Rozdział VI

4.2K 271 5
                                    

Rozdział VI

Cas


W sobotni ranek byłem zmęczony po kolejnej słabo przespanej nocy. Ostatnią noc spędziłem w barze. Nie musiałem, wiem, ale podczas, gdy bracia nabijali się ze mnie, że znalazłem idealną pracę dla siebie gdzie mam pod dostatkiem alkoholu i kobiet – ja na prawdę lubiłem to z zupełnie innego powodu. Alkohol i kobiety to był tylko bonus, bo przede wszystkim chodziło o ludzi. Uwielbiałem ludzi i powiem szczerze, gdyby ktoś mnie zamknął na jakiś czas i pozbawił z nimi kontaktu oszalałbym sam ze sobą. Wczoraj zaś zrobiliśmy ognisko i łatwo się można spodziewać impreza przeciągnęła się niemal do bladego świtu. Ale mimo kolejnej nieprzespanej nocy pędziłem na motorze do Coffe's Book jak idiota. Wczoraj nie mogłem się wyrwać i niemal fizycznie odczuwałem jakiś dziwny dyskomfort. Wyszedłem z założenie, że trzeba kuć żelazo póki gorące. Tym większe było moje zaskoczenie i nie ukrywam, lekka panika, gdy rozmazałem się o drzwi. Na odręcznie napisanej kartce znalazłem informację, że kawiarnie będzie zamknięta. Coś mi podpowiadało, że to nie jest normalne. Czy to ze względu na moje zainteresowanie? Miałem ochotę dać sobie mentalnego kopa za samą tą myśl. Nie byłem, aż takim bucem by sądzić, że wszystko się kręci wokół mnie, tak? Podświadomie wiedziałem, że to nagłe zamknięcie kawiarni ma coś wspólnego z tym jak bardzo Sky była przerażona, gdy odprowadzałem ją do domu. Zagryzłem mocno wargi i wróciłem do domu. Od wejścia zobaczyłem jak Kojot migdali się z Roxi przy barze w głównej sali. Rider siedział naprzeciwko nich i uważnie obserwował jak dłoń Kojota ginie pod kusą sukienką dziewczyny. Główna sala jeszcze nosiła ślady ostatniej imprezy i na niemal wszystkich stolikach walały się butelki i resztki jedzenia. Jeżeli Megan i Chill niedługo nie podniosą swoich kształtnych tyłków będziemy mieć własną hodowlę robactwa. Jakby moje myślenie życzeniowe faktycznie działało Megan wyszła z kuchni niosąc wielki worek na śmieci. Posłała mi szeroki uśmiech, mimo iż wyglądała na cholernie skacowaną. Normalnie bym rzucił się by jej pomóc, ale jakoś nie miałem dziś cierpliwości do sprzątania i przesuwania braci. Roxi właśnie pisnęła i zaczęła się coraz bardziej wiercić na kolanach Kojota. Przekręciłem oczami na ich wygibasy, a Megan spojrzała zazdrośnie w tamtą stronę. Potem jej spojrzenie wróciło do mnie, a ja omal nie jęknąłem. Było słodką dziewczyną z którą zabawiałem się parę razy, ale na prawdę nie miałem ochoty na to teraz.

- Może mi pomożesz, Cas? - Zapytała podchodząc do mnie i kładąc dłoń na moim ramieniu. - Potem będziemy mieć więcej czasu na relaks.

- Mam coś do zrobienia, Megs – powiedziałem i cmoknąłem ją w policzek przechodząc obok. - Kojot!

Mężczyzna odwrócił się do mnie, nawet nie przerywając swojej zabawy pod sukienką Roxi.

- Zabieraj się stąd, zanim Charlie wstanie – rzuciłem kierując się do schodów. - Jecta oberwie ci jaja , jeżeli jego złośnica to zobaczy.

Kojot zaśmiał się głośno, ale nie czekałem na to czy faktycznie się ruszy wraz z Riderem do pokoju. Doskonale wiedziałem, że obaj lubią się czasem zabawić wspólnie, a Roxi choć ewidentnie zadurzona w Kojocie pozwalała na to. Idiota jeszcze nie zauważył, że trzymając ją jako swoją seks zabawkę wśród miejscowych dał jej nadzieję na coś więcej. Skierowałem się do swojego pokoju by ponownie wziąć szybki prysznic, ale w mojej głowie wciąż kołatała się niespokojna myśl, że coś było nie tak. Idiotyczne przeczucie Kojota i nagle zamknięcie kawiarni przez Sky nie mogło być przypadkiem. Odetchnąłem wchodząc pod zimną wodę i oparłem się czołem o płytki. Boże, potrzebowałem snu zanim zacznę to roztrząsać i drążyć.


Obudziłem się dopiero popołudniu, a w zasadzie obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Poderwałem się szybko widząc na ekranie roześmianą twarz Josie.

Grimm Reapers MC 2# Casanova | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now