Rozdział 30

1K 190 26
                                    

dwa miesiące później

— Idziesz do biblioteki?

Leta spakowała swojego laptopa do torby i spojrzała na Alice, która właśnie owijała się szalem.

— Nie mogę, jestem umówiona na obiad.

— Oh, w porządku — dziewczyna wyglądała na szczerze zawiedzoną. Poznały się pierwszego dnia na uczelni i od razu złapały wspólny język. Nie mogła nazwać ją przyjaciółką, ale naprawdę dobrze się dogadywały. — Widzimy się jutro?

— Tak.

Wyszły z sali i kilka kolejnych metrów przeszły razem. Na końcu korytarza Alice skręciła do biblioteki, a Leta ruszyła w stronę głównego wyjścia. Samochód stał po drugiej stronie ulicy, więc skierowała się właśnie tam.

Rodzinne obiady były tylko pretekstem do kontroli, właściwie z rodziną te obiady nie miały nic wspólnego. Zazwyczaj jej matka organizowała spotkania z wpływowymi i bogatymi ludźmi.

Leta mogła mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu, ale musiała spełnić kilka warunków. Odbierać każdy telefon od swojej mamy i meldować się co kilka godzin. Podejrzewała, że w jej telefon został wbudowany nadajnik GPS lub aplikacja, która miała działać na zasadzie podsłuchu. Jej rodzicielka wpadła w dziwnego rodzaju obsesje. Lettice nie mogła wykonać żadnego telefonu, jedyne bezpieczne numery to jej siostry i mamy. Nawet dzwonienie do Alice było podejrzane. Telefon obsługiwał tylko podstawowe funkcje, a korzystanie na nim z internetu było niemożliwe. Mogła korzystać z laptopa, ale również to było pod kontrolą jej matki.

Przez ostatnie dwa miesiące była przykładną córką. Miała dobre oceny, udzielała się charytatywnie i ładnie uśmiechała do zdjęć, gdy brała udział w kolejnej imprezie organizowaną przez jej mamę.

Ale robiła coś jeszcze.

Małe dzieci z wielką niecierpliwością wyczekują pierwszej gwiazdy na niebie w bożonarodzeniowy wieczór. Matki odliczają dni, które dzielą ich od porodu i poznania swojej pociechy. Pary żyjące na odległość wykreślają kolejne dni w kalendarzu i czekają na ten jeden. Gdy na nowo będą mogli zatopić się w swoich ramionach.

Leta nie czekała aż będzie mogła rozpakować prezenty i nie spodziewała się potomstwa. Czekała jednak, na ten jeden dzień. Ten w którym ponownie będzie mogła objąć Denvera i schować się w jego ramionach.

O ile wciąż będzie jej chciał.

Zniknęła tak nagle i nie miała gwarancji na to, że uczucia Denvera do niej były trwałe.

Wsiadła do samochodu i położyła swoją torbę na kolanach.

— Co tak długo?

— Prowadzący nas przetrzymał — wyjaśniła i zapięła pasy.

Kobieta ruszyła, a w radiu ponownie poleciała piosenka, którą Leta znała na pamięć.

— Znowu to samo, co jest z tym radiem! — kobieta zawołała zdenerwowana. Za każdym razem, gdy odpalała urządzenie leciała ta sama piosenka. Zapętlona. Ktoś uzna to za zbieg okoliczności lub przeznaczenie, ale to była intryga. Uknuta przez Imogen i jej chłopaka. Leta nie sądziła, że to możliwe, ale udało się. I z przyjemnością patrzyła na irytacje matki. — Poza tym co ty masz na sobie?

— Byłam na zajęciach. Przykro mi, że nie mam na sobie sukni balowej — wymamrotała za co dostała karcące spojrzenie.

— Trochę więcej szacunku. Utrzymuje cię.

Więzisz mnie.

Jednak teraz nie było możliwości, by zmienić ten stan rzeczy.

Ale wystarczy być cierpliwym.

Pod Psią Gwiazdą  | +16  ✓Onde histórias criam vida. Descubra agora