#6

291 12 17
                                    

Siedlisko - Baza naszej Bandy

~Wieczorem~

Było już dość późno. Nasza Banda szykowała się już do snu.
Choć przez cały dzień nie robili zbyt dużo, chcieli jak najszybciej zakończyć dzisiejszy dzień.

Pierwszy do snu był, jak zwykle Leon. Leżał w swoim hamaku delikatnie się bujając, by szybciej zasnąć.

Ricochet - Zmęczony? - zapytał go z dołu.

Leon wychylił się lekko z swego hamaka, by na niego spojrzeć.

Leon - Trochę...

Ricochet - Coś nie tak?

Leon - nie, nie wszystko w porządku!

Ricochet - To się cieszę - uśmiechnął się do niego.

Leon odwzajemnił uśmiech i po chwili znikł w swoim hamaku.

Ricochet przez chwile patrzył na hamak Leona. A po tej chwili odszedł, by też położyć się spać.

~~~

- Dobranoc! - wymienili się wszyscy.

Po przekazaniu sobie dobranocnych słów, wszyscy zasneli, wszyscy oprócz Leona.
Leżał on w swoim hamaku gapiąc się w sufit.

Leon - Ehhh - westchnął przekrecając się na drugi bok.

Wokół niego już wszyscy spali. Tylko on miał jakąś trudność z zaśnięciem.
Czuł się dość dziwne, nie miał pojęcia dlaczego.

Przekrecał się na boki co parę minut. Choć czuł zmęczenie nie mógł zasnąć. Chciał komuś powiedzieć, że czuję się nie najlepiej. Może ktoś mu by pomógł, ale wszyscy już spali.

Minęło dość sporo czasu, aż udało mu się zasnąć....

~~~

Otworzył oczy i się rozejrzał.
Siedział na podłodze w dziwnym pomieszczeniu. Wokół niego słuchać było dziwne dźwięki.

Wstał z podłogi by lepiej się rozejrzeć.
Pomieszczenie nie było zbyt duże. Ściany były stare, a podłoga skrzypiała, z każdym krokiem jakie tylko zrobił.
Podszedł do jakiś drzwi i lekko je uchylił.

Leon - Halo? - jego głos przeszedł przez kolejne pomieszczenie tworząc ciche echo.

Uchylił drzwi bardziej i zauważył stojąca kobietę na środku pomieszczenia.

Spojrzał na nią z szokiem i zdziwieniem, ale gdy na nią tak patrzył poczuł że jego szok i zdziwnienie znika...
Poczuł spokój gdy jego wzrok był skupiony na kobiecie.

Stał w ciszy przyglądając się kobiecie. Ona była odwrócona do niego tyłem.

Leon przyglądał się jej dalej w ciszy. Spokój, który w tym momencie czuł, był dla niego przyjemny.
Choć dookoła słychać było dziwne dźwięki, on nie przejmował się tym za bardzo.

Po chwili jednak zauważył że kobieta się odwróciła, spoglądając na niego.
Jej twarz była nie wyraźna dla oczu Leona, lecz można było zobaczyć na jej twarz szeroki nie zbyt wyraźny uśmiech.

Kobieta - Chodź do mnie.. - powiedziała kucając i wyciągając w jego kierunku ręce, pokazując mu by podszedł się przytulić.

Leon nie umyślnie podszedł do niej i wtulił się w nią. Czuł delikatnie ciepło i czucie że jest bezpieczny.

Usłyszał nagle krzyki dobiegające z zewnątrz.
Kobieta puściła go z objęcia i wstała kierując głowę w stronę okna.
Leon również chciał spojrzeć na to co dzieje się za szybką okna, ale czuł się mały...albo to okno było zbyt wysoko.

Kobieta - Będzie dobrze, nie bój się - powiedziała i złapała go za dłoń.

Pociągnęła go lekko w stronę jakiegoś pokoju. Ten nie miał nic temu przeciwko, szedł za nią nie próbując się nawet wyrwać.

Doszli do nie wielkich starych drewnianych drzwi, które po chwili kobieta popchneła by je otworzyć.

Ukazał się im oczom nie wielki pokoju.
Wchodząc do niego podeszli do jednej z dużej szafy.

Kobieta puściła jego rękę i przykucneła przy nim. Złapała go delikatnie za policzki.
Leon spojrzał na nią w ciszy.

Kobieta - posłuchaj mnie teraz kochanie, schowasz się teraz do szafy i nie wyjdziesz z niej dopóki po ciebie nie przyjdę, dobrze? - pogłaskała delikatnie jego policzki i posłała mu uśmiech.

Leon kiwnął delikatnie głową. Cały czas nie odwracał od niej wzroku. Nie miał pojęcia zbytnio kim jest ta kobieta, lecz jej twarz była dla niego znajoma.

Kobieta - dzielny chłopiec - powiedziała i pocałowała go delikatnie w czoło.

Puściła jego policzki i wstała. Podeszła do szafy i ją otworzyła.

Kobieta - wejdź do niej słońce...

Leon posłusznie wszedł do szafy. Po chwili poczuł że kobieta zamyka za nim szafę.

Kobieta - proszę siedź tam cichutko... tylko tak będziesz bezpieczny... - słychać było jej niewyraźny głos od zewnętrznej strony szafy.

Po chwili Leon słyszał tylko ciche kroki.
Później zaczęły je zagłuszać nie znajome krzyki słyszane z dwora.

Leon siedział w ciemnościach szafy i nasłuchiwał wszystkiego. Delikatnie wyjrzał przez szparę między drzwiami szafy. Przez chwilę nic nie było widać, lecz po chwili do pomieszczenia wtargnął ciemno szary dym.

Leon odruchowo złapał głęboki wdech i go wstrzymał. Zorientował się co oznacza ten dym.

Poczuł się przerażony a łzy zaczęły odruchowo same spływać mu po policzkach. Wiedział że musi być cicho tak jak mówiła ta kobieta.

Zaczął czuć że w pomieszczeniu robi się ciepło, bardzo ciepło...
Czuł że robi mu się gorąco i duszno. Trzymanie wdechu też nie sprawiło mu to łatwości.
Nie wytrzymując już puścił wdech i usiadł w szafie.

Leon - M-m-mam- - chciał zawołać, gdy poczuł że traci przytomność.

~~~

Leon otworzył oczy i rzucił się do pozycji siedzącej w swoim hamaku.
Łzy odruchowo zaczęły spływać mu po policzkach. Poczuł, że jest cały mokry od potu, a serce waliło mu jak oszalałe.

Leon - to tylko sen... - powiedział cicho do siebie.

Z tyłu głowy jednak myśli mówiły mu, że to nie był zwykły sen.
Kobieta w nim wydawała się bardzo znajoma.
A cały ten sen wydawał mu się jakby wspomnieniem.
Wszystko co się w nim działo wyglądało, jakby to już kiedyś przeżył.

Zaczął mieć problem z oddychaniem.
Zaczął dyszeć, a jego serce nie przestawało szalenie bić.

Poczuł że musi odetchnąć świeżym powietrzem, by się uspokoić.

Zeskoczył z swojego hamaka najciszej jak tylko się da. Nie chciał nikogo obudzić.
Ruszył w stronę wyjścia z ich bazy.
Na dworze panował mrok. Nie miał pojęcia, która jest godzina, ale zbytnio go to nie obchodziło.

Wyszedł na zewnątrz i powoli ruszył, w którymś kierunku.
Nie myślał o tym, że to zły pomysł iść do lasu w środku nocy.
Jedyne chciał tylko odetchnąć i spróbować zapomnieć o tym dziwnym śnie...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz