° ² 4 °

85 16 1
                                    

   Pojechali do ich domu. Wszyscy wyszli, aby jak najszybciej zabrać rzeczy. Dan wziął kota, wcześniej wsadzając go do transportera. Diana zarzuciła na ramiona plecak, do którego Weying wrzuciła najpotrzebniejsze rzeczy. Sama wzięła torbę podróżną i wybiegły z mieszkania.

   Gdy tylko wyszły na zewnątrz, obok pojawiła się ciemnoskóra kobieta. Miała mnóstwo cienkich warkoczyków, jej jedno oko było przerażająco jasnoniebieskie, a twarz zdobiło kilka blizn. Uśmiechu pozazdrościłby jej niejeden psychopata.

   Serce podeszło Dianie do gardła, ale próbowała nie dać po sobie znać, jak bardzo jest przerażona. Przełknęła ślinę i czekała na jakikolwiek ruch ze strony tej kobiety. 

   — Gdzie oni są? — zapytała. Miała nieprzyjemny głos z charakterystyczną chrypką. 

   — W życiu ci nie powiemy, wariatko — zaśmiała się Annie.

   — Ouuu... — jęknęła, udając, że jest zawiedziona. — Takie ładne buźki, jaka szkoda.

   Przejechała ostro zakończonym paznokciem po policzku Diany. Serce waliło jej, jak młotem, a oddech niekontrolowanie przyspieszył. Ich oprawczyni widocznie zauważyła, jak bardzo się jej boi, bo dziko się uśmiechnęła. Skierowała swoją uwagę na Annie i nagle uderzyła ją z główki. Blondynka upadła na ziemię. Brown natychmiast padła na kolana, aby jej pomóc. Wtedy F.B. kopnęła ją w głowę. Dziewczyna upadła obok Weying. Zrobiło jej się ciemno przed oczami, a świat zawirował. Chciała się podnieść, ale Frances uderzyła ją w podbródek. Diana uderzyła głową w beton i już kompletnie straciła przytomność, zupełnie tego nie kontrolując. 

° ° °

   Pierwszym, co ujrzała zaraz po otworzeniu oczu, były niewyraźne twarzy Annie i Dana. Obraz jej się rozmazywał, a w uszach piszczało. Mięśnie, o których nie miała pojęcia, bolały ją, jak nigdy. Miała wrażenie, że głowa jej zaraz pęknie.

   — O, całe szczęście — westchnęła Annie. Diana słyszała jej głos, jakby dochodził z pod wody.

   — Już myśleliśmy, że cię na dobre załatwiła — odezwał się Dan, pomagając jej usiąść.

   Oparła się plecami o coś twardego i rozejrzała się. 

   — Jesteśmy w kościele? — zapytała cicho.

   — Eee... tak. Cletus i ta wariatka stwierdzili, że chcą wziąć ślub - wyjaśniła jej blondynka. — Nie pytaj, co tu robimy, sama dokładnie nie wiem.

   Brown nawet nie planowała pytać. Nie miała na to siły. Słyszała odgłosy walki dochodzące z zewnątrz. Wiedziała, że to Venom walczy z Cletusem. Bała się, jak nigdy, a jej stan fizyczny zupełnie nie pomagał. Miała w głowie tylko to, że coś może stać się Eddie'emu, a tego by nie przeżyła. Z bezsilności miała ochotę się rozpłakać, ale nie miała nawet na to siły. 

   Niespodziewanie wyrosła przed nią identyczna macka, jak Venoma, tyle że czerwona. Chwyciła Annie w talii i podniosła. Dan oczywiście doskoczył do niej, aby nie pozwolić na skrzywdzenie jej, ale nie miał żadnych szans. Weying powędrowała do góry i zniknęła jej z oczu.

   — Cholera! — wrzasnął jej narzeczony.

   — To nie ma sensu — odezwała się Brown, gdy tylko zobaczyła, że szykuje się do biegu na ratunek blondynce. — Będziesz tam tylko przeszkadzał. Venom i Eddie nie pozwolą, aby coś jej się stało.

   Po chwili namysłu usiadł obok niej. Diana, mimo, że usilnie starała się zapanować nad sennością, zamknęła oczy. Gdy przyszły mąż Annie to zobaczył, zaczął z nią rozmawiać, nie pozwalając jej zasnąć. Niechętnie odpowiadała na jego bezsensowne pytania. Wciąż myślała, czy Eddie i Venom sobie radzą, czy nic im się nie stanie. Czas dłużył jej się w nieskończoność, a strach boleśnie ściskał jej serce i żołądek. Nie wie, ile minęło, od kiedy czerwony Venom porwał Annie. Nagle Dan podskoczył i pobiegł gdzieś. Dianie zakręciło się w głowie i zaszumiało w uszach. Starała się nie poddać uczuciu senności, ale to było silniejsze od niej i po chwili odpłynęła. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 26, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

° symbioza ° eddie brock ° ¹ ° ² °Where stories live. Discover now