoda. Schowałem twarz w jego torsie ściskając materiał jego koszulki, gdy ten niósł mnie do ośrodka. Od razu skierował swoje kroki do oddziału medycznego, który był w tym budynku i tam moje przypuszczenia o skręceniu zostały potwierdzone. Pielęgniarka Yae usztywniła mi kostkę i stwierdziła, że nie będzie zakładać mi gipsu, ale mam uważać na tę nogę, by jej nie nadwyrężać. Już miałem odpyskować coś niegrzecznego, ale Yeol, który cały czas przy mnie był podziękował kobiecie następnie pomógł mi wstać. Miałem nadzieję, że pomoże mi dojść do pokoju, zamiast tego ten znów mnie wziął na ręce i po prostu do niego zaniósł. Przeraziło mnie uczucie bezpieczeństwa, jakie mnie przepełniało w momencie gdy byłem w jego ramionach.
- No to teraz leż- powiedział kiedy już byliśmy w naszym pokoju i ułożył mnie na moim łóżku.
- Dziękuję- szepnąłem ledwo słyszalnie na co ten się zaśmiał. Olśniło mnie wtedy.- Ale... co ty robiłeś w tamtej części ogrodu? Jak w ogóle znalazłeś to miejsce gdzie byłem?- w moim głosie można było wyczuć coś na styl wyrzutu. Chłopak przykucnął przy moim łóżku z tym charakterystycznym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Wybacz, ale śledziłem cię- mruknął, na co ja się skrzywiłem, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Byłem wdzięczny, że był szczery. Ale do cholery, po co mnie śledził?
- Po co?- wypowiedziałem na głos bez emocji.
- Cały czas znikałeś. Byłem ciekaw gdzie. I ciekawiła mnie jeszcze kwestia czy po prostu unikałeś mnie- uniosłem brwi na jego słowa i westchnąłem.
- Nie unikałem cię- szepnąłem skonsternowany czego nie udało mi się zatuszować, więc wiedziałem, że chłopak wychwycił to, że prawda jednak mogła być trochę inna.
- O co chodzi Baekkie? Czy wystraszyłem cię wtedy aż tak bardzo?- spytał przysiadając na krańcu mojego łóżka jednak nie spuszczał wzroku z mojej twarzy. Wyglądał tak jakby chciał odczytać każdy mój grymas i znając życie robił to bez problemu. Patrząc na niego tak od dołu przypomniałem sobie sytuację jaka miała miejsce te dwa tygodnie wcześniej. Nie wiedzieć czemu pierwszą rzeczą jaka mi się przypomniała to dotyk ust chłopaka na mojej skórze, który był niewyobrażalnie delikatny, a jego piętno widoczne było przez dwa dni, jednak w mojej pamięci został i pozostanie na znacznie dłużej. Nie mam pojęcia czy moja twarz wyrażała jakieś emocje w momencie gdy o tym myślałem, ale kolejna sugestia Chanyeola wyrwała mnie z własnego świata i zmusiła do udzielenia odpowiedzi, która w gruncie rzeczy sama wypłynęła z moich ust.- A może to, że cię oznaczyłem było dla ciebie na tyle wstrząsające, by wyciągnąć pochopne wnioski i stwierdzając, że mam związane z tobą nieczyste zamiary, bądź myśli, lepszym wyjściem będzie uciekanie przede mną?
- Co? Ja nie uciekałem... I jak to masz nieczyste myśli związane ze mną?!- moje oczy chciały chyba w tamtym momencie wyjść z oczodołów. Jego śmiech, który usłyszałem zaraz po mojej wypowiedzi kompletnie wybił mnie z rezonu.
- Baekhyunie, ale czy ja powiedziałem, że mam takie myśli? Zasugerowałem iż ty mógłbyś wysnuć takie wnioski w momencie gdy one niekoniecznie muszą być prawdziwe- mówił, z trudem powstrzymując kolejny napad śmiechu. Zacisnąłem usta w wąską linię i odwróciłem głowę w stronę okna by podziwiać jaka to piękna pogoda jest na zewnątrz. A tak naprawdę to chciałem ukryć rumienieć, który wpłynął na moje policzki i ogólne zażenowanie, które na pewno odmalowywało się w moich oczach. Jego słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Kim on, kurwa, jest by tak skutecznie przyblokowywać moją czujność? Przecież normalnie nie dałbym wprowadzić się w taki błąd. Nigdy nie rozumiałem źle słów wypowiedzianych przez mojego interlokutora, dopóki nie pojawił się on. Pieprzony Park Chanyeol. Nie byłem zły na niego, dla jasności. Byłem zły na samego siebie, że pozwoliłem sobie na taki brak uwagi.- Co prawda, nie potwierdziłem również tego, że takowych myśli nie mam- rzucił po krótkiej ciszy jaka między nami zapadła.
- Cholera, po prostu chciałem dać ci czas byś się zaaklimatyzował w ośrodku i temu podobne. Może byłem zbyt natrętny chcąc się dowiedzieć od osób postronnych czegoś o tobie. Ale po prostu wzbudziłeś we mnie ciekawość. Myślałem również, że jak będę mniej z tobą czasu spędzał to po prostu się przyzwyczaję i twoja osoba nie będzie we mnie dalej wzbudzać zainteresowania, ale myliłem się. Zadowolony? A co do twoich myśli to ja chyba jednak wolę nie wiedzieć czy takie masz czy nie- ostatnie zdanie powiedziałem odrobinę zawstydzony. No bo jednak było to dwuznaczne. A po głębszym namyśle, mówiąc "nieczyste zamiary, bądź myśli" mógł mieć całkiem co innego na myśli, niż to co ja odebrałem.
- Oczekujesz, że powiem ci coś o sobie nie otrzymując niczego wzamian?- przeniosłem wzrok z powrotem na niego i ujrzałem nikły uśmiech plątający się na jego ustach, jednak nie był on tym charakterystycznym uśmiechem, który był przyklejony do jego twarzy przez większość czasu.
- Co masz na myśli?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie, szczerze nie do końca rozumiejąc o co mogło mu chodzić. Dobra, ja go w ogóle nie mogę zrozumieć, bo nie wiem o nim nic, dlatego opcja jaka się pojawiła wydawała mi się na tyle atrakcyjna, że byłbym w stanie zrobić wiele rzeczy za jakąkolwiek informacje, za chociaż jeden mały puzzel do układanki. Ale czy tak właściwie on mi coś zaproponował? Musiałem sam przed sobą przyznać, że z jego ust nie padła żadna otwarta oferta. Może to była po prostu zwykła ironia, której nie wyczułem?
- Chodzi mi o to, że ty również jesteś dla mnie zagadką, Baekhyun. Może twoje reakcje, gesty, odpowiedzi pozwalają mi wyciągać jakieś wnioski, ale nie mogę być ich pewny, a chciałbym. Mówiłem ci, że mi intrygujesz. Jeżeli chcesz się czegoś ode mnie dowiedzieć to preferuję taktykę informacja, za informację. Co ty na to?- a jednak była ukryta pod tym jakaś oferta. Nie byłem pewny czy powinienem się zgodzić na to. W końcu nie chciałem mówić o sobie. Lubiłem wiedzieć dużo o ludziach w momencie gdy oni tak naprawdę o mnie wiedzieli niewiele. Zresztą mało było takich ludzi, którzy chcieliby się czegokolwiek o mnie dowiedzieć. Dlaczego akurat on należał do tej mniejszości? Po dłuższym namyśle w końcu przytaknąłem głową nie mając pojęcia co mnie do tego skłoniło, chyba jednak ciekawość była silniejsza niż chęć bycia, w pewnym sensie anonimowym. Chłopak położył dłoń na moim kolanie zaraz sunąc nią trochę w górę co mnie totalnie rozproszyło i w tym momencie zamiast zapytać o jakąś istotną rzecz, typu jak tu trafił, o co chodzi z policją bądź cokolwiek innego, zapytałem o najprostszą rzecz, która w tamtym momencie jakoś najbardziej mnie interesowała.
- Ile masz lat?- spoliczkowałem się za to dopiero po fakcie.
- Dwadzieścia trzy. Rocznikowo, jeszcze nie skończone- uśmiechnął się szczerze i nim zdążyłem to skomentować ten dorzucił jeszcze kilka słów.- Uzgodnijmy, że jeden fakt na dzień. Ewentualnie możemy wyznaczyć, że co piątek będziemy sobie zadawać trzy lub pięć pytań. Jasne?- wydąłem dolną wargę niezbyt zadowolony i nim przemyślałem to kompletnie przystanąłem na opcje co piątkowego dowiadywania się o sobie trzech bądź pięciu faktów. Wdaliśmy się w jakąś bezsensowną rozmowę, która w pewnym momencie była dla mnie ledwo zrozumiała.
- Baekhyun?
- Tak?
- A ty ile masz lat?- spytał cicho, jakby się bał, że nie udzielę mu odpowiedzi na takie pytanie.
- Dwadzieścia. Jestem trzy lata młodszy od ciebie jak widać.
Na ustach chłopaka pojawił się jakby triumfalny uśmiech. Przewróciłem oczami zaraz się śmiejąc. Dzięki rozmowie z nim mogłem w sumie zapomnieć o bolącej kostce. Po jakimś czasie wołali na obiad. Chanyeol był tak miły, że przyniósł mi porcję posiłku do pokoju, tak bym nie musiał iść na stołówkę. To samo poczynił wieczorem z kolacją. Ciągle pytał czy czegoś nie potrzebuję, innymi słowy zaopiekował się mną, co wydawało mi się tak bardzo urocze, że aż trudne do uwierzenia. Następnego dnia mój współlokator również wykazywał się cechami opiekuńczej osoby. Gdyby nie fakt, że doświadczałem tego, to jak bym go po raz pierwszy zobaczył na ulicy na pewno nie posądziłbym go o takie zachowania. W sumie w tym wypadku wychodziło to na duży plus. Jakoś popołudniu zasnąłem. Zaczynała mnie boleć głowa więc psychicznie przygotowywałem się na falę rządzy sięgnięcia po narkotyki jaka we mnie uderzy wieczorem. Nie pomyliłem się. Podczas gdy Chanyeol poszedł na kolację ja zacząłem wyć z bólu i wierciłem się na łóżku tym samym podrażniając moją kostke, co skutkowało jeszcze większymi napadami płaczu. Jak ja chciałem w tym momencie spać, tak aby po prostu to przeszło, bym nie musiał myśleć o tych idiotycznych narkotykach, co zadawało mi jeszcze dodatkowo ból psychiczny. Leżałem akurat przodem do okna gdy drzwi do naszego pokoju się otworzyły i jak mniemam wrócił mój współlokator.
- Baekhyun? Przyniosłem ci kolację- powiedział niepewnie. Wyczułem to, że się wahał. Może myślał, że śpię?
- Nie jestem głodny- skłamałem i starałem się zabrzmieć jak najbardziej naturalnie by nie zdradzić tego, że płaczę. Chyba jednak nie zabrzmiałem zbyt przekonująco, bo zaraz poczułem dłoń na moim ramieniu. Spiąłem się jeszcze bardziej i skuliłem tak by schować twarz w poduszcze, którą zaciskałem w dłoniach.
- Wszystko w porządku?- nie, nie było w porządku. I w sumie dałem mu to do zrozumienia w momencie gdy targnął mną kolejny wstrząs, następnie po prostu zacząłem szlochać jak wielce zakochana nastolatka, której złamano serce. Poczułem jak łóżko ugina się pod jego ciężarem, a on sam obejmuje mnie ramionami w tali. Przez pierwsze kilka chwil wyrywałem się i mówiłem mu by mnie zostawił w spokoju. Nawet krzyczałem, ale on nie posłuchał. Zamiast tego objął mnie mocniej, a ja w pewnym momencie się poddałem. Obróciłem się w jego stronę i spojrzałem zapłakanymi oczami w te należące do niego i dostrzegłem w nich współczucie. Ta chwila wydawała mi się pomimo wszystko na tyle wyjątkowa, że nie mógłbym uciec. Chłopak ukazał jakieś szczere emocje przede mną. W sumie chyba już po raz kolejny. Wtuliłem się w jego tors po prostu płacząc i męcząc się do późnej nocy by zasnąć. Jego dłonie w tym czasie uspokajająco gładziły mnie po plecach i ramieniu, jednak na niewiele się to zdawało, choć nie ukrywam pomagał mi fakt, że po prostu w pewnym sensie miałem w nim wsparcie. W końcu ogarnął mnie upragniony sen i skłamałbym stwierdzając, że w ramionach starszego się spało niewygodnie. Gdy rano moje powieki się niechętnie uchyliły odnotowałem, że chłopak dalej śpi. Przyglądałem mu się uważnie i wtuliłem się bardziej w jego ciepłe ciało, oczywiście starając się go nie obudzić. Miałem sporo czasu by przestudiować dokładnie jego twarz kilka razy. Już miałem wrażenie, że znam ją na pamięć i mógłbym sobie przywołać jego obraz w głowie nawet po dziesięciu latach gdy on może już mnie nie będzie pamiętał, bo znając życie nasze drogi rozejdą się zaraz jak tylko któryś z nas zakończy odwyk. Chłopak zaczął się delikatnie wiercić, a jego ramiona zacisnęły się mocniej na mojej tali, przyciągając mnie tym samym jeszcze bliżej. Wywnioskowałem z tego, że zaraz się obudzi i ledwo pomyślałem o tym jego powieki zaczęły się uchylać. Nie wiem czemu, ale w panice zamknąłem oczy by po prostu udawać, że jeszcze śpie. Leżałem tak, czekając nie wiem na co. Ale doczekałem się ruchu ze strony Chanyeola. Chłopak wpierw jedną dłoń z moich pleców przeniósł na mój bok i delikatnie mnie po nim pogłaskał. Było to przyjemne uczucie i mógłbym być tak pieszczony cały czas. Zorientowałem się przy okazji, że jego palce dotykały bezpośrednio mojej skóry, więc znając życie podkoszulek podwinął mi się w trakcie snu. Jego dłoń jednak po chwili zaprzestała swojej czynności i powędrowała w górę do mojego policzka. Starałem się z całych sił by nie oblać się zdradzieckim rumieńcem, jednocześnie rozkoszowałem się tym jak jego opuszki palców z czułością gładziły moją skórę badając zapewne jej strukturę.
- Baekhyun- do moich uszu doszedł jego cichy szept, ale nie chciałem jeszcze otwierać oczu.- Baekkie, obudź się- powiedział odrobinę głośniej tym razem przeczesując palcami moje włosy. Jego druga dłoń jakby mocniej zacisnęła się na moich plecach. Jeszcze kilka razy nawoływał moje imię nim zdecydowałem się w końcu otworzyć oczy. Uśmiechnąłem się delikatnie widząc taki sam grymas na ustach Chanyeola.
- Dzień dobry- przywitałem się zaspanym głosem.
- Jak się dziś czujesz?- zapytał z troską, a ja przygryzłem wargę od wewnętrznej strony. Dlaczego on taki był?
- Dziś już jest w porządku, choć kostka boli- stwierdziłem szczerze.- A ty jak się czujesz?
- Świetnie, miałem wspaniałą przytulankę, więc nawet dość krótki sen sprawił, że jestem wypoczęty- no i proszę. Nie ma to jak zacząć dzień od rumienienia się. Chłopak się zaśmiał i poczochrał mi włosy. Zaraz jakoś wygramolił się z łóżka i udał się do łazienki z ciuchami, które uprzednio wyciągnął ze swojej komody. Rozłożyłem się na łóżku i jakoś tak przyciągnąłem tą część kołdry, którą przykryty był mój współlokator i po prostu wdychałem jego zapach, którym zdążyła przesiąknąć pościel. Jak tylko starszy udał się na stołówkę, na śniadanie ja powoli i ostrożnie starałem się dostać do łazienki by wziąć prysznic. Oczywiście nie poszło mi to tak sprawnie jakbym chciał, ale nie mogłem narzekać, bo udało mi się odświeżyć moje ciało. Zrobiłem kilka kółek po pokoju aby rozruszać kostkę, a moje myśli gromadziły się tylko i wyłącznie wokół Chanyeola. Choćbym nawet chciał, nie mogłem przestać o nim myśleć. Jego emocje, zachowanie, historia były dla mnie zagadką, układanką zbyt trudną do ułożenia. Był piątek więc właściwie mieliśmy zadawać sobie tamtego dnia pytania. Dlatego zacząłem myśleć pod tym kątem. Czego chciałbym się o nim dowiedzieć? Doszedłem do wniosku, że z pytaniami trudniejszymi poczekam przynajmniej dwa, trzy tygodnie. Chciałem mu dać czas. Więc o co zapytać teraz?- krążyły mi cały czas takie pytania po głowie do czasu gdy w pomieszczeniu nie pojawiła się osoba, o której cały czas myślałem. Przyniósł mi śniadanie. Podziękowałem i posłusznie spożyłem posiłek zastanawiając się czy chłopak rzeczywiście jest taki troskliwy.
- Chanyeol?- spytałem po dłuższym czasie przymilnym głosem, który miał okazje słyszeć po raz pierwszy. Z tego względu ten spojrzał na mnie, a jego oczy były szeroko otwarte. Tym razem bez problemu można było wyczytać to, że jest zaskoczony.
- Czego chcesz, huh?- uniósł brwi, na co się cicho zaśmiałem. Wyglądał zabawnie, ale ku mojej zgubie, dalej przystojnie.
- A czy od razu muszę czegoś chcieć?
- Wydaje mi się, że tak- mruknął podchodząc do swojej szafki i zaczął w niej grzebać. Przyglądałem się jego plecom i zastanawiałem nad tym jakie pytanie zadać, jakiej drobnej rzeczy chciałbym się dowiedzieć.
- Dzisiaj piątek- zakomunikowałem, niczym automat w pociągu zapowiadający kolejną stacje. Ten znieruchomiał. Zaprzestał grzebania w szafce i się wyprostował. Zaraz odwrócił się do mnie przodem i postąpił kilka kroków w moją stronę.
- Czyli rozumiem, że masz jakieś pytania, tak?- przytaknąłem głową i w następnej chwili chłopak stał przy mnie by mi pomóc położyć się na łóżku. Sam zaraz ułożył się na boku, obok mnie, opierając się na łokciu tak by patrzeć na mnie z góry.- Więc? Czego Baekkie chce się dowiedzieć?- uśmiechnął się szeroko, a ja zaskoczony stwierdziłem, że jego emocje jakie okazywał wydawały się być czytelne, szczere. Tak jakby się otwierał przede mną. Dlaczego na tą myśl poczułem jakąś dziwną ulgę?
- Ile miałeś dziewczyn? Opowiedz mi o nich- uśmiechnąłem się niewinnie a ten parsknął śmiechem. Jego wzrok skierował się w stronę okna i stał się jakby nieobecny. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że w tym momencie jego myśli pobiegły w odległe zakamarki mózgu gdzie zapisane były wspomnienia, krótsza historia, może właśnie przeliczał ile związków miał już na koncie. Kiedy jego spojrzenie znów spoczeło na mnie, serce zabiło mi szybciej z niewiadomych powodów.
- Miałem 34 dziewczyny. Naprawdę chcesz słuchać o nich wszystkich?- wytrzeszczyłem oczy i po chwili namysłu zaprzeczyłem kiwnięciem głową.
- Może o tych, z którymi byłeś najdłużej- z gardła chłopaka ponownie wydobył się perlisty śmiech.
- Najdłużej byłem z Sarah. Była ze Stanów, ale mieszkała tu, w Korei. To było chyba w drugiej bądź trzeciej klasie liceum. Byłem z nią... półtorej miesiąca- parsknąłem śmiechem.
- Cholernie długo- skomentowałem, a on szturchnął mnie w ramię.
- Nie śmiej się. W moim przypadku to było naprawdę długo.
- Byłeś kobieciarzem?- kącik jego ust uniósł się ku górze.
- Tak jakby. Po prostu potrzebowałem rozrywki jak każdy nastolatek. A wiesz, niekiedy status 'w związku' przynosił mi jakieś przywileje.
- Czyli byłeś sprytnym uwodzicielem- mruknąłem z przekąsem.- O jakich przywilejach mówisz?
- Ano, tak się składa, że byłem porządanym obiektem w szkole. Niektóre laski były mega zaborcze i odstraszały reszte. No, albo miały bogatych tatusiów... ewentualnie miały znajomości i mogłem się dostać dzięki temu do różnych fajnych klubów. Rozumiesz- wysunął koniuszek języka i nawilżył spięrzchnięte wargi. Nie mogłem oderwać wzroku od jego ust. Zmusiłem się by podnieść wzrok z powrotem na jego oczy.
- Lubiłeś chodzić po klubach?
- Uwielbiałem. Byłem rozrywkowym człowiekiem. Mało czasu spędzałem w domu- miałem wrażenie, że jego głos przy tym zdaniu zadrżał.- W niektórych klubach byłem stałym gościem. Znałem dużo ludzi- kontynuował. W pewnym momencie się zamyśliłem i po prostu obserwowałem jak jego wargi się ruszają przy wypowiadaniu poszczególnych słów, których nawet nie rejstrowałem. Wiem, wiem, typowy facet nie powinien zwracać uwagi na takie rzeczy. Ale nie byłem typowym facetem. Typowy facet nie wylądowałby na odwyku.
- Masz ładne usta- przerwałem mu marszcząc jednocześnie brwi. Co? Czy ja to powiedziałem? Brawo. Wywróciłem oczami zrezygnowany gdy ten po prostu się śmiał z mojej uwagi.- Przestań, ey- jęknąłem w pewnym momencie gdy ten dalej nie mógł pohamować swojego napadu śmiechu.- Kiedy po raz pierwszy się całowałeś?- spytałem przenikliwie spoglądając mu w oczy, a ten wreszcie raczył się uspokoić.
- Jak miałem 14 lat- odpowiedział po krótkim namyśle. Westchnąłem analizując to wszystko. Był inny, aczkolwiek jego historia nie różniła się prawie niczym od życia innych nastolatków. Czyli na płaszczyźnie miłosnej nie miałem co szukać czegoś co mogłoby sprawić, że chłopak tak dobrze rozgryzał innych, a jego emocje i odczucia były zagadką. Byłem prawie pewny, że musze szukać gdzieś indziej, ale to innym razem.
- A kiedy...- starszy przyłożył mi palec do ust a ja przybrałem skonsternowany wyraz twarzy.
- Było już pięć pytań- puścił mi oczko, a ja westchnąłem zawiedziony tym, że liczył. Miałem jeszcze kilka pytań. Głupich pytań, które jednak pozwoliłyby mi na to bym się dowiedział o nim więcej.- Tak więc. W ilu związkach z mężczyznami byłeś? Oczekuję szczerej odpowiedzi- z jego twarzy znikł uśmiech. Wyglądał na poważnego.
- Hey, a jeśli ja nie zastrzegłem sobie tego, że oczekuję szczerej odpowiedzi to mogłeś wszystko zmyślić?- uchyliłem zaskoczony usta.
- Tak, a ty i tak byłeś zbyt bardzo zaabsorbowany tym, że wyrażam emocje, by dostrzec kłamstwo, które w tym wypadku byłoby dość łatwe do odczytania- zamknąłem oczy czując się bezsilnie. Boże, dlaczego on? Czego on ma mnie nauczyć? A może po prostu ma mi udowadniać na każdym kroku, że jestem nieostrożny? Głupi? To jakaś chora gra, może jakieś puzzle do których nie mogę dopasować elementów, bo jak już myślę, że coś mam to ktoś lub nawet sam Park Chanyeol zasiewa ziarno niepewności.- Odpowiedz na moje pytanie- ponaglił, a ja oblałem się rumieńcem, bo jakżeby inaczej. W tym momencie wiedziałem, że nie uda mi się skłamać, że nie byłem w związku z chłopakiem. Prychnąłem lekko podirytowany i wlepiłem wzrok w sufit.
- Byłem z 6 przedstawicielami płci męskiej- powiedziałem tak cicho, że można było to wręcz pod szept podpisać.
- Myślałem, że miałeś wiele dziewczyn, bo znając życie za homoseksualizm by cię w szkole tępili. Chociaż teraz nastolatkowie mają to gdzieś. Jesteś aktualnie w jakimś związku?
- Nie, nie jestem w związku od ponad roku. I przecież pytałeś o związki z mężczyznami...
- No ale to nie znaczy, że nie mogłeś wyminąć tego, stwierdzając, że miałeś dziewczyne. A w tym momencie nawet mam pewność co do twojej orientacji, bo nie zaprzeczyłeś kiedy zasugerowałem, że jesteś homoseksualistą. Pseudo hetero zaraz by się o to rzucał- uśmiechnął się czochrając mi włosy, a ja przeanalizowałem dokładnie jego poprzednią wypowiedź aby zorientować się kiedy oskarżył mnie o homoseksualizm.
- A jeżeli bym ci teraz powiedział, że jestem heteroseksualny? Co byś zrobił?
- Nie uwierzyłbym ci.
- Dlaczego taki jesteś?- jęknąłem płaczliwym głosem obracając się przodem do niego więc ten swobodnie się położył gdyż nie chciało mu się już dłużej podpierać na łokciu.
- Jaki, huh?- dopytywał, chociaż doskonale wiedział jaka odpowiedź padnie z moich ust.
- Głupi- mruknąłem w odpowiedzi niczym małe dziecko.
- Dobrze wiesz, że tak nie jest- odetchnął głęboko.
- Niestety- przewróciłem oczami, a w następnej chwili leżałem opleciony jego ramionami. Nie zdążyłem nawet zaprotestować, a nawet jeśli miałbym okazję to bym pewnie tego nie zrobił. Czułem pewnego rodzaju bezpieczeństwo przy nim, jednak to, że już dwa razy był dla mnie oschły, a nawet zły sprawiało, że gdzieś tam w głębi bałem się go, choć nie ukrywam, że ten strach stopniowo ustępował miejsca innym emocjom.
- Channie?- ten jedynie mruknął coś na znak bym mówił dalej, a jego powieki się zamknęły.- Nie chcę abyś się na mnie złościł. A przynajmniej byś tak nagle nie wybuchał czy coś...
- Boisz się gdy ktoś jest zły?- przytaknąłem głową na jego pytanie w momencie gdy ten na mnie spojrzał.- Boisz się mnie gdy jestem zły?- ponownie przytaknąłem, a ten się uśmiechnął delikatnie i pogładził mnie po policzku.- Przepraszam, księżniczko. Postaram się trzymać moje emocje bardziej na wodzy- zadrżałem gdy ten nazwał mnie tak jak pierwszego dnia.
- Dziękuję...- szepnąłem wdzięcznie. Nie wiedziałem dlaczego tak łatwo uwierzylem po prostu w to, że rzeczywiście chłopak będzie hamował swoje negatywne emocje. Resztę dnia spędziliśmy w swoim towarzystwie rozmawiając o wszystkim i o niczym. Taka normalna, swobodna rozmowa podczas której jednak był pewien dystans by nie wygadać jakichś rzeczy, o które będzie można pytać po upłynięciu tygodnia. Głównie to leżeliśmy na moim łóżku. On później poszedł po obiad. Następnie wieczorem pomagał mi przy przebieraniu się i ćwiczeniu kostki. Niby nic, ale czułem, że się do siebie zbliżyliśmy. I wiedziałem też, że gdyby nie ta przeklęta kostka to pewnie dalej byśmy milczeli. Czyli teraz powinienem dziękować ci Panie za to, że wykreciłeś mi kostkę? Powinienem dziękować za ból jaki pozwoliłeś by mi został zadany? Za moje uzależnienie? Za to, że miałem okazję poznać Chanyeola? Dlaczego tych pytań mógłbym zadać tysiąc, a odpowiedzi nie uzyskuję żadnej? Czy to ma jakikolwiek sens?

A/N: Omo... część przydługawa, ale to dlatego, że nie miałam pojęcia jak ją zakończyć. Dużo czasu zajęło mi napisanie tej części i nie miałam okazji by zacząć kolejną, dlatego nie wiem kiedy się takowa pojawi, ale myślę, że będzie krótsza, więc szybciej. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale nie miałam po prostu motywacji by ich szukać i poprawiać. Stwierdziłam, że dziś opublikuję, to mieszczę się na styk w czasie. Mam nadzieję, że jednak się podoba czy coś... Jak są jakieś pytania, bądź spore błędy to proszę, napiszcie. ;; Love ya.~ <3

Because all stories have happy endsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz