24

501 23 31
                                    

Decyzja o zmianie szkoły spędzała mi sen z powiek przez nie jedną noc, a kilka. Pomimo tego, że upłynął już tydzień, ja wciąż nie potrafiłam się zdecydować i postanowić co jest dla mnie ważniejsze. Akademia była dla mnie drugim domem i bez wątpienia nie potrafiłabym opuścić wszystkich osób, które tam poznałam, ale w szkole brata dostrzegłam pewną szansę na rozwój — nie tylko więzi z bratem, ale także swojego talentu do piłki nożnej. W chwili słabości postanowiła wejść na murawę po tak długim czasie. Nie ukrywam, że na krótki czas zapomniałam jaka przyjemność płynęła z aktywności fizycznej, zwłaszcza w tej gdzie mogłam się wykazać zdolnościami z członkami drużyny. Podczas treningów starałam się dać z siebie wszystko, jednak moje braki spowodowane odrobinę za długą przerwą szybko zaczęły się ujawniać. Co prawda odbiło się to na moim samopoczuciu i pewności, ale wiedziałam że to tylko kwestia kilku następnych spotkań. Nie mogłam sobie pozwolić podczas tak istotnego dla mnie wyboru na jakiekolwiek kierowanie się ulotnymi emocjami. To musiała być trzeźwa i racjonalna decyzja. Czułam wzrok Misaki na swoich plecach, który w krytycznych momentach przedziurawiał moją klatkę piersiową na wylot, pozostawiając pusty, wypalony ślad po sobie. Zdawałam sobie sprawę, że moment, w którym dziewczyna do mnie podejdzie na poważną, kobiecą rozmowę zbliża się coraz szybciej. Dlatego jakoś niespecjalnie się zdziwiłam, gdy tak się też stało.

— Yuzuki! — westchnęła Misaki za mną, gdy z pozostałymi członkami Akademii miałam już opuszczać boisko. Wypuściłam głośno z siebie powietrze i odwróciłam się przodem do niej, szykując się mentalnie na starcie. — No już, zmiatać!

Zerknęłam przez ramię na kilku przyjaciół, w tym samego Josepha, którzy się zatrzymali razem ze mną na zawołanie Misaki, zupełnie jakby sami mieli na imię Yuzuki. Chłopcy wzruszyli lekko ramionami i odeszli z zamiarem prysznicu oraz powrotu do zwykłych, mniej przepoconych ciuchów.

— Zanim cokolwiek mi zarzucisz, jest ze mną wszystko w porządku, jedynie gorzej mi jest wrócić do poprzedniej formy — zaczęłam, nie spuszczając przyjaciółki z oczu. Chwyciłam za pobliską piłkę, po czym zaczęłam się nią bawić poprzez kopanie, dopóki nie usiadłam na boisku. — Ale chyba muszę się ciebie zapytać o pewną radę.

— Myślałam, że nie przemówię do ciebie tak łatwo, a tu proszę — odparła nieco zaskoczona, lecz z pogodnym uśmiechem. Poprawiła dłońmi swoją granatową spódnicę i usiadła obok mnie, by wspólnie móc podziwiać widok całych trybun nad nami. — Więc co to za sprawa?

— Pamiętasz, jak rozmawiałam ze swoim bratem? Gdy się poznaliśmy zaproponował mi, żebym przepisała się do jego szkoły, co dałoby nam szansę na częstsze spotykanie, a w tym lepsze poznanie — wytłumaczyłam spokojnym oraz celowo przyciszonym głosem, by tylko jej uszy mogły dosięgnąć tej informacji. Kątem oka widziałam jak Misaki rwała się z chęcią przerwania mi, jednak milczała jeszcze przez jakąś chwilę. — Ja wiem, że to może zdawać się dość irracjonalne po tym ile razem przeżyliśmy jako drużyna i przyjaciele, ale w moim przypadku chodzi o brata, którego nigdy nie miałam.

— Głupia Asai — mruknęła pod nosem Misaki, pozostawiając pomiędzy nami głuchą ciszę. — Nie masz obowiązku tłumaczyć się ani mi ani drużynie. Jakąkolwiek decyzję podejmiesz, będę cię wspierać i myślę, że David i Joe też tak zrobią.

— Czuję, że jest jednocześnie za wcześnie i za późno na podejmowanie takich kroków. Nie chcę nowego środowiska, ale chcę swojego brata.  Im dłużej zwlekam tym więcej czasu marnuję i jednocześnie czuję, że samo odejście tam jest bezcelowe, bo to tutaj mam swoich przyjaciół — cichy i dość cierpiętniczy dźwięk wydał się z mojego gardła, jak oznaka bezradności, którą wtedy czułam. 

— Znajdziemy jakieś rozwiązanie — oznajmiła dziewczyna i położyła dłoń na moim ramieniu. Spojrzałam w jej oczy, które zamiast oburzenia, zaskoczenia lub urazy, której się spodziewałam na samym początku, były spokojne i opanowane. 

— Misaki, czy ta rozmowa jak na razie może pozostać między nami? — spytałam, przez jeszcze chwilę utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Dziewczyna tylko przytaknęła i przez następne kilka minut siedziałyśmy w ciszy, niezakłóconej do momentu, w którym na boisko powrócił z hukiem Joe z Davidem.

— Ruszać się! — krzyknął już na samym wejściu Samford, o kulach próbując do nas dobiec. Muszę przyznać, że wychodziło mu to marnie, a twarz Misaki wyrażała głębokie zmartwienie tym, czy chłopak zaraz nie wyrżnie twarzą o murawę.

— Co macie takie smutne miny? Coś się stało? — spytał Joe, który w przeciwieństwie do nas dość szeroko się uśmiechał. Ciekawe, czemu się tak szczerzy, pomyślałam z tyłu głowy, automatycznie ozdabiając swoją twarz lekkim grymasem zadowolenia.

— Jest w porządku — odpowiedziałam, patrząc jak David wyciąga dłoń, by pomóc Misaki we wstawaniu na nogi, jakby sama nie mogła tego zrobić. W końcu to nie ona była tu kaleką od kilku tygodni. 

— Yuzuki? — spytał cicho Joseph, odrywając moje spojrzenie od dwójki, która szybko się sobą zajęła. Zwróciłam swój wzrok ku niemu z nieco mieszanymi uczuciami. Albo coś usłyszał albo sprawiał wrażenie, że zna mnie na wylot. Może nawet tak było. Nie wiem, który z nas był bardziej cwany i wykazywał się większym sprytem w odczytywaniu ludzi i ich emocji. 

— Poczekajcie na mnie, tylko się przebiorę — po tych słowach opuściłam boisko nieco zbyt szybkim krokiem, w nadziei, że ani Joe ani Misaki za mną nie ruszyli i całe szczęście tak też było.

Bez większych trudności zamieniłam swoją odzież z nadzieją, że uda mi się szybko opuścić masywne ściany Akademii Królewskiej, a mój konflikt możliwie najszybciej się rozwiąże. Jednocześnie chciałam zapomnieć o mojej decyzji i chciałam już ją podjąć, skrywanie takich myśli jedynie odciągało mnie od podjęcia wyboru, który był tak istotny dla mnie i mojego brata. Szybko jednak okazało się, że nie będę miała szansy do odpoczynku nawet po wyjściu ze szkoły.

— Idziemy? — spytał David, widząc jak opuszczam szatnię z torbą i plecakiem zawieszonym przez lewe ramię. Skinęłam głową i w czwórkę ruszyliśmy do wyjścia, przysłuchując się rozmowie Samforda z Misaki. 

— Yuzuki, masz jakieś plany po lekcjach? — zagadnął mnie Joe, zostawiając parę trochę z przodu. I tak nie zwrócili uwagi na nasze oddalenie o kilka metrów wstecz.

— Dzisiaj? Nie bardzo poza nauką na sprawdzian — odpowiedziałam spokojnie, przytrzymując drzwi wyjściowe. Spojrzałam na białe i lekkie obłoczki, które uniosły się nad Inazuma Town, przykrywając miejscami błękit popołudniowego nieba. — Jak chcesz się spotkać to możemy to zrobić w weekend, jeśli ci to nie przeszkadza.

— Nie, skąd. To jesteśmy umówieni — po tonie głosu Josepha wyczułam, że się uśmiecha, więc sama to zrobiłam, patrząc w stronę bram Akademii Królewskiej.

Nie minęło dziesięć sekund, gdy w moich oczach wyróżnił się obraz eleganckiego samochodu o czarnym lakierze, z którym miałam już do czynienia, a o maskę pojazdu opierała się znana mi dwójka o białych włosach. Zawołałam za Davidem i Misaki, a oni zatrzymali się, odwracając spojrzenie w tą samą stronę co ja. 

— Wygląda na to, że mam gości — szepnęłam do siebie, skanując wygląd mojego brata. W porównaniu z pierwszym spotkaniem, nie wyglądało na to, żeby śmierdział. Chociaż w byciu sportowcem wszystko jest możliwe. — Pójdę do nich. 

— Yuzuki to jest... — zaczął David, wręcz gapiąc się w stronę Bryce'a i jego ojca, podobnie do reszty moich przyjaciół.

— Mój brat — dokończyłam za niego, ignorując fakt, że każdy z nich po kolei wyglądał jakby zobaczył co najmniej ducha. Szybko pożegnałam się z całą trójką i odeszłam do nich, wychodząc im na spotkanie.

Gdy znalazłam się bliżej pana Dennisa i Bryce'a, który krótko pomachał mi na powitanie, zrobiłam nieco zdziwiony wyraz twarzy, chcąc dowiedzieć się, co tak właściwie tu robią. Nie ukrywam, że zrobiło mi się naprawdę miło, gdy mój brat powiedział, że chciał mnie odebrać po szkole, ponieważ dawno mnie nie widział. Nie mieliśmy jednak za dużo czasu na pogawędkę — Bryce za niecałą godzinę miał zacząć swój trening, podobno bardzo znaczący ze względu na zbliżającą się rozgrywkę, o której miał mi opowiedzieć w niedalekiej przyszłości. Słysząc tą wymijającą odpowiedź nabrałam delikatnych podejrzeń. Może nie powinnam, bo w końcu to mój brat, ale to, że nigdy nie chwalił się drużynami, z którymi wygrał, zaczął mnie odrobinę drażnić. Przez to w mojej głowie powstało następujące pytanie. Czym dokładnie jest Diamond Dust?

Na zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz