15. Jak przeżyjesz spotkanie ze mną, to jesteś do życia.

211 22 0
                                    

Hayka kochani! Tak jak obiecałam jestem! Mam nadzieję, że wam się będzie dobrze czytało! Pamiętajcie, że możecie zostawić po sobie ten cyfrowy ślad i dać znać, że tu jesteście i to czytacie :) 
Miłego czytania X. 

________________

/**/Marina/**/

Całe życie przeleciało mi przed oczami, poczułam mocne uderzenie, a dalej przerażający ból w okolicach dolnego odcinka lędźwiowego. Odrzut był mocny, co skutkowało wybiciem mojego ciała do przodu. Odbiłam się tułowiem o kierownicę, tylko po to, aby wrócić ciałem z ogromnym impetem plecami do siedzenia.

Poduszka powietrzna wybiła, a ja nie mogłam się ruszyć, po raz kolejny odbiłam się od fotela, ale tym razem moje ciało wbiło się w coś miękkiego, z bardzo dużym naciskiem.

-Marina... Marina! – Ktoś krzyczał, a przez to otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dookoła siebie, tylko na tyle, ile mogłam objąć wzrokiem, bo głową nie mogłam ruszać.

-Co się dzieje? – Zapytałam ciężko.

-To ja powinnam zapytać Ciebie. – Moja ciocia się do mnie uśmiechnęła.

-Nie wiem. Miałam głupi sen. – Przyznałam zgodnie z prawdą.

-Jaki? – Zapytała wyraźnie zaciekawiona, na co ja tylko lekko westchnęłam.

-A nie ważne – uśmiechnęłam się delikatnie, choć do uśmiechu mi było daleko. Przecież śnił mi się ten wypadek, przez który się tu znalazłam.

Na tyle ile mogłam, starałam się odpędzić swoje myśli, ale one ze mną nie współgrały. Mój mózg przywoływał obrazy, które miały miejsce podczas tego całego zajścia. Przypomniał mi się ból, a zaraz potem ciemność, która oznaczać mogła tylko jedno.

-Marinka... - Zaczęła moja matka, która weszła do pomieszczenia.

-Czy wy tu koczujecie?

-Nie do końca – powiedziała moja rodzicielka. Podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę. – Jak dobrze Cię słyszeć córcia. Ja niedawno przyjechałam, nie chciałyśmy zostawić Cię samej. Jakoś żadna z nas tego nie potrafi... - Spojrzały po sobie, a ja na nie obie.

-Rozmawiałam z Nadią... Jak tak dalej pójdzie to może do końca przyszłego miesiąca uda Ci się wyjść... Jak zaczniesz już powoli chodzić.

-Ciocia, co ty gadasz... Ja mogę... - Powiedziałam i chciałam wstać, co nie było mi dane. Nawet nie było mi dane się podnieść do siadu. – Dobra jednak nie – uśmiechnęłam się do nich.

-No właśnie. – Powiedziała moja chrzestna. Spojrzała na telefon i pośpiesznie powiedziała do mojej mamy. – Kasia... - Kiwnęła głową, aby wyszły, a mi coś nie pasowało, jednak nie było mi dane tego skomentować, bo obie w bardzo szybkim tempie opuściły pomieszczenie.

Zostałam sama, co było dosyć dziwne. Nie miałam co ze sobą zrobić, nie chciało mi się spać, wbrew pozorom byłam rześka, spojrzałam za okno, które było uchylone. Widać było, że wielkimi krokami zbliża się zima.

Co najśmieszniejsze, nie wiedziałam nawet, jaki mamy dziś dzień, miesiąc... Byłam na tyle rozbita, że było mi się ciężko skupić. Myśli buzowały, a przez to chciałam chwycić za telefon, który leżał na stoliku obok mnie. Było dość ciężko, ale udało mi się.

Spojrzałam na rozbudzony wyświetlacz i zobaczyłam, jaki mamy dziś dzień, ale pierwsze wybiła się godzina, dziewięć po czternastej, dziewiętnastego Listopada, czwartek. A ja leże w szpitalnym łóżku i zastanawiam się, co mi odbiło, że tu trafiłam. Odblokowałam urządzenie i zaczęłam masowo dostawać wiadomości, jednak nie było mi dane na nie spojrzeć, bo ktoś wszedł do pomieszczenia, powoli spojrzałam w tamtym kierunku. W bardzo szybkim tempie dotarła do mnie, jak się okazało Pani Natalia Łukaszewska. Spojrzała na mnie z uśmiechem od ucha do ucha.

Aromat i. Wina2Where stories live. Discover now