Inicjatywa

14 2 0
                                    

Wilgoć w wyczuwalny sposób unosiła się w powietrzu, wraz z nieprzyjemnym, duszącym odorem, gnijących i pleśniejących resztek tego, co jakiś czas temu było resztkami, a teraz co najwyżej pożywką dla szczurów i innych gryzoni. Ciemne, słabo oświetlone korytarze zdawały się nie mieć końca, ciągnąc się wzdłuż i skręcając w dziesiątki krótszych, lub dłuższych alejek, często zakończonych masywnymi, drewnianymi, czy metalowymi drzwiami. Echo powstałe przez krople wody, skapujące z nieszczelnych rur, podwieszonych pod sufitem wybrzmiewało donośnie, roznosząc się regularnie. Światło dzienne nie docierało do tego miejsca. Ocenienie pory dnia, czy nocy było nie możliwe. Podobnie było z dźwiękiem z góry. Gruba warstwa betonu, dobrze tłumiła zarówno odgłosy z góry, jak i z dołu. Jedyną rzeczą, jaką można było usłyszeć, poza irytującym po dłuższym czasie stukotem wody, były z rzadka walczące o kawałek spleśniałego chleba, szczury. Odgłosy te, przez rozbudowany system wentylacji były dobrze słyszalne, w każdej części tego ponurego miejsca i za każdym razem wywoływały u słuchacza dreszcze.

Zimna woda z impetem uderzyła o zakrwawioną twarz blondynki, która nie miała nawet siły stawić jakiegokolwiek oporu, czy chociażby spojrzeć się w stronę stojącej przed nią zobojętniałej kobiety. Związane za nią ręce nie mogły jej pomóc w żaden sposób, nawet przy tak błahej czynności, jak przetarcie twarzy. Dziewczyna oddychała nieregularnie, walcząc o oddech, co chwila wypluwając wodę, dostającą się do jej ust i nosa. Przez rozciętą wargę, w ustach czuła metaliczny posmak, towarzyszący jej od pierwszego dnia. Nie potrafiła nawet stwierdzić ile dni już minęło. To nie było teraz najważniejsze.

– A już myślałam, że zaczęłaś współpracować.

Powiedziała spokojnie druga z kobiet, z wyższością przyglądając się siedzącej przed nią blondynce. Dźwięk stawianych kroków roznosił się tym samym echem, co stukające krople wody… czy innej cieczy. Amelie podeszła powoli do wykończonej dziewczyny, łapiąc ją lekceważąco za poliki, przyglądając się dokładnie jej zrezygnowanemu spojrzeniu i zmęczonej tym wszystkim, zobojętniałej twarzy.

– Spójrz na siebie… słynna doktor Ziegler… naprawdę chcesz skończyć w ten sposób…? A wystarczyło,że opowiesz trochę o swoich znajomych.

Blondynka nie odezwała się jednak słowem. Szlochała cicho kilka razy, nie mając już nawet ochoty odpowiadać już na to pytanie, może rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby skończono z nią raz na dobre… w końcu cały ten przenikający ją ból i strach, zniknął zupełnie.

– Informacje, które nam podałaś, dotyczą martwych od lat członków Overwatch… chcesz mi powiedzieć coś więcej na ten temat?

Zapytała kobieta puszczając twarz Angel, agresywnym odepchnięciem do boku. Głowa dziewczyny opadła w ciszy. W pokoju słychać było cichy szloch i lekki oddech blondynki.

– … nie… wiedziałam, że… są martwi…

Powiedziała, a bardziej wydusiła z siebie Ziegler, szlochając nieco głośniej. Amelie uśmiechnęła się szeroko, śmiejąc się cicho i sztucznie pod nosem, podchodząc do jednego ze strażników.

– Przysięgam… ja… ja nie wiedziałam…

Dodała jeszcze blondynka, powoli rozumiejąc co zaraz ją czeka. Uśmiechająca się kobieta, westchnęła głęboko, kierując się w stronę strażnika.

– Co za pech…

Powiedziała jedynie kobieta, dając znak mężczyźnie, drobnym skinieniem głowy, do rozpoczęcia swojej roboty. Mężczyzna w solidnym, zniekształcającym głos hełmie, zupełnie zakrywającym jego twarz i w ciemnym mundurze, charakterystycznym dla członków grupy szturmowej Szponu mruknął coś cicho pod nosem, rozciągnął kark ze znudzeniem, po czym zrobił kilka powolnych kroków w stronę przywiązanej do krzesła dziewczyny.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 28, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gency One-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz