#26

221 10 6
                                    

Leon otworzył powoli oczy, które po chwili zostały lekko oślepione rażącym światłem.
Odczekał chwilę, a gdy znów je otworzył, starał się przyzwyczaić do światła.

Po chwili mógł zauważyć przed sobą dość niewielkiej wielkości jezioro.
W ciszy spojrzał na nie, a po chwili skierował wzrok na kogoś kto siedział z nim na niewielkiej ławeczce zrobionej z pnia drzewa.
Była to kobieta o pięknych, długich brązowo rudych włosach. Chłopiec nie mógł jednak dotrzeć jej twarz gdyż ta była dla niego niewyraźna.

Kobieta poczuła na sobie wzrok bruneta i spojrzała na niego z lekkim niewyraźnym uśmiechem.
Leon starał się dopatrzeć jej twarz, mrużąc lekko swoje oczy. Było to jednak na marne dlatego po prostu się przyglądał rozmazanemu kształtowi jej twarzy.

Kobieta delikatnie wyciągnęła do niego dłoń i pogłaskała go po policzku.
Przez ciało chłopca przeszedł lekki dreszcz, lecz nie poczuł nic co mogło by go niepokoić.

Kobieta - Kim byś chciał zostać gdy dorośniesz? - spytała chłopca obejmując go delikatnie swym ramieniem.

Brunet spuścił z niej swój wzrok spoglądając na zieloną trawę, po paru chwil spojrzał w kierunku nieba. Na końcu swój wzrok skierował na tafle jeziora, gdzie woda spokojnie kołysała się z lekkim wiatrem.

Leon - Myślę, że... - zawahał się chwilę.

Spuścił powoli wzrok z jeziora by popatrzeć w dal. Starał się zobaczyć co kryje się w dali, lecz było to nie zbyt wyraźne. Wrócił więc wzrokiem na jezioro i znów spojrzał na kołysaną się jego tafle.

Leon -...Chciałbym być dobry..

Kobieta - Co masz na myśli to mówiąc?

Leon spojrzał na nią. Chociaż nie widział na jej twarz czegokolwiek wyrazistego starał się rozszyfrować jaki wyraz twarzy w tym momencie posiadała.

Leon - Chciałbym po prostu być dla kogoś bohaterem, kimś kto nie zawaha się ani chwili by uratować kogoś na kim mi będzie zależeć.

Kobieta przytuliła delikatnie chłopca i z szeptem w głosie powiedziała, że wszystko mu się uda i już teraz staje się tym bohaterem...

~~~

Leon obudził się gwałtownie biorąc głośny wdech. Przez chwilę miał wrażenie jakby się dusił.
Usiadł na łóżku i rozejrzał się dookoła.
Znajdował się w domu Tary, gdyż ta przyjęła jego oraz Ricocheta pod swój dach, by mogli przeczekać noc.

Za oknem dopiero wstawał świt dlatego według niego była jakaś może czwarta nad ranem. Do ślubu księcia zostały niecałe 4 godziny, ale i tak musiał się spieszyć.

Ricochet dalej spał dlatego była to jego idealna okazja, by pójść sam.
Nie chciał oszukiwać swojego brata. Jednak wiedział, że ma ważny obowiązek do zrobienia.

Wygramolił się spod cienkiego koca i po cichu założył swoją bluzę.
Wziął głęboki wdech kiedy bez problemu przeszedł koło Ricocheta, tak że ten nie drgnął nawet.
W końcu był mistrzem kamuflażu dlatego ciche kroki były jego specjalnością.

W głębi duszy przeprosił Ricocheta, że znów samowolnie idzie coś załatwić.
Jednak na tym chyba polega dorosłość?

Zszedł po cichu po schodach, starając się by te nawet nie skrzypnęły.
Nie znał właścicielki tego domu dlatego to jej się najbardziej obawiał.
W końcu była jasnowidzką, więc już od dawna wie co ten chce zrobić.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz