4. Kochanie, a Ciebie co to interesuje?

255 23 3
                                    

Chcieliście mnie, a więc jestem... Miłego czytania
_______

-Co? – Spojrzałam na nią.

-Nie ważne – machnęła ręką. – Próbuje Ci powiedzieć, że niszczysz jej życie, tym, że każdy myśli, że miałyście romans. Przecież ona Cię nawet nie lubi!

-No właśnie – zaczęła Gośka.

-Poza tym widać, że ona poza tym swoim mężulkiem, to świata nie widzi. – Pokazała gestem ręki na nich, a gdy spojrzałam, zatkało mnie.

Oni się całowali i to jak. Nie wiem, czy on chciał tym językiem wylizać jej zęby, czy jaki czort, ale na pewno, to nie był ten przyjemny widok, nawet nie tylko dla mnie.

Dziewczyny przyglądały się temu z widocznym nonsensem, a ja... Ja siedziałam, a łzy nanosiły się do moich oczu. Czułam jak mnie całe ciało piecze, jak każda część mojego ciała czuje, kłujący, przeszywający ból, a zarazem winy. Tak czułam się winna dlaczego? Może dlatego, że nie powinnam tego czuć, jak podsumowała to Sara. Ja niszczę jej życie. Plotka powoli to robi, a sama możliwość, że może być to prawdą, jest znacznie gorsza.

Widząc moje zachowanie, Kinga chwyciła mnie za rękę. Chciałam ją zabrać, ale pozwoliłam na jej dotyk. Tak jak chciałam się z nią spotkać, bo naprawdę już nie mogłam wytrzymać, bez niczego, tak w tym momencie, nawet nie chcę się z nią widzieć.

W odruchu złości, żalu wymieszanego z gniewem, a domieszka tego, że Malwina i tak już od bardzo dawna chciała się ze mną widzieć, sprawiła, że zadzwoniłam do dziewczyny, w nadziei, że jeszcze nie wyjechała z miasta, do siebie, do domu rodzinnego.

-Halo? – Usłyszałam niepewny głos.

-Jesteśmy z dziewczynami, w tej knajpce Na Rogu, przyjedziesz? – Zapytałam od razu, miałam nadzieję, że przyjedzie od razu.

-To znaczy...

-Jesteś jeszcze, czy już w pociągu?

-Mam pociąg za dwadzieścia minut, przepraszam, ale nie dam rady. – Słyszałam, że jest zawiedziona. Nie powiem, bo ja także. Chciałam... KURWA!

-Spokojnie rozumiem – dodałam o wiele bardziej świadoma, jakie zagranie chciałam wykonać, dlaczego i po co. Skarciłam się za to wszystko, a moje znajome siedziały i patrzyły na moje zachowania, nie wierząc w to, co widzą.

-Nie wiedziałam, że jesteś aż tak zdesperowana Marinka – zaszydziła ze mnie Sara i zaczęła się śmiać.

-He hehe – spojrzałam na nią z wrednym grymasem na twarzy, chcąc jej dogryźć, ale coś mi nie poszło. Dziewczyny zaczęły się ze mnie śmiać. A mi nie było do śmiechu, naprawdę czułam jak fala negatywnych emocji mi towarzyszy. A gdy po raz kolejny spojrzałam, w tamtym kierunku ujrzałam, że ich już nie ma. Siedział tylko ten chłopak, jednak ona i on zniknęli, a dokładniej moim nauczyciele. Rozejrzałam się po Sali, ale osoby, za którą się rozglądałam, ani widu, ani słychu.

Dreszcz nagle przeze mnie przeszedł, ale taki przyjemny, gdy Iwona wypowiedziała moje imię.

-Marina... - Wstałam, jakby na żądanie, którego nawet nie postawiła. – Kinga, Sara – lekko przytaknęła głową, witając się. – Małgorzato. – Uśmiechnęła się delikatnie.

-Pani profesor. – Przełknęłam znacząco ślinę. Spojrzałam na jej oblicze, ale jak szybko to zrobiłam, tak samo dziewczyny sprowadziły mnie do parteru.

-Chciałaś iść do łazienki, to idź. – Zaczęła Sara. – Co Panią tu sprowadza, to pyszna kawa?

-Dokładnie tak. – Za mną wstała Kinga, która obdarowała naszą geografkę takim spojrzeniem, że jakby ono umiało zabić, to by to zrobiło. Przyjaciółka pchnęła mnie i kazała iść. Jednak laski z internatu dość ładnie ją zagadywały. Nie wiedziałam, dlaczego takie coś robią, ale mogłam się domyślić, że chodzi o fakt, że nie mam z nią rozmawiać.

Aromat i. Wina2Où les histoires vivent. Découvrez maintenant