Rozdział 11

1.2K 176 27
                                    

— Pamiętasz o wyzwaniach?

Mężczyzna zmarszczył czoło, a jego mina wskazywała na to, że próbuję przypomnieć sobie, kiedy o tym rozmawiali.

— To była luźna propozycja — powiedział po chwili.

— Była, ale może powinniśmy wcielić to w życie.

— Chcesz?

— Może być zabawnie.

Denver oparł się o kampera, gdy zatrzymali się na stacji paliw. Skorzystali z łazienki, zatankowali pojazd i teraz czekali na kawę, którą miała im przynieść ekspedientka. Leta usiadła na masce kampera i poprawiła rękawy bluzy. Słońce powoli zachodziło i robiło się coraz zimniej. Niedługo powinni zatrzymać się na sen, bo kolejna noc w trasie nie przyniesie im niczego dobrego.

Podróżowanie kamperem było dobrym pomysłem, ale zdecydowanie było wyczerpujące. Denver prowadził przez większość czasu, więc jego kręgosłup bolał okropnie. Tak samo jak oczy, które przez cały czas musiały być skupione na drodze. Leta kilka razy również prowadziła, ale były to maksymalnie trzygodzinne trasy. Kilka nocy musieli spędzić na jeździe, bo mieli opóźnienia w planie przez jej niespodziewaną miesiączkę. Denver nie narzekał, ale dziewczyna widziała jego wyraźne zmęczenie.

— Zabawnie?

— Mhm — pokiwała głową. — Wiesz co znaczy to słowo.

— Ja wiem, ale nie sądziłem, że ty tak.

Dziewczyna przewróciła oczami i zeskoczyła z maski pojazdu, gdy zobaczyła jak z niewielkiego budynku stacji wychodzi ekspedientka, a w dłoniach trzyma dwa papierowe kubki. Podziękowali jej i pożegnali się. Dziewczyna zacisnęła dłonie na ciepłym kubku i przysunęła go do swoich ust.

— Jest okropna — Leta skrzywiła się, gdy wypiła mały łyk kawy.

— Znośna — Denver wzruszył ramionami i w kilku łykach wypił całą zawartość swojego kubka. Leta podała mu swój, który przyjął z wdzięcznością.

Naprawdę musiał być zmęczony.

— Wiesz, może powinniśmy trochę przystopować.

— Z czym? — zapytał i upił kolejny łyk kawy.

— Z naszym planem — powiedziała i wskazała głową w kierunku kampera, w którym był jej segregator. — Chciałabym odwiedzić te wszystkie miejsca, ale ostatnich kilka jest mocno od siebie oddalonych. Nie ma sensu, żebyśmy nie spali po nocach dla kilku atrakcji. Mój plan był chyba za ambitny.

— Do tej pory nie wiem, jak chciałaś go zrealizować tym swoim starym samochodem.

— Jest stary, ale bardzo dobrze jeździ. 

— Tak i to, dlatego jedziemy moim.

— Zawsze musisz mieć ostatnie zdanie? — zapytała.

— Taka moja wada.

Leta chciała powiedzieć, że Denver ma znacznie więcej wad, które zasługują na ich uwagę, ale powstrzymała się. Zacisnęła usta i ruszyła w jego kierunku. Wyciągnęła otwartą dłoń i czekała na jego reakcję.

Nie musiała czekać długo.

— Nie ma mowy.

— Odpoczniesz.

—A ty wjedziesz do rowu.

— Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło — powiedziała oburzona. — Daj.

— Nie.

— Tylko kawałek.

— Mogę przejechać jeszcze trochę. Będzie całkowicie ciemno za jakieś dwie godziny i wtedy się zatrzymamy.

Pod Psią Gwiazdą  | +16  ✓Where stories live. Discover now