Pożegnania są trudne.

8 0 0
                                    


Droga do Leny na szczęście wiodła w większości wśród drzew. Dawało nam to wytchnienie od palących promieni. Tego dnia na zewnątrz było naprawdę mnóstwo ludzi. Oczywiście, jak na takie małe miasto. Liczyło nie całe 30 000 tys. mieszkańców, i to wliczając okoliczne wsie. Było bardzo malownicze, w całości otoczone górami, lasami i rzekami wpadającymi wprost do wielkiego jeziora, o którym wspominałam już wcześniej. Lubiłam tutaj mieszkać pomimo kompletnego braku perspektyw na przyszłość. Stąd wybór studiów oddalonych od domu o ponad 100 km.

Mijałyśmy dzieci, starsze osoby, ludzi w średnim wieku. Każdy miał dobry humor - słońce zdecydowanie ma zbawienny wpływ na samopoczucie. Była sobota, a więc wiele ludzi miało czas na to, by spędzić czas na zewnątrz. Szkoda było zmarnować taki dzień na siedzenie w domu. W Polsce nie było przecież zbyt wielu ciepłych dni w roku, każdy korzystał więc z tego, co było. 

- Okej, już prawie jesteśmy. - Powiedziała totalnie zmachana Lena. Nie lubiłyśmy upałów. Ciężko znosiłyśmy gorące dni, chyba że w klimatyzowanym pomieszczeniu albo na plaży z drinkiem w ręku.

- O tak, właśnie widzę.

- Wiesz co?

- No?

- Nie wiem czy to wpływ tego, że dojrzewam, czy tego, że mój mózg za chwilę całkowicie się przegrzeje, ale muszę przyznać Ci rację.

- Rację, co do czego?

- Do tego, o czym rozmawiałyśmy.

- Chodzi o Kornela?

- Tak, pomyślałam, że muszę zacząć żyć z nim lub bez niego. Wolałabym z nim, ale jeżeli wybierze poligamię, to ja zdecydowanie się wypisuję z tej relacji.

- Łoo...- Bałam się jakkolwiek zareagować i cokolwiek powiedzieć, bo nie chciałam jej spłoszyć.-Bardzo się cieszę. Myślę sobie, że to dobre podejście i chyba wcale nie przepala Ci się mózg, a faktycznie dorastasz, haha.

- A najpewniej, to dorastam i przepala mi się mózg jednocześnie, haha.

- Masz racje. -  Obie chichocząc dotarłyśmy przez bramę Leny. Jej rodzice dwadzieścia lat temu postawili ogromny dom. Miał ze trzysta metrów kwadratowych. W porównaniu z moimi czterdziestoma metrami kwadratowymi, to był prawdziwy pałac. W ogrodzie na leżakach leżeli jej rodzice i babcia. Babcia głaskała swojego psa - ogromnego wilczura. Kochany pies. Weszłyśmy przez bramę:

- No hej! - Zakrzyczała Lena.

- Dzień dobry, dziewczyny! - Przywitała się mama Leny, a zaraz za nią jej tata.

- Hej dziewczęta, jak tam? Gotowe do wyjazdu?

- A gdzie się będziecie brać, źle wam tu? - Babcia Leny nie chciała przyznać, ale bardzo bała się o nią, a ja bałam się, że zejdzie z tęsknoty za wnuczką.

- Babciu daj spokój. - Lena podeszła do babci i ucałowała ją w policzek na przywitanie.- Za trzy miesiące wrócę.

- Daj spokój, po co to tyle kilometrów lecieć, żeby sprzątać komuś dom. Przecież to samo możesz zrobić w swoim.

- Babciu... przestań! Za sprzątanie naszego domu nikt mi niestety nie zapłaci.

- To weź sobie moją emeryturę. - Babcia zaczęła negocjacje na poważnie.

- Zachowaj to. Ja jadę tam też w ramach wakacji, wiesz?

- W wakacje będziesz szaleć na szmacie, tak?

- Tak babciu, będę szaleć na szmacie. Idziemy z Olgą się pakować. Odpoczywajcie.

Babcia mruczała coś pod nosem, ale żadna z nas nie była w stanie wyłapać, o co chodziło. Chyba usłyszałam parę przekleństw, ale nie byłam pewna. Poszłyśmy do pokoju Leny. Kompletnie nic się tam nie zmieniło. Jak poznałam Lenę miałam dwanaście lat. Ona też. To było na urodzinach mojej ówczesnej przyjaciółki Martyny. Urządziła wtedy imprezę i zaprosiła koleżanki ze swojej klasy, w tym Lenę. Ja chodziłam do innej szkoły i nie znałam nikogo z klasy swojej przyjaciółki. Miałam ich poznać właśnie tego dnia. To było jak grom z jasnego nieba. Bardzo dużo nasłuchałam się o Lenie, a Lena, jak później wspomniała, nasłuchała się o mnie. Od razu złapałyśmy świetny kontakt i nie mogłyśmy przestać rozmawiać. Od tego czasu Lena stała się mi bliska. Martyna wpadła w złe towarzystwo, narkotyki i alkohol, więc nasz kontakt jakoś tak się zerwał. Próbowałam ją z tego wyciągnąć, ale ona sama tego nie chciała. Wraz z tym, jak kontakt z Martyną się zacierał, Lena stawała się mi bliższa i ani się obejrzałam, a już wycierała mi zły po złamanym serca. Kochałam ją. Nigdy mnie nie zawiodła, zawsze była przy mnie. Odkąd Lena wyprowadziła się z naszego miasteczka, widywałyśmy się dosyć rzadko. Zdarzało się nam nie widywać tygodniami, ale gdy potrzebowałam, to Lena rzucała wszystko i przyjeżdżała. I vice versa.

To mogłoby wydarzyć się naprawdęWhere stories live. Discover now