Rozdział XXVI

4K 278 6
                                    

Rozdział XXVI

Cas

Było ciemno, gdy nieoznakowanym autem podjechaliśmy pod komisariat zostawiając nasz mały prezent. Specjalnie czekaliśmy jedną noc dłużej, by dyżur pełnił młody Butler. Jako jedyny z tej gromadki idiotów zdawał się podchodzić do swojej pracy na tyle poważnie, że byłem gotowy powierzyć mu to ścierwo. Oczywiście zanim ta kupa łajna trafiła na schody budynku Kojot solidnie się nim zajął. Do tego stopnia, że facet w zasadzie nie przypominał już samego siebie. Firmowe ziółka Kojota tak zmaltretowały jego umysł, że sam jeszcze przez długi czas nie będzie wiedział kim jest i co się stało. O ile oczywiście kiedykolwiek odzyska te kilka szarych komórek. Nie było szans na to by nas powiązać z tym prezentem, a jeżeli facet miał choć jedną szarą komórkę to nikt nie zostanie w to wciągnięty. Zresztą nie bardzo wiem kogo miałby podać jako sprawcę, bo żadnego z nas nie widział i nie słyszał, a przez większość czasu i tak był kontaktowy niczym martwy szczur. Jeszcze nie zaczęło świtać, gdy znów spotkaliśmy się w klubie. Kojot z Sinem jako ostatni dołączyli do nas w gabinecie Jokera. Rozejrzałem się po braciach i nie mogłam powstrzymać przyjemnego uczucia w środku. Nawet jeżeli Joker był przeciwny temu nie zabronił nam wprowadzić plan w życie. A po napaści na Sky nie odezwał się słowem na nasze działania dając nam wolną rękę. Ci faceci po raz kolejny udowodnili, że oddaliby za mnie swoje życie i wolność.

– Wszystko załatwione? - Zapytał Joker, gdy przybyli zajeli swoje standardowe miejsca.

– Jak zawsze, Prez – powiedział Kojot, a jego twarz przeciął krzywy uśmiech.

W rzadkim momentach takich jak te, zrzucał swoją maskę i pokazywał prawdziwe oblicze. Nie było w nim ani śladu po tym zbłazowanym cwaniaczku, który sypał żartami na prawo i lewo i obłapiał każdą napotkaną pannę. Teraz jego twarz bardziej przypominała zadowolonego z siebie psychopatę. Bo nie czarujmy się, Kojot miał w sobie coś co poddawało w wątpliwość jego zdrowie psychiczne.

– Jesteś pewny, że Tucker nie powiąże nas z tym? - Zapytał raz jeszcze Joker, a jego spojrzenie spoważniało. - Wiesz, że jesteśmy pierwszą linią podejrzanych. Jeżeli ten skurwysyn piśnie choć słowo...

Przez twarz Kojota przemknęła złość i wiedziałam doskonale o co mu chodzi. Joker miał prawo się bać, ale my nie byliśmy bandą partaczy, która zabrała się po raz pierwszy do takiej akcji. Jeżeli nawet idiota coś powie, zadbaliśmy by Grimm Reapers nie padło w rozmowie. Kojot był specjalistą od takich spraw.

– Dobrze – powiedział w końcu nie czekając na jego odpowiedź. - Jej siostra przejmuje sprawę, rozumiem?

– Tak – potwierdziłem kiwając głową. - Jak tylko dostaniemy wiadomość, że Harrison został aresztowany Jas wkracza do akcji. Nie wykluczamy opcji, że oprócz mnie będzie musiał zeznawać Rider. Był ze mną na miejscu zdarzenia i widzieli go ratownicy.

Rider wzruszył lekko ramionami i posłał mi uśmiech.

– Cóż, jedyne co widziałem to ciebie trzymającego Sky – powiedział zgodnie z prawdą.

– Sin, coś od ciebie? - Zapytał Joker i spojrzał przez ramię na wnękę, gdzie zawsze w cieniu siedział Sin.

Ten w milczeniu pokręcił głową, a gdy nasze spojrzenia się spotkały jedynie skinął mi lekko głową. Odwzajemniłem gest, bo to w dużej mierze dzięki niemu znaleźliśmy tego skurwiela. Byłem mu równie wdzięczny co Kojotowi. Gdyby nie oni nadal moglibyśmy krążyć po omacku.

– W takim razie, jeżeli temat jest zamknięty...

Jego słowa przerwał głośny dźwięk syren policyjnych od frontu domu. Joker poderwał się na równe nogi i spojrzał wściekle na Kojota. Ten jedynie skrzywił się nieznacznie i z głośnym westchnięciem otworzył drzwi. Gdy wyszliśmy na korytarz drzwi od jednego z pokoi otworzyły się i stanęła w nich Charlie. Jej spojrzenie od razy skupiło się na Jectcie. Posłał nam lekki uśmiech, a potem jednym ruchem zrzucił z siebie koszulkę. Bez słowa wciągnął Charlie do pokoju po cichu ją uspokajając. Nie wiedziałam, jak wiele kobieta wie, ale znając życie Jecta nie ukrywał przed nią tego co sie stało.

Grimm Reapers MC 2# Casanova | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now