#16

211 10 6
                                    

Było dość wcześnie rano kiedy Bibi wymknęła się z zamku. Szła przez ścieżkę miasta, tak by nikt jej nie zauważył.

Weszła do lasu i stanęła pod dużym dębem. Ten dąb był miejscem jej raportów...

Bibi - Nie mogłeś się umówić o jakieś ludzkiej godzinie - ziewnęła spoglądając na swego starszego brata.

Bull - Niby o której mam się z tobą umawiać skoro całe dnie balujesz w tym pałacu niczym jakąś królowa!

Bibi - Przyszła królowa mój drogi bracie.

Bull - Książę chce z tobą wreszcie ślubu?

Bibi - Jeszcze nie... - odwróciła wzrok.

Bull - Mówiłaś, że załatwisz to szybko!

Bibi - Weź się na mnie nie drżyj, co!
Sam mógłbyś się ubrać w te różowe kiecunie i paradować po zamku!

Bull westchnął i posłał jej poważne spojrzenie.
Bibi jednak tylko skrzyżowała ręce i patrzyła na niego tym samym wzrokiem.

Bull - Po prostu zrób co powinnaś...

~~~

Leon obudził się z bolącym czołem. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że przecież przywalił w kraty przepraszając księcia.

Przetarł zmęczone oczy i zauważył przed sobą śpiącą twarz księcia, który był po drugiej stronie celi Leona.

Leon - Hej wstawaj! - szepnął i szturchnął go w ramię.

Sandy cicho mruknął po czym otworzył oczy spoglądając na Leona.

Sandy - Uh! - odskoczył do tyłu oddalając się od celi Leona.

Leon - Hej spokojnie to tylko ja - powiedział pokazując na siebie.

Sandy się uspokoił i ziewnął.
Leon się uśmiechnął do niego. Obecność księcia sprawiała, że zapominał o tym w jak cholernej sytuacji się znajduje i prawdopodobnie szybko nie wróci do domu.

Leon - Hej Sandy..

Sandy - hm? - spojrzał na niego.

Leon - Właściwie jak ty się tu dostałeś?

Sandy - Normalnie, strażnik spał i...ou..ou.. - przypomniał sobie, że strażnik może obudzić się w każdej chwili. - Muszę już iść!

Leon nie zdarzył nic powiedzieć, bo fioletowo włosy pobiegł już w stronę wyjścia.
Sandy'emu udało się przebieć cicho koło strażnika, który dalej spał. Wbiegł ostrożnie po schodach na górę i ruszył w stronę swojej komnaty.
Dopiero w połowie drogi zorientował się, że zapomniał spytać Leona o królewnę Bibi.
Zwolnił tempo, zastanawiał się czy wrócić się. Lecz było by to strasznie ryzykowne...

Po chwili usłyszał ciche kroki za nim. Wzdrygnął się i schował za jakimś rogiem.
Zauważył jak przez korytarz idzie ktoś z kapturem na głowie. Dopiero po chwili ta osoba zdjęła kaptur z głowy.
Ujrzał królewnę Bibi, która o tej porze powinna być w swojej komnacie, czyżby ona się wymknęła z pałacu?

Śledził ją wzrokiem, ta zmierza w kierunku swojej komnaty. Po chwili stracił ją z widoku, bo ta skręciła za rogiem.

Sandy - Dziwne...co raz bardziej przestaje jej ufać.. - wyszeptał do siebie poczym ruszył do swej komnaty.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz