Rozdział 10

1.1K 38 72
                                    

Mason

Tatusiu! Narysowałem ci rysunek słonia! — podbiegł do mnie i wręczył mi kartkę z rysunkiem.

Spojrzałem to na syna, to na rysunek, który przedstawiał krzywego słonia z trzema prostymi nogami i jedną krzywą. Trąbę miał grubszą od głowy, a oczy wielgachne. Uśmiechnąłem się i spojrzałem znowu na chłopca.

— Jest piękny, dziękuje. — oddałem mu rysunek. — Powiesisz na lodówce? Chce, aby tam był.

Spojrzał na mnie o podszedł bliżej. Wziął ode mnie rysunek i zmarszczył lekko brwi.

— Czemu akurat tam, tato?

— Ponieważ, każdy kto przyjdzie, to zobaczy twój talent i przepięknego słonia w twoim wykonaniu. — wystawiłem do niego dłoń, ściśnietą w pięść. — Jesteś artystą. Moim artystą.

Uśmiechnął się, od razu i pobiegł do kuchni. Słyszałem coraz słabiej małe nóżki, gdy biegł coraz dalej. Nagle ucichły, więc wiedziałem, że był w kuchni.

Pracowałem dzisiaj zdalnie w domu. Moja matka nie mogła przyjechać, więc zostałem w domu. Mógłbym syna wziąć ze sobą do pracy, ale by się tylko nudził. Kręcił się innym pod nogami, więc to też utrudnienie jakieś.

Wysłałem ostatnią wiadomość na poczcie do sekretarki Veronici i odszedłem od biurka. Wziąłem telefon, schowałem do kieszeni i poszedłem do syna.

Spojrzałem na niego, a ten próbował sięgnąć magnes. Podszedłem i mu podałem, a on z uśmiechem przyczepił rysunek do lodówki.

— Myślisz, że mamie by się spodobał? — spojrzał to na namalowanego słonia, to na mnie. — Mama zawsze, gdy maluje jest na mnie zła. Twierdzi, że to marnowanie czasu.

Westchnąłem i kucnąłem przy nim, a on spojrzał mi w oczy.

Hailey jest trudna i to wiem najlepiej. Wzięła go pod swoją opiekę, mimo, że nie chciała syna. Wnerwia mnie jej zachowanie, wobec naszego syna. Nieraz chciałem go zostawić u siebie, ale sąd jak zawsze, dawał jej wygraną, bo ja mam firmę i nie umiałbym się zająć dzieckiem.

Absurd.

Chciałem mu powiedzieć prawdę, ale dla jego własnego dobra nie mogłem. Wziąłem jego małe dłonie w swoje i lekko ścisnąłem.

— Mama jest jaka jest, ale mimo wszystko cie kocha. Złości się, ale zapewne dlatego, że ma dużo na głowie. — powiedziałem kojąco do syna. — Czasem ją zrozum, dobrze? Pogadam z nią i zobaczysz, przestanie mieć pretensje, zgoda?

Zmrużył oczy i wydał dźwięk zastanowienia, a jego mina pokazywała, że się zastanawiał. Uśmiechnął się od razu i podszedł bliżej.

— A czekoladka do tego będzie? Wiesz, taki gratisik? — spojrzał na mnie mydlanymi oczami.

Pokręciłem głową z politowania i uśmiechnąłem się.

— A ja co dostanę w zamian?

— Przytulaska!

— Przecież ja ci go sam mogę skraść — zaśmiałem się i wziąłem chłopaka w objęcia, po chwili zaczynając go łaskotać.

Zasady uczuć [18 +]Where stories live. Discover now